• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Dlaczego rodzice "przeładowują" dzieci dodatkowymi zajęciami?

Piotr Kallalas
15 marca 2023 (artykuł sprzed 1 roku) 
Opinie (180)

Od przedszkola aż do ukończenia szkoły średniej nieprzerwanie trwa "edukacyjny wyścig zbrojeń", czyli zapisywanie dzieci i młodzieży na szereg rozmaitych zajęć dodatkowych, pozalekcyjnych i kursów. - Mamy poczucie, że dla dziecka teraz jest ten czas, który musimy wykorzystać, myślimy też o tym, że "ja przecież sam nie miałem takich możliwości". Tymczasem dzieci nie mają realizować naszych niespełnionych marzeń, to nie może być przymus - mówi Ewa Wojaczek, psycholog dziecięcy z Naszej Bazy, z którą próbowaliśmy odpowiedzieć na pytanie, czy można przesadzić z dodatkową aktywnością i edukacją i jak wsłuchać się w zainteresowania dziecka.



Jak często twoje dziecko chodzi na zajęcia pozalekcyjne?

Dlaczego rodzice wciąż wymyślają dzieciom nowe zajęcia dodatkowe, czasami w liczbie uniemożliwiającej jakikolwiek wypoczynek?

Ewa Wojaczek, psycholog: Myślę, że motywacja rodziców jest różna w zależności od wieku dziecka. U rodziców dzieci funkcjonuje coś takiego, że żaden rodzic nie chce "przegapić szansy, zmarnować czasu". Mamy poczucie, że dla dziecka teraz jest ten czas, który musimy wykorzystać, myślimy też o tym, że "ja przecież sam nie miałem takich możliwości". Tymczasem dzieci nie mają realizować naszych niezrealizowanych marzeń, to nie może być przymus. Dodatkowo rodzice patrzą na to wszystko, jak na inwestycję w przyszłość. Myślą, że gdy dziecko teraz zacznie się uczyć angielskiego np. w przedszkolu, to pójdzie do szkoły, znając język, i będzie mu łatwiej. U dzieci w wieku szkolnym ma jeszcze znacznie kwestia poziomu nauczania w szkole, potrzeba rodziców, by windować poziom wiedzy lub nadrabiać zaległości. Część zajęć dodatkowych to przecież korepetycje.

Czy dziecko powinno mieć telefon na lekcji? Czy dziecko powinno mieć telefon na lekcji?
Od samego początku powinniśmy mieć świadomość, że tak naprawdę nie wiemy, jak dana przygoda z zajęciami się zakończy i czy dziecko się zaaklimatyzuje.
To jednak nie są jedyne motywatory.

Kolejną rzeczą jest fakt, że wszyscy inni rodzice wysyłają pociechy, "to przecież ja nie będę gorszy" i "nie zrobię krzywdy dziecku" i koło się zamyka. To zresztą funkcjonuje również wśród dzieci - koledzy i koleżanki chodzą, to ja też chcę i oczywiście nie ma w tym nic złego. Fajnie, jeśli dziecko może być na różnych zajęciach, może sprawdzić, czy lepiej czuje się w zajęciach grupowych, czy indywidualnych, czy woli uprawiać sport, czy uczyć się gry na instrumencie. Trzeba jednak analizować zachowanie dziecka i wsłuchiwać się w jego zainteresowania.

Czasem dziecko traci jednak zapał i nie chce już chodzić.

Takie sytuacja się zdarzają. Dla rodziców jest to również trudne, bo niekiedy płacą za zajęcia z góry za pół roku czy za miesiąc. Opiekunowie czują, że ponieśli koszt, albo kupili płetwy czy strój piłkarski, czasem pojawia się wręcz frustracja z tego tytułu, gdy słyszymy: "Tato, ale ja nie chcę na to chodzić, znudziło mi się, nie podoba mi się".


Co wtedy powinniśmy zrobić?

Od samego początku powinniśmy mieć świadomość, że tak naprawdę nie wiemy, jak dana przygoda z zajęciami się zakończy i czy dziecko się zaaklimatyzuje. Dobrze jest się przyglądać i samodzielnie podrążyć, sprawdzić, jakie są problemy, czynniki wpływające na takie zachowanie. Dziecko w takich sytuacjach również widzi, że jesteśmy zaangażowani, że próbujemy pomóc. Spróbujmy również zrozumieć, że problemy, które sygnalizuje z naszej perspektywy, są błahe, jednak dla dziecka mogą być nie do przejścia, np. ktoś mu depcze po nogach podczas tańców. Naszą rolą jest, aby takie sytuacje wyłapać, przeanalizować i znaleźć rozwiązanie.

Często nie chcemy jednak rezygnować, żeby nauczyć dziecko bycia konsekwentnym.

Mylimy to ze słomianym zapałem, bo jako dorośli staramy się podejmować racjonalne i odpowiedzialne decyzje. Rozmawiajmy o tym z dzieckiem, natomiast miejmy też świadomość, że nasza pociecha dopiero doświadczając czegoś, może zweryfikować, co jest dla niej odpowiednie. Tak samo dorośli, gdy idą do pracy, to dopiero po kilku dniach czy tygodniach wiedzą, czy takie obowiązki, atmosfera, ludzie odpowiadają im na dłuższą metę. Natomiast jeśli dziecko mówi, że nie chce, a ja mówię, że "musisz, bo już wybrałaś", to daję sygnał, że nie można nic zmienić, i to ma później swoje psychologiczne konsekwencje. Kiedy dziecko będzie już starsze, to może tkwić w swojej pracy, choć mu się nie podoba, tylko dlatego, że kiedyś tak zdecydowało.

Prywatna szkoła dla dziecka. Kiedy rekrutacja i jak ją wybrać? Prywatna szkoła dla dziecka. Kiedy rekrutacja i jak ją wybrać?
Czy zdarza się, że dzieci są przeładowane?

Tak, zdarza się, że wśród moich pacjentów są dzieci mające całkowicie wypełniony grafik. Przyczyny są różne, czasem rodzice są zapracowani i wypełniają dziecku czas różnymi wartościowymi aktywnościami, aby nie siedziało przed komputerem czy się nudziło. Pewnie to działa, natomiast chyba nie tędy droga. Nuda też jest potrzebna, bo daje przestrzeń do pewnej kreatywności. Ponadto musimy mieć na uwadze, że zajęcia dodatkowe wiążą się ze zmęczeniem porównywalnym z byciem w szkole. Nie jest dobrze, kiedy dziecko przez cały dzień nie ma tego oddechu od obowiązków, nie ma jak odpocząć.

Nie ma czasu wręcz skoczyć na plac zabaw.

Gubimy świadomość, że czas przedszkolny, wczesnoszkolny to czas, kiedy dzieci mają uczyć się relacji i bycia razem. Najfajniejsza jest swobodna zabawa, aby być z innymi np. na trzepakach, na placach zabawach. Spędzają tam czas właśnie dzieci, które nie mają codziennie zajęć. Inne natomiast patrzą, że o tej 17:30 świeci jeszcze słońce, ale nie mogę wyjść na dwór, bo muszę być np. na akrobatyce. Tymczasem dzieci muszą rozwijać również pozaedukacyjne zainteresowania.


Jak w takim razie podejść do zajęć dodatkowych?

Trzeba się zastanowić, dlaczego szukam tych zajęć, czy dziecko coś mi sygnalizuje, czy dlatego, bo wszyscy chodzą albo bo po prostu powinnam. Ważne jest nauczenie dziecka dokonywania wyborów (jedne zajęcia odbywają się kosztem innych) i pokazanie, jakie są możliwości, a w razie problemów wyjaśnienie i wspólne poszukiwania rozwiązania. To czasami nie będzie zakończenie kursu, bo może uda się razem wypracować wyjście z tej sytuacji. Bardzo fajną inicjatywą są też okresy próbne, które często są darmowe lub po po prostu tańsze. Zanim ostatecznie się zdeklarujemy, dziecko ma możliwość sprawdzenia, czy w ogóle interesuje się zajęciami.

Miejsca

Opinie (180) 7 zablokowanych

Wszystkie opinie

  • (4)

    Lansowanie się na dziecku.

    • 30 16

    • Powody są różne, od ładowania w dziecko swoich niespełnionych ambicji (2)

      aż po brak czasu by się dzieckiem zająć. Żyjemy w idiokracji i korporacjonizmie, ludzie o 6 wstają by dojechać do pracy, wracają 18 a chcieliby po pracy odpocząć a tu dzieckiem trzeba się zainteresować jeszcze - całe nasze życie kręci się wokół pracy i mamony, mamy robić te za...e kariery więc nawet podświadomie przenosimy to na dzieci.

      • 16 0

      • To jeżeli chcesz odpocząć po pracy (1)

        To po co masz dziecko ?

        • 7 3

        • Ludzie nie zdają sobie sprawy

          Ile czasu zajmuje opieka nad dzieckiem, nawet zwykła rozmowa z 12 latkiem i stąd te dramaty. Niestety w kapitalizmie tylko kasa i wyścig szczurów na nic nie ma czasu

          • 2 0

    • Arek

      Jak komuś nie szło to uważa, że dziecko musi.

      • 2 0

  • Ja poproszę o artykuł o dzieciach (6)

    przeładowujących rodziców zajęciami dodatkowymi. Moja trójka wymyśla kolejne, na które by chciała uczęszczać - łyżwy, ceramika, judo, hokej, język hiszpański... A potem kwitnij 1,5 h pod salą na korytarzu czekając na potomka. Wożonko, jedno drugie, wacha nie za darmo... Ale jest na to kasa, to dlaczego by nie mieli chociaż spróbować? Czasem rezygnują po roku, dwóch. Czasem pasja zostaje na całe życie. I to jest ok. Fajnie, że chcą.

    • 42 3

    • Opinia wyróżniona

      Zgadzam się. Pozwalam dziecku próbować wszystkich zajęć jakie chce, żeby mogło sobie wybrać co mu odpowiada.

      • 52 16

    • Ortografia (4)

      Waha, a nie wacha. Komuś przydałby się kurs z j.polskiego

      • 7 33

      • wacha pot. «benzyna»

        ...komuś by się przydał pomyślunek przed wstawieniem zbędnego komentarza.

        • 20 3

      • Waha to się Pani w warzywniaku kiedy wybiera pomidory (2)

        A wacha to benzyna albo taka ryba ;) Myślę, że rzeczywiście by się Tobie przydał kur z języka polskiego, masz całkowitą rację ;)

        • 19 3

        • (1)

          ciekawe, jaka ryba?

          • 0 0

          • Acanthocybium solandri

            Taka trochę makrela :)

            • 1 0

  • bo realizuja sie poprzez dzieci... tacy rodzice maja gleboki rys narcystyczny (1)

    bo realizuja sie poprzez dzieci... tacy rodzice maja gleboki rys narcystyczny, potrzebe kontroli, kompulsje natrectw itd...

    • 27 9

    • Matka ładuje w synka całą kasę jaką ma

      Leci na kredycie 'jak trzeba' Dziecko (obecnie 30-letnie) robi mamę jak mu się podoba, ale mama "realizuje swoje marzenia" Ma satysfakcję, a przynajmniej tak twierdzi, że kształci synka. No, obecnie finansuje bo już wykształcony. Tu trzeba dodać, że to nie jest jej jedyne dziecko! No, ale tamci są 'znacznie niżej' Pracują i są na własnym garnuszku. A matka?? Sama niespełniona. Całe życie miała pretensje do swojej rodzicielki, że w dzieciństwie zrezygnowała z zajęć, a matka jej nie przymusiła do kontynuacji. Trzeba zaznaczyć, że ona zawsze ma do wszystkich pretensje.

      • 1 0

  • Dlaczego? Żeby nie spędzały życia w smartfonie! (2)

    Póki można odnośnie dziecka decydować to się to robi, ale wyznawcy róbta co chceta tego nie pojmują

    • 19 18

    • to jest już plaga (1)

      chodzą wpatrzone jak zombie w telefon albo w tablet a bez niego nie są w stanie trafić na autobus. Kiedyś z kumplami po lekcjach graliśmy całymi dniami w piłkę, kosza, zapasy w piaskownicy, rower, ryby itp pomimo, że były komputery. Liczba otyłych w klasie to było może jakieś 10 %. Teraz w wielu klasach połowa to otyłe klopsy, które mają problem aby wejść na 3 piętro bez windy.

      • 13 0

      • Tak, Ty czy ja jesteśmy z czasów, które już nie wrócą...

        • 4 1

  • Niekiedy mam wrażenie, że to nie tyle chodzi o zapewnienie dziecku lepszej przyszłości. (4)

    Już od czasów przedszkolnych rodzice szukają placówek, które funkcjonują do późnych godzin aby sami mogli w tym czasie zrobić zakupy, pójść spotkać się ze znajomymi w kawiarni, udać się na trening, do lekarza, kosmetyczki czy fryzjera.
    Wielu rodziców zastępuje dodatkowymi zajęciami niegdysiejszą "instytucję" babci i dziadka, którzy mieli oko na pociechy podczas nieobecności rodziców, czasem też życzliwych sąsiadów, którzy pełnili w oknie funkcję monitoringu osiedlowego.
    Każde dodatkowe zajęcie staje się łataniem luki po nieistniejących dziś "instytucjach".
    Dziadkowie często są aktywni zawodowo i towarzysko, to już nie te czasy kiedy dziadkowie przechodzili na emeryturę w wieku 50 i 55 lat, bez większych zainteresowań, spędzali wolny czas w domu krzątając się przy wnukach.
    Rodzice szukając dodatkowych zajęć korepetytorskich dla dzieci, wysługują się poniekąd tymi osobami, w realizacji zadań wychowawczych z zakresu pomocy dziecku w zdobywaniu wiedzy, pomocy w pokonywaniu trudności.
    Wobec powyższego, nie dziwmy się zatem, że nastolatkowie przechodzą coraz trudniej okres dojrzewania, zwłaszcza, że nie znajdują zrozumienia i oparcia w rodzicach (nie takiego jakie się nam rodzicom wydaje za dostateczne, lecz takie jakiego dzieciaki oczekują) , nie rozmawia się często z dzieciakami o ich pasjach i potrzebach, o ich problemach i frustracjach na które ciężko jest im samym się otworzyć. Korepetytor nie rozwiąże tych problemów za rodziców, ani też nie zrobi tego trener czy inny specjalista prowadzący określony kierunek zajęć dodatkowych. Jeszcze gorsze jest, gdy dziecko nie znajduje akceptacji w grupie rówieśniczej, nie ma możliwości zwierzenia się rodzicom ze swoich problemów, bowiem oni zwykle "nie znajdują czasu" (albo i nie chcą, bo wolą siłownie czy kosmetyczkę), wtedy najgorszym z możliwych rozwiązań jest szukanie przez dzieciaki pomocy w sieci. To jest ten krytyczny moment, kiedy zostaje utracony kontakt pomiędzy nastolatkiem a rodzicem, kiedy nastolatek zamyka się

    • 60 11

    • Ale pitolisz (2)

      Kiedyś dzieci wychowywały się na podwórkach i w domu z rodzicami przebywały rzadziej niż teraz. Teraz trzeba dziecko wypychać a w zasadzie zawieźć do aktywności sportowej czy edukacyjnej i zachęcać do tego

      • 10 16

      • Skoro twierdzisz, że masz taki problem, że musisz dziecku robić wywózkę na różne aktywności, (1)

        to pomyśl czy nie lepiej wyłączyć Wi-Fi?

        • 12 1

        • Najpierw niech włączy mózg.

          Jak go ma.

          • 7 0

    • Troche taka psychologia z promocji, bez przesady. Nastolatkowie trudniej przechodzą dorastanie? Źródło prosze? Moze raczej my baczniej sie temu procesowi przyglądamy. To że niby dzis jest gorzej niz kiedys to falszywa narracja. Kiedyś - alkohol, znęcanie psychiczne i fizyczne, bójki, rowniez śmiertelne, twarde narkotyki, to wszystko mie bylo uwieczniane smartfonem, ot roznica. I a propos, kontaktu z rodzicem teraz jest...wiecej, wlasnie dzieki telefonom. Nie znam osobiscie rodzicow którzy zapisuja dzieci na korepetycje aby w tym czasie moc w spokoju isc do fryzjera czy inne tipsy. Owszem, aby iść na drugi etat zeby moc raty poplacic, w to uwierze

      • 5 5

  • niech się cieszą smarki, że mają taką możliwość (4)

    wielu na to nie mogło / nie może sobie pozwolić i pomimo chęci nie ma nawet opcji na dodatkowe zajęcia

    • 32 61

    • W domach kultury są i też w wielu innych instytucjach (1)

      Są darmowe zajęcia. Wystarczy poszukać. Każdy może sobie na to pozwolić, ale trzeba na to poświęcić czas, żeby znaleźć i załatwić.

      • 15 2

      • no i? za darmo to lepsze, czy jak?

        • 0 6

    • Tak jest! Uszczęśliwiajmy je na siłę.

      • 12 0

    • Podziękuj rodzicom ! I żale znikną !

      • 3 0

  • (6)

    Dlaczego? żeby dziecko nie zawracało głowy "zajętym" rodzicom

    • 36 11

    • Opinia twoja to opinia kogoś kto dzieci nie ma (1)

      Te zajęcia zajmują więcej czasu rodzicom niż gdyby ich nie było. No ale trzeba mieć własne dzieci aby to wiedzieć.

      • 11 14

      • Tak, bo musicie dzieciaka wszędzie wozić a potem odbierać go. Dlatego wam te ich dodatkowe zajęcia tyle czasu zajmują. Sami wychowujecie niedorajdy życiowe. Zamiast wytłumaczyć dzieciakowi, jak dojechać autobusem/tramwajem/metrem to wy służycie mu jako darmowy szofer. Dzieciak w lot ogarnie, jak obsługiwać smartfon, a nie ogarnie na którym przystanku wsiąść i gdzie wysiąść?!

        • 3 0

    • zgadza się również, w czym problem?

      chcesz kogos zawstydzić ?

      • 1 0

    • bzdury... (1)

      tylko bezdzietny potrafi takie kocopoły napisać. Na zajęcia dodatkowe trzeba zaprowadzić i przyprowadzić, a podczas nich zazwyczaj czekać pod drzwiami, bo wracać do domu się nie opłaca.

      • 2 5

      • Trzeba?! To ten wasz dzieciak to taka niedorajda, że trzeba go wszędzie zawieść a potem zabrać z powrotem? I jeszcze czekacie pod drzwiami? To jest dopiero niańczenie i strata waszego czasu. Sami już swojego życia nie macie, jest tylko dzieciak i dzieciak. A potem na stare lata i tak was kopnie w d***, będzie wiecznie zajęty swoimi sprawami, a na was czasu nie będzie miał. Tymczasem teraz wy tracicie wasz czas. Róbcie zresztą jak chcecie, ale potem nie biadolcie.

        • 1 1

    • Tak, rodzice są zajęci bo to oni pracują by dzieciaka utrzymać (przy wydatnej pomocy podatników oczywiście), a poza tym wszystko w domu ogarniają ponieważ w dzisiejszych czasach dzieciaki obowiązków domowych nie mają. Jest tylko szkoła, zajęcia dodatkowe i zabawa.

      • 1 0

  • Jak byłam dzieciakiem (rocznik '90) (30)

    To miałam sporo zajęć dodatkowych, ale głównie dlatego, że chciałam próbować wielu rzeczy. A to tańce, chór, jakieś zajęcia plastyczne w domu kultury, piłka nożna, kółko teatralne, angielski i inne.
    Do końca liceum został ze mną tylko angielski 2x w tygodniu.
    Rodzice pozwalali mi rezygnować, jeśli czegoś mi się już nie chciało robić.
    Dziś żałuję, że jak mama namawiała mnie na szkołę muzyczną, to w ogóle nie zaczęłam - wolałam biegać z kolegami po podwórku.

    • 41 3

    • Pamiętaj, że zawody artystyczne są owszem (13)

      bardzo popłatne i satysfakcjonujące dla 1% ich praktykujących. Reszta hałturzy na umowach o dzieło często niepłaconych i mających ze sztuką nic wspólnego.

      • 12 7

      • A co do mojej wypowiedzi mają zawody artystyczne?

        Tu chodzi o zajęcia dodatkowe, jakieś zainteresowania.

        • 10 2

      • Nie o to chodzi, by zarabiać na muzyce po szkole muzycznej. Najważniejsze, że (10)

        szkoła muzyczna (ogólnie nauka gry na instrumentach) bardzo mocno rozwija pamięć i ogólne funkcjonowanie mózgu - to świetny trening, dzięki czemu nauka w dalszych etapach edukacji jest znacznie prostsza. Nie mówię tu już o nawykach dyscypliny, konsekwencji czy umiejętności skupienia uwagi (co dziś u przebodźcowanych nastolatków stanowi zmorę).

        • 18 6

        • Nie musisz mi tego mówić (2)

          bo skończyłem średnią muzyczną oraz Asp. Jednak życie jest brutalne więc jeśli chce się zarabiać , to hałtura jest nieunikniona. Vide "Wodzirej" z genialną rolą Sztura.

          • 7 1

          • Ale skąd od razu pomysł, że musisz zarabiać własnie na muzyce?

            Bo skoczyłeś szkołę muzyczną? Sam taką skończyłem, lecz zarabiam zupełnie na czymś innym.

            • 6 3

          • ale przynajmniej masz możliwość żeby hałturzyć

            a ja po ogólniaku mogę dorabiać klepiąc nadgodziny w korpo.

            • 1 0

        • Dokładnie, bardzo trafna wypowiedź

          • 3 1

        • Szkoła muzyczna przede wszystkim zabiera dziecku czas na prawdziwe pasje (2)

          Szkoła muzyczna zabiera dziecku jego życie. Nie wysyłajcie dzieci do tej instytucji, błagam. Już lepiej wysłać na naukę gry na instrumencie.

          A co do rozwoju pamięci - mi 12 lat szkoły muzycznej zniszczyło mózg zaśmiecając go zbędnymi informacjami i nie pozwalając rozwinąć się prawidłowo na relacjach z rówieśnikami. Więc z tym funkcjonowaniem mózgu to jakaś mongolska teoria bo nikt nie dostrzega ile prywatnego czasu które powinno poświęcić na zabawę w najlepszych latach życia dziecko traci na siedzenie w szkolnych ławach

          • 12 6

          • to przykre, że tak zakończyłaś swoją historię z muzyką

            ja skończyłam szkołę muz. 1. stopnia, córka też i obie uwielbiamy grać amatorsko; Córka nawet trochę żałuje, że nie poszła do 2 stopnia, choć miała b. duże szanse na dostanie się, bo 1 stopień skończyła z wyróżnieniem

            • 6 1

          • a co jeżeli pasją dziecka jest właśnie muzyka??

            • 4 0

        • Znany raper O.S.T.R. (ukończona szkoła muzyczna I i II stopnia i akademia muzyczna) (1)

          "Czy to prawda, że już w szkole muzycznej ktoś podciął panu struny przed konkursem?

          Szkołę muzyczną również wspominam niechętnie.

          A akademię muzyczną?

          Jeszcze gorzej. To miejsce, w którym powinno się zaszczepiać w ludziach miłość do muzyki. U mnie tę miłość zabili. "
          Tyle w temacie.

          • 11 3

          • On ogólnie niezbyt lubił naukę.

            Sam przyznawał, że nie zdał z 13 przedmiotów. Jedynie skrzypce zaliczył, więc to tak jakby pytać Kononowicza czy lubił szkołę.

            • 7 3

        • Zgadza się, muzyka rozwija a jak w przyszłości spotka się paru równolatków i postanowi stworzyć super kapele to radość dla społeczeństwa i chluba dla społeczeństwa

          • 1 0

      • Zależy co nazywasz sztuką.

        • 0 0

    • Nie żałuj. Straciłem 12 lat w szkole muzycznej. Zero dzieciństwa i zabawy. (9)

      Zniszczona psychika. Obiady w fast foodach albo kebabie. Nic z tego nie mam poza straconym czasem który naprawdę wolałbym poświęcić na zabawę.

      • 17 4

      • Nie wszystko jest dla każdego (8)

        Jeden się cieszy z tego, inny nie

        • 5 1

        • Ale to był obiektywnie stracony czas (7)

          Zamiast spędzać czas z rodzicami i rówieśnikami siedziałem w ławach i uczyłem się zbędnej teorii, jadłem fast foody zamiast obiady w domu, na wszystko jest czas i miejsce a dziecki wystarczy te 6-7 godzin w normalnej szkole, po co dokładać mu obowiązków?

          • 7 4

          • Jeśli traktowałeś tę szkołę jak przykry obowiązek (6)

            to tak też było. Wszystko zależy od nastawienia. Znam osoby, które by ze szkoły muzycznej nie wychodziły i czerpią ogromne zyski zarówno edukacyjne jak i społeczne. Ta szkoła po prostu nie była dla ciebie. Ale nie oznacza to, że nie jest dla każdego.

            • 4 1

            • Ogromne zyski to bym czerpał, gdyby nauczyli mnie tam czegolowiek z muzyki współczesnej (5)

              Np. chociażby robienie bitów dla raperow na czym zarabia się ogromne pieniądze. Ale szkoła muzyczna jest skostniałą instytucją która zatrzymała się mentalnie w XIX wieku i jest zupełnie zamknięta na muzykę XXI wieku. Kończysz zarabiając śmieszne pieniądze w jakiejś orkiestrze zamiast tworzyć coś na co taktycznie jest popyt i co przynosi realne zyski

              • 2 2

              • Tak czytając twoje wypowiedzi mam poważne wątpliwości czy faktycznie kończyłeś szkołę muzyczną. (4)

                • 3 4

              • Niestety. I stopnia im Grażyny Bacewicz na Dmowskiego (3)

                II stopnia na partyzantów koło Manhattanu w starej synagodze. Stare śmierdzące budynki, instytucje postkomunistyczne. Jedyne co dobrze wspominam to chór, fajny prowadzący i fajni ludzie, pozdrawiam serdecznie chór sm ii st z partyzantow z lat 2004-2008, niestety nazwiska Pana prowadzącego nie pamiętam, ale to był facet który potrafił faktycznie zaangażować i zmotywować.

                • 6 1

              • rozumiem, że męczyłeś się robiąc I stopień (2)

                po kiego poszedłeś do II stopnia???? tego nie mogę pojąć z Twojej wypowiedzi.

                • 2 0

              • Mama mnie szantażowała (1)

                Że jak nie pójdę to będę musiał iść do pracy (13 latek) i dorabiać do budżetu bo nieroba nie będą utrzymywać

                • 0 0

              • To straszne, że matka tak ci muzykę obrzydziła.

                Ja skończyłam 1 st. Też na Dmowskiego w 1992 i wspaniale wspominam ten czas. Chór Też był super no i całą ekipę uczniów miałam super. Moja córka też 6 lat temu skończyła i Też bardzo miło wspomina i twierdzi, że mnóstwo zagadnień z muzyki tzn. teorii wykorzystuje np. w teraźniejszej szkole.

                • 2 0

    • (1)

      Rozumiem o czym mówisz, sama wiesz najlepiej co dla ciebie najlepsze. Ale trudno mi pojąć, jak można żałować tego, co w dzieciństwie czy młodości było najlepsze :)

      • 2 0

      • Na tamten moment robiłam wszystko

        Co dla mnie było najlepsze - wiadomo :)

        • 0 0

    • Nie żałuj (2)

      Nie żałuj, czasu nie cofniesz. Jeśli masz talent i ochotę, to możesz podjąć naukę gry już teraz. Wirtuozem nie będziesz, ale żeby zagrać sto lat czy kolędę przy wigilijnym stole to wystarczy. Zresztą ilu muzyków żyje z muzyki? Niewielu, lepiej robić w życiu coś innego. Pozdrawiam serdecznie

      • 7 0

      • Faktycznie , jest satysfakcja. 10 lat nauki.

        I gramy "sto lat" albo "Dzisiaj w Betlejem" u cioci.

        • 1 0

      • W wieku 65 nauczyłam się na ukulele, dla siebie chałturze hahaha , bardzo miłe uczucie , zawsze marzyłam a mi się nie chciało

        • 2 0

    • Tez żałuje ze nie byli konsekwentni i pozwolili mi zrezygnowac z czegoś, a ja z kolei nie posłuchałam mamy , no trudno już się tego nie odrobi, dlatego rodzice jeżeli dziecko jest w czymś dobre, bądźcie konsekwentni. Warto inwestować i chuchać i dmuchać i podtrzymywać na duchu. Bo nikt się nie zainteresuje waszym dzieckiem jak wy. A inne sprawy odpuścić!!

      • 0 0

  • "Najfajniejsza jest swobodna zabawa, aby być z innymi np. na trzepakach, na placach zabawach." (1)

    zabawa za młodu, dej dej dej na starość

    • 15 10

    • na trzepakach i placach zabaw :) dobre... okoliczne dziadki zaraz drą japę nawet na maluchy.

      starsze sie już nie mieszczą w ogódkowe zjeżdżalnie i piaskownice.. te place zabaw są zabawne.

      • 8 2

  • Zapominaja o jednym (7)

    Najbardziej wartosciowy jest czas dzieci z rodzicami.

    • 45 4

    • tak mówili na wsiach, zebyś za starych zaiwaniał później na starość. (2)

      • 2 13

      • Nie, tak mówią psycholodzy (1)

        • 9 3

        • nie, tak nie mówią.

          • 4 8

    • Nie muszą mówić, taka jest prawda. Przekonasz się z czasem. No chyba, że masz patologiczne klimaty w rodzinie to inny temat

      • 3 0

    • (1)

      A to ciekawe spostrzeżenie. Z moich doświaddczeń wynika, że dzieciaki mają gdzieś czas spędzony z rodzicami. Ich interesują rodzice jedynie w kwestii dania pieniędzy na coś tam, a potem za plecami rodziców można o nich mówić "starzy" albo jeszcze gorzej. Dzieciaka interesuje czas spędzany z rówieśnikami, to oni są dla dzieciaka jakimś guru, a rodzice służą do zapewnienia potomkowi gadżetów, którymi mógłby owym rówieśnikom szpanować. A jeśli nie rówieśnik, to przecież jest smartfon czy komputer pełen gier czy filmów do zapewnienia towarzystwa, spokojnie. Z rodzicami to tylko obciach, nieprawdaż?

      • 2 4

      • Zalezy jakich masz rodzicow.

        • 3 1

    • Lecz muszą to być rodzice, a nie. "suwereni"!

      • 1 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Forum

Wydarzenia

Wystawa budowli z klocków Lego (2 opinie)

(2 opinie)
33 - 35 zł
wystawa

Wystawa dinozaurów Di­no­world (5 opinii)

(5 opinii)
45 zł
wystawa

Unikaj statków, gdzie nie mają zwierząt. Zwierzęta na Darze Pomorza - wystawa czasowa (2 opinie)

(2 opinie)
28 zł
wystawa

Najczęściej czytane