• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Wypadki z udziałem dzieci - można ich uniknąć?

Ewa Palińska
10 sierpnia 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
Zapewnienie dziecku bezpieczeństwa bywa nie lada wyzwaniem. Czasem wystarczy stracić czujność na kilka sekund, żeby doszło do tragedii. Zapewnienie dziecku bezpieczeństwa bywa nie lada wyzwaniem. Czasem wystarczy stracić czujność na kilka sekund, żeby doszło do tragedii.

"A wystarczyło, żeby.." - mądrzy się wiele osób na wieść o kolejnym wypadku z udziałem dzieci. Nagle każdy jest specjalistą i doskonale wie, co należało uczynić, aby do konkretnego zdarzenia nie doszło. Dlaczego zatem wypadków nadal jest tak wiele? Słyszymy o kolejnych utonięciach na niestrzeżonych plażach, o porażeniach prądem, dotkliwych poparzeniach czy dzieciach zamkniętych w samochodach.



Czy jako dziecko uległe(a)ś jakiemuś wypadkowi?

Wielu rodziców rozkłada nad swoimi pociechami parasol ochronny najwcześniej, jak się tylko da. Każdy kolejny dzień przynosi nowe zagrożenia, dlatego dokłada się wszelkich starań, żeby ewentualne ryzyko ograniczyć do minimum.

Firmy prześcigają się w pomysłach na zabezpieczenie wszystkiego - gniazd elektrycznych, rantów stołów, szaf i szuflad, lodówek, okien - a rodzice są w stanie za te "patenty" słono zapłacić. Bezpieczeństwo dziecka jest przecież warte każdych pieniędzy.

Zabezpieczenia w większości przypadków są skuteczne - jeśli stosuje się je zgodnie z przeznaczeniem. Tyle że kilkuletnie dzieci nie znają instrukcji. Nie wiedzą zatem, że zaślepki do gniazda elektrycznego nie wkłada się do nosa czy oka, że kabli elektrycznych się nie gryzie, czy że potwora znajdującego się na ekranie telewizora nie atakuje się metalową łyżeczką. Dzieci są kreatywne i potrafią wynaleźć nowe zastosowanie wszystkiego, dlatego rodzice, jeśli chcą zapewnić im bezpieczeństwo, muszą być bardziej kreatywni niż one.

Niestety, nie wszystko da się przewidzieć, o czym przekonał się mój kolega Szymon, którego sześcioletnia córka wybiła sobie górne jedynki o futrynę. Stało się to dosłownie chwilę po tym, jak troskliwy tata niemal wszędzie zamontował zabezpieczenia mające chronić młodsze dziecko. Jedna z moich koleżanek wylądowała z dzieckiem w szpitalu, bo podłączyła telefon do ładowarki. Niby nic nadzwyczajnego, ale jeśli zbliży się do ładowarki raczkujący roczniak i pomyli kabelek ze spaghetti, sytuacja może stać się dramatyczna.

Ktoś mógłby powiedzieć, że wina leży po stronie rodziców, którzy nie zapewnili dzieciom należytego bezpieczeństwa. Ten jednak, kto choć przez godzinę miał pod opieką energicznego dwulatka, przekonał się na własnej skórze, że nad wszystkim zapanować się nie da. Jeśli będziemy non stop w pełnej gotowości, malec i tak będzie o krok przed nami, przez co nawet skorzystanie z toalety stanie się wyzwaniem na miarę zdobycia Mount Everestu. Choć to żadne usprawiedliwienie, czasem po prostu brakuje sił.

Zmęczeniem i brakiem koncentracji możemy się tłumaczyć do chwili, kiedy dochodzi do tragedii - wówczas wszystko inne przestaje mieć znaczenie, a wymówki, nawet najbardziej racjonalne, nie przyniosą rodzicom żadnego ukojenia. Cierpienie rodziców będzie tym większe, im bardziej przyczynią się do tragedii. Nie mam na myśli celowości działań, a raczej konsekwencję błędnych decyzji - sytuacje patologiczne pomijam.

W ostatnich dniach doszło w Trójmieście i w okolicy do kilku śmiertelnych wypadków z udziałem dzieci. Na początku sierpnia prąd śmiertelnie poraził 4-letniego chłopczyka, który podczas kąpieli ściągnął do wanny podłączoną do prądu suszarkę. W Łebie i Ustce zaginęły dzieci, które mimo zakazu kąpały się we wzburzonym morzu. Dużo szczęścia miał 11-latek potrącony na pasach w Orłowie - skończyło się na siniakach oraz stłuczeniach. Nadal pojawiają się niestety informacje o dzieciach zamkniętych w nagrzanych samochodach, jakby tragedia dwuletniej dziewczynki, która przed rokiem zginęła w ten sposób, niczego nikogo nie nauczyła.

Nie będę stawiała się w roli arbitra, bo sama z pewnością mam na sumieniu niejedno przewinienie. Komu zresztą nie zdarzyło się nagiąć przepisów/norm/czy regulaminu, bo dziecko tak pięknie prosiło? Komu nie zdarzyło się zaryzykować tłumacząc sobie, że to "tylko na chwilę".

Każda kolejna informacja na temat wypadków z udziałem dzieci jest zatem znakomitą okazją do zrobienia sobie rachunku sumienia. Ile to razy znaleźliśmy się w podobnej sytuacji, co poszkodowani i nieumyślni sprawcy tragedii? Ile razy mając pełną świadomość zagrożenia, spełniliśmy zachciankę naszego dziecka, narażając je na niebezpieczeństwo? Czy tragedie, które wydarzyły się w ostatnim czasie, czegokolwiek nas nauczą?

Czytaj także: Uchroń się przed wypadkiem podczas aktywności fizycznej

Opinie (62) 2 zablokowane

  • (1)

    Jak uniknąć wypadków z udziałem dzieci? Jest na to prosty sposób, a nawet dwa:
    1. Pilnować dzieciaka
    2. Nie mieć dzieci

    • 14 1

    • Sterylizacji poddać rodzicow

      • 1 0

  • O czym jest ten artykuł?

    Bo przeczytałem i nie wiem...

    • 5 2

  • Skoro rodzice sa gimbusami to niema sie co dziwić!! (1)

    Tak da sie uniknąć wszystkich wypadków tylko trzeba pilnować swoje dzieci!! Ale co sie dziwic skoro gimbusy jak maja dzieci to bez auta sobie nie wyobrażają życia
    Obecnie jest tak że Gimbusy poswieceja zaledwie 1 /10czasu jaki poświęcali kiedys rodzice swoim dzieciom.I to widac ze głupia pinda zainteresowana jest swoim smartfonem niz tym co sie z dzieckiem dzieje!!Żadne zabezpieczenie nie pomoże jesli ktos jest głupi! Druga sprawa dzieci trzeba uczyc by przewidywało same ,i zastanawiało sie co robi!!Ale jesli rodzice sa bezmyślni to kto ma dziecko nauczyć myślenia!!!!Większość z naszego rocznika nie miała zadnych wypadków.

    • 2 4

    • Co ty bredzisz?!

      • 1 0

  • Trzeba myśleć i przewidywać. (1)

    I nie spuszczać z oka,
    " Jak może wydarzyć się wypadek to on się wydarzy, jest to tylko kwestia czasu..."
    - eliminować możliwość wypadku.

    Uważajcie na kleszcze w parkach i lasach a tutaj zwrócę uwagę szczególną na kleszcza o nazwie obrzeżek ptasi, roznoszą go i gołębie, gdy jest ich za dużo wędrują po murach budynków do mieszkań, wywołują b. groźne choroby m.in Astmę u dzieci!

    Likwidujcie gniazda gołębi w blokach mieszkalnych - na dachach i strychach oraz przydomowe gołębniki.

    • 4 2

    • Roznosisz głupotę i pasożyty.

      Należałoby cię zlikwidować i zutylizować dla dobra ogółu i żebyś się nie męczył.

      A bardziej do rzeczy: każdy myślący wie że po kontakcie ze zwierzętami myje się ręce.
      To w zupełności wystarcza jako profilaktyka.

      Wędrowanie jakiegoś pasożyta w obce środowisko życia gdzie nie może nie by ć żywicieli??
      Coś takiego może się co najwyżej zdarzyć jeśli pasożyt straci żywiciela czyli właśnie po likwidacji gniazda czy gołębnika.

      • 4 0

  • POLECAM zapoznać się z zagrożeniem jakie niosą meble a zwłaszcza komody (1)

    Do chwili obejrzenia filmu https://www.youtube.com/watch?v=rIJv-DvRbuU nie byłem świadomy jakie to zagrożenie. Dotyczy to każdego mebla nie tylko z IKEA. Polecam sprawdzić w domu co może stanowić zagrożenie dla dziecka podczas jego wspinaczki.
    Nie trzeba nawet przykręcać mebli do ścian- wystarczy zabezpieczenie szuflad przed otwarciem

    • 3 3

    • Moja córa przewróciła komodę na siebie.

      Wydało się że już jest po wieku, gdy takie wypadki grożą. A jednak prawie sześciolatka miała chęć huśtać się na drzwiczkach.

      Skończyło się szyciem palca ale mogło dojść do zmiażdżenia lub czegoś gorszego.

      • 1 0

  • Wypadki z udziałem dzieci - tak, dużej części można uniknąć.

    Droga Pani, drodzy czytelnicy.
    Rozumiem zamysł artykułu, jak i innych komentarzy w tym tonie, jako tekst, który pohamuje gorące głowy komentujących nieszczęsne zachowania rodziców, którzy mieli przeżyli ten dramat, że ich pociecha ucierpiała lub straciła życie. Rozumiem chęć okazania empatii i zastosowania figury "kto z was jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień".

    To prawda, że nie ma chyba dziecka, które mimo najtroskliwszej opieki rodziców, nie zdarłoby sobie kolana, nie nabiło guza lub nie było użądlone przez pszczołę lub osę. Są zbiegi okoliczności, niefortunne wypadki i inne zdarzenia, które nie śniły się filozofom.
    Oddzielmy je jednak od nieodpowiedzialnej głupoty i sprowadzania nieumyślnie lub raczej bezmyślnie niebezpieczeństwa na dzieci. Bryluje tu podejście do urządzeń elektrycznych. Pamiętam nasilenie kampanii na ten temat jakieś 10 lat temu. Każda instrukcja takich urządzeń stawia nacisk na niedostępność dla dzieci. Nasze przyzwyczajenia ciągnięcia kabli od laptopów i ładowarek po pokoju, zostawianie włączonych prostownic, suszarek, czy żelazek nie są żadnym zbiegiem okoliczności, czy niefortunnym przypadkiem, a jedynie oznaką niedbalstwa i bylejakości oraz braku pomyślunku. To niebezpieczeństwo zminimalizować można tak łatwo, że zaniedbanie tego autentycznie bulwersuje.

    Jeszcze głupsze i mniej odpowiedzialne jest wystawienie dziecka na ryzyko, mimo że jakiś zakaz (vide kąpielisko) KRZYCZY do nas, że to niebezpieczne. Czas skończyć z mentalnością 22 latka, dla którego żadne wyzwania nie są straszne - to głupota, zwłaszcza gdy się odpowiada nie tylko za siebie. Potraktowanie w tych - własnej wiecznej młodzieniaszkowości - kategoriach kilkuletnich dzieci to już zdecydowanie więcej, niż głupota.

    Dlatego też uważam tekst za:
    1. Niesprawiedliwy, bo zrównuje nieodpowiedzialność i bezmyślność z nieszczęśliwymi zbiegami okoliczności, które mogą być od nas niezależne.
    2. Niepedagogiczny, bo stosuje szantaż emocjonalny. Pewnie intencją jest współczucie, ale budowanie narracji o nieocenianiu powoduje właśnie, że odrzucając ocenę nie wyciągamy wniosków. Bo jakie wnioski wyciągnąć z czegoś, czego nie można ocenić, jako korzystne lub niepożądane (dobre lub złe).

    Nie podoba mi się więc zrównywanie przypadków rodzica, któremu dziecko przejechał na deptaku pijany żul z przypadkiem, gdy rodzic pozwala dziecku pobawić się włączoną maszynką do mięsa na zasadzie, "bo przecież każdemu się zdarzyło".

    Nie podoba mi się też ułaskawianie bezmyślności stwierdzeniem, że "rodzice ponieśli już największą karę", więc należy dać im spokój. Bo nie chodzi tylko o to, jak czują się rodzice, ale o naukę odpowiedzialności i tego, że jej brak niesie konsekwencje. Być może ktoś jednak pojmie to przed tragedią.

    Współczujmy, ale mądrze. Jeśli jesteśmy osobą bliską, to idźmy, przytulmy, poświęćmy czas, okażmy bliskość, pomóżmy się pozbierać. Nie czyńmy komentarzy i rozliczeń. Ale nie budujmy i nie usprawiedliwiajmy złych zachowań w sferze publicznej.

    • 19 2

  • Na łazienkę (1)

    Sposób na spokojne skorzystanie z toalety, gdy ma się maluszka w domu: usadzić w nosidełku / siedzisku / krzesełku do karmienia, plecami do opiekuna, żeby się maleństwo nie zgorszyło, dać misiaka / grzechotkę i spokojnie 3 minuty na załatwienie potrzeby się ma. Gorzej, gdy ma się więcej maluszków.

    Wypadki, niestety, się zdarzają. Nawet kiedy dorośli są obok i pilnują. Wystarczy, że dziecko pociągnie za obrus, a złapać wszystkiego, co na stole stało nie sposób. Dzieciom, które ledwo nauczyły się chodzić wystarczą sekundy, żeby odbiec i się zgubić, więc można się odwrócić dosłownie na chwilkę (kwestia kilku sekund) i okaże się, że dziecka nie ma. Wina po stronie rodziców? Nie. Wypadek, to wypadek i tyle. Trzeba się cieszyć, kiedy kończy się tylko na siniakach albo szwach.

    • 3 4

    • "Nie. Wypadek, to wypadek i tyle."

      Nie. Nie "i tyle". Są wypadki niezależne od nas i takie, które prowokujemy własną głupotą.

      • 2 0

  • (3)

    W 1998 roku spadłam z drewnianej wieżyczki/ki licho wie czego wyglądającego jak mini punkt widokowy ze schodkami.

    Właśnie w tych schodkach zaplątała mi się noga - próbując ją oswobodzić
    , uwolniłam się i spadłam na ziemię waląc w nią tyłem głowy.

    Chyba straciłam przytomność, albo porządnie mnie zamroczyło, bo pamiętam tylko jak wchodziłam, momentu spadania już nie (wiem od sąsiadów jak to groźnie wyglądało).

    Mogłam się nieźle uszkodzić, ale skończyło się tylko na niegroźnych siniakach, prześwietlenie łepetyny w szpitalu nic nie wykazało, a kilka lat później pojawiła się wada wzroku - prawdopodobna pamiątka po wypadku.

    • 2 0

    • (2)

      Wada wzroku kilka lat po wypadku? koniecznie zrób tomografię, to może być guz, krwiak lub skrzep.

      • 0 0

      • (1)

        No, jakoś w 2002 roku zaczęłam słabiej widzieć.Rodzice zabrali mnie do okulisty i wyszło,że mam -0.5 w jednym i drugim oku.

        Nie skończyło się na takiej małej wadzie - dzisiaj, osiemnaście lat po wypadku mam równe -5.5.

        • 0 0

        • W okresie dojrzewania najczęściej dochodzi do zmian w gałce ocznej, to zupełnie normalny proces - oko widzi najlepiej kiedy gałka oczna jest idelanie kulista - im bardziej odstaje od kuli tym większe są problemy - zmiany kształtu gałki ocznej związane są z wzrostem czaszki - dlatego własnie w okresie dorastania wzrok się poprawia lub pogarsza.

          • 0 0

  • ja wkręciłąm sobie nogę w szprychy

    jadąc na bagażniku, wtedy rowery chyba nie miały obudowanych tych części, nie wiem czy łańcuch czy szprychy poturbowały mi całą kostkę. Goiło się długo i blizna jest do dziś. Ale to moja jedyna "pamiątka", a biorąc pod uwagę brak rozsądku, wieszanie się na balustradach, zjeżdżanie po poręczach, metalowe place zabaw w tamtym czasie, kąpanie się w rzekach bez dozoru dorosłych i jeżdżenie stopem w wieku 11 lat to miałam dużo szczęścia.

    • 3 0

  • (6)

    To proste. Ja swoje dziecko przypinam w szelkach do łóżka. Ma tam zabawki i się cieszy. Nie płacze i krzywcy sobie nie robi. Ostatnie, to ciąganie dziecka ze sobą do np. toalety. Albo pałętanie się między nogami w kuchni, żeby dostał na głowę garnek wrzącej zupy :/

    • 0 4

    • (5)

      współczuje temu dziecko, ma gorzej niz moj pies

      • 3 2

      • A ja Twojemu jak ulegnie wypadkowi

        • 0 1

      • (3)

        ja swoje pilnuje a nie zostawiam samopas na smyczy...może jakaś opieka powinna sie zainteresować bo przypadek ciekawy

        • 2 1

        • (2)

          a w wózku na spacerze tez nie przypinasz?

          • 0 1

          • (1)

            oczywiscie ze nie, mam bardzo grzeczne dzieco i nie mam takiej potrzeby

            • 2 0

            • To może ono nie jest grzeczne, tylko upośledzone ruchowo?

              • 0 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Forum

Wydarzenia

Wystawa budowli z klocków Lego (2 opinie)

(2 opinie)
33 - 35 zł
wystawa

Wystawa dinozaurów Di­no­world (7 opinii)

(7 opinii)
45 zł
wystawa

Unikaj statków, gdzie nie mają zwierząt. Zwierzęta na Darze Pomorza - wystawa czasowa (2 opinie)

(2 opinie)
28 zł
wystawa

Najczęściej czytane