• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Jak wychowuje się dziecko w akademiku?

Agata Rudnik
23 kwietnia 2015 (artykuł sprzed 9 lat) 
  • Dziecko w akademiku? Młodzi rodzice radzą sobie doskonale i poza drobnymi uniedogodnieniami nie widzą innych problemów.

O akademikach krążyły i wciąż krążą legendy. Przede wszystkim te związane z niekończącymi się imprezami i beztroskim życiem studenckim. Jednak nie zawsze tak jest, niektórzy mieszkańcy akademika mają na głowie bardziej wymagające zajęcia, np. wychowywanie dziecka. Jak sobie radzą?



Wyobrażasz sobie mieszkać i wychowywać dziecko w akademiku?

Dom studencki nr 5 przy ul. Polanki w Gdańsku to miejsce, które słynie z rodzinnej atmosfery. Znajduje się tu bowiem 8 "pokoi małżeńskich", w których mieszka obecnie 5 rodzin i 4 samotnie wychowujące dziecko mamy.

- Mieszkamy tu wspólnie z moim chłopakiem Jackiem i naszą 2,5-letnią córeczką Oleną - opowiada Ewelina Lechocka, studentka I roku Filologicznego Studium Doktoranckiego na Uniwersytecie Gdańskim. - W akademikach mieszkałam od początku studiów, a gdy dowiedzieliśmy się, że będziemy mieć dziecko, zamieszkaliśmy w pokoju małżeńskim. Od października będę się zaś starać o miejsce w domu asystenckim.

Czy w akademiku są warunki do tego, by wychowywać dzieci? Nie jest za głośno, za mało przytulnie? Jak połączyć naukę z wychowywaniem? To pytania, jakie najczęściej zadają młodym mamom mieszkającym w akademiku znajomi.

- Kiedy opowiadam znajomym, że wychowujemy dziecko w akademiku, najczęściej się dziwią i zastanawiają, czy panują tu odpowiednie warunki - dodaje Ewelina Lechocka. - Tak naprawdę w "piątce" wszyscy wiedzą, że są tu maluchy, więc nie ma też wielkich i głośnych imprez. Poza tym w pokojach są grube ściany i drzwi. Bardzo ważne jest też, by trafić na odpowiednich ludzi. Łazienkę dzielimy z sąsiednim pokojem, w którym mieszkają dwie studentki. Przyjaźnimy się. Lubią Olenkę i pomagają mi też w opiece nad małą. Nie zawsze jednak było tak kolorowo.

Poza egzaminem z rodzicielstwa studenci muszą też podchodzić do wielu innych testów. Zarywanie nocy nad książką to często w ich przypadku norma.

- Uczę się tylko wtedy, kiedy Olenka śpi. Czasem, np. w trakcie sesji, przyjeżdża do mnie mama i mi pomaga - mówi Ewelina. - W akademiku rodzina spać może za darmo przez trzy dni, potem musi już za swój pobyt zapłacić. W wyjątkowych sytuacjach, czyli właśnie wówczas, gdy trzeba uczyć się do egzaminów, można napisać podanie do rektora, by dana osoba mogła dłużej zostać w pokoju bez żadnych opłat. Zwykle nie ma z tym żadnego problemu. W wakacje w domu studenckim śpią także letnicy. Pomimo, że nasz pokój też przeznaczony jest dla turystów, to jednak zawsze udaje nam się tak wszystko uzgodnić, by na ten czas nie przenosić się.

Wychowywanie dziecka w akademiku oznacza dużą liczbę cioć i wujków, a dla dziecka jest także doskonałą okazją do socjalizacji. Oczywiście liczą się tu koszty, bo pokój rodzinny w domu studenckim to znacznie mniejszy wydatek niż stancja. Łączne opłaty dla pokoju dwuosobowego wynoszą 410 zł w przypadku studentów Uniwersytetu Gdańskiego i 496,80 zł w przypadku absolwentów, studentów innych uczelni i małżonków niebędących studentami. Za pokój jednoosobowy studenci UG płacą 445 zł, zaś pozostałe osoby 534,60 zł. Za dziecko nie płaci się w ogóle.

- Za niecałe 1000 zł mieszkam tu wspólnie z moim chłopakiem Mateuszem i naszą 6-miesięczną Zuzią. W tej cenie nie znaleźlibyśmy nigdzie mieszkania w takiej lokalizacji - podkreśla Małgorzata Bartosiewicz, absolwentka amerykanistyki na UG. - Mój chłopak studiuje obecnie niemcoznawstwo na Uniwersytecie Gdańskim i absolutnie nie narzeka na warunki związane z nauką. W zasadzie jedyną wadą tego miejsca jest wspólny aneks, a więc kuchnia i łazienka, które dzielimy z sąsiadkami z pokoju obok. Przydałoby się mieć takie pomieszczenie na wyłączność. Jeśli zaś chodzi o wyposażenie wnętrza, to podstawowe meble, takie jak szafki, biurka i łóżka są zapewnione, a wszelkie mebelki dla dziecka należy już zorganizować we własnym zakresie.

Po wytężonej nauce przychodzi czas na odpoczynek i wakacje. Często studenci, pomimo przerwy semestralnej, decydują się zostać w akademiku i cieszyć się urokami wspólnego mieszkania.

- W wakacje odbywają się tutaj dość głośne grille, ale ja na szczęście mam pokój z tej strony, po której takich imprez nie ma - mówi Wiktoria Krzemińska, absolwentka filologii germańskiej na UG, mama Niny. - Z córką mieszkamy tu już cztery lata. Kiedy Nina się urodziła, musiałam pisać pracę licencjacką. Było tu jednak na tyle spokojnie, że mogłam jednocześnie pisać, opiekować się dzieckiem i przygotowywać się do egzaminu na studia magisterskie. Myślę, że mieszka się tu lepiej, niż np. na stancji. Na miejscu są też młodzi rodzice, zawsze więc możemy wymieniać się doświadczeniem i pomagać sobie.

Wracając do legend, oto historia pani Małgorzaty z Sopotu, która w latach 80. swoją córkę Olę wychowywała w Domu Studenckim Politechniki Gdańskiej przy ul. Wyspiańskiego w Gdańsku.

- Jak na tamte czasy to akademik Instytutu Okrętowego PG był dość nowoczesny, choć pokoje były bardzo małe i w dodatku podłużne. Na dłuższej ścianie mieściły się 2 pojedyncze łóżka, trzecie łóżko stało we wnęce na przeciwnej ścianie. Oprócz tego były 3 stoliki, 3 krzesła i wisząca szafka kuchenna. Taki pokój trzeba było przystosować dla rodziny - opowiada pani Małgorzata. - Pod oknem lądowała więc wersalka, łóżeczko montowało się we wnęce, a do tego musiało znaleźć się miejsce na dużą deskę kreślarską, która pełniła także funkcje kuchni i stołu. Za deską stały dwa regały z książkami i naczyniami, zestawione ze sobą tyłem w poprzek pokoju. Oddzielały one część kuchenną od naukowej bądź wypoczynkowej. Na każdym piętrze znajdowała się kuchnia, prysznice, toaleta i pralnia. Prawdziwy luksus - śmieje się.

Po 30 latach warunki w akademikach znacznie się poprawiły. Niezapomniana atmosfera współpracy i przyjaźni (na szczęście) pozostała jednak bez zmian.

- Wówczas I i II piętro były piętrami małżeńskimi, ale wszystkie pokoje były już zajęte, więc zamieszkaliśmy w dotychczasowym pokoju taty Oli, na 7. piętrze. Na szczęście była winda, więc nie stanowiło to problemu - wspomina pani Małgorzata. - Ola miała mnóstwo wujów i kilka cioć, bo wydział ten był głównie męski. Wszyscy chętnie wpadali do nas w odwiedziny i pomagali, np. gdy trzeba było wstawić w ogólnodostępnej kuchni gar z pieluchami do wygotowania. Jeden z wujków przychodził zawsze na czas toalety Oli, bo musiałam później wynieść zawartość nocnika do łazienki, a nie zostawiałam córeczki samej w pokoju, gdy nie spała. Na pomoc kolegów można było też liczyć, gdy trzeba było biec w nocy do apteki albo odprowadzić mnie na dworzec PKP. Bo jak tu wsiąść do pociągu z wielkim wózkiem i bagażem pieluch? W akademiku, jak to w akademiku, toczyło się życie studenckie, były głośne imprezy. Wielkim plusem było jednak to, że mieszkanie w nich było tanie, kaloryfery były ciepłe, a z wody można było korzystać bez ograniczeń. Poza tym atmosfera była miła, a Olcia przeżyła - śmieje się pani Małgorzata.

Miejsca

Opinie (79) 4 zablokowane

  • wspolczuje

    Takiego życia, ze dzieci nie mogą wychowywać się w ciepłym domu tylko w akademiku, nie ma co krytykować, mozna im jedynie wspolczuc. Dzieci male maja kolki, a to ząbki ida i pol akademiku to słyszy. Nie...

    • 25 6

  • ja dziecko akademika ;) (2)

    Urodzone w latach 70, i tak mieszkałam z samotną mamą w akademiku. Prawda jest taka że dzieciom mieszkanie w akademiku nie szkodzi, jednak sama nie chciałabym aby obok mnie mieszkało dziecko. Studia to czas żeby sie uczyć bawic i poznawać świat a nie żeby prześlizgiwać się na paluszkach bo dziecko śpi ani kupowac stopery do uszu bo dziecko ząbkuje.

    Reasumując - dziecko w akademiku to pomysł nie najszczęsliwszy jesli wziąść pod uwagę dobrostan innych studentów, dlatego akademik "rodzinny" to dobry pomysł bo i wilk syty i owca cała.

    • 30 3

    • Hmm

      Wziąść?

      • 5 2

    • Nikita, powinnaś wziĄĆ pod uwagę korzystanie ze słownika.

      • 2 2

  • (2)

    Pokoje małżeńskie to chyba tylko z nazwy... Bo te dzieci to nieślubne.
    Za 1000zł (plus opłaty) można wynająć sensowne mieszkanie. Ja wynajmuję 45m kw. w śródmieściu Gdańska za 750zł. Można? Można. Własna kuchnia, łazienka, ładny widok z okna (9 piętro) i żadnej studenckiej hołoty. W życiu bym nie chciała mieszkać w jakimś akademiku.

    • 36 11

    • (1)

      "Bo te dzieci to nieślubne." - serio? A skad taka szuja jak ty moze wiedzec?

      • 4 17

      • Czytanie ze zrozumieniem. Każda studentka z powyższego artykułu mieszka w tym pokoju z chłopakiem, a nie z mężem.

        • 16 3

  • normalnie to ludzie pracujacy

    muszą wynająć sobie lub kupić mieszkanie, zapewnić miejsce w przedszkolu lub zrezygnować z pracy, zrezygnować ze szkoły, planów na przyszłość,nauki, studiów, a tutaj za jakieś grosze ywnajmuja pokój, jeszcze umeblowany, mało im tego, żłobków im sie chce dla dzieci, studia za darmo-przeciez to widac ze to cwaniactwo i jeszcze im źle.

    • 16 17

  • (1)

    Jako dziecko mieszkalam w akademiku i nie wspominam tego dobrze. To nie jest normalne mieszkanie dla normalnych ludzi.

    • 16 5

    • Ja tez jako dziecko mieszkalem w akademiku...i bylo super:)

      • 3 5

  • A ja wynajmuję (1)

    kawalerkę za 1000 zł bez dodatkowych opłat na Przymorzu :) trudno było znaleźć ale udało się. Mieszkanie małe ale lepsze to niż jakiś akademik.

    • 18 3

    • No to super

      • 5 0

  • Ciekawy układ

    Studentka, chłopak i dziecko. Brakuje tylko niestety kobiety i mężczyzny!

    • 28 7

  • (1)

    To głównie ci co z wioch poprzyjeżdzali na studia!!Chleja, kopulują i jeszcze ich utrzymywaj!!!!Świnki pasać....

    • 9 10

    • Odmiana

      Utrzymuj, jeśli już, a nie utrzymywaj.

      • 4 1

  • niech teraz porownaja studenci warunki w Szwecji, Norwegii

    gdzie studenta stac na wynajem mieszkania, gdzie studia ekonomiczne, pielegniarskie trwaja 3 lata a w Polsce 4.5-5 lat. w Polsce musisz byc na studiach codziennie na wykladach , w Szwecji, Norwegii studiujesz w domu, na uczelnie jedziesz 2 razy w tygodniu, no moze czesciej jak masz cwiczenia, ale nie jest to nauka pamieciowka jak w pOlsce.

    • 10 1

  • człowiek i morze (3)

    małżeństwo w dzisiejszych czasach wychodzi już z mody..., w sumie to nie wiadomo po co się żenić / wychodzić za mąż - powiecie, że jestem niedojrzały albo co gorsza nieudacznik jakiś - może..., ale do żeniaczki to mi daleko, jak nie jeszcze dalej ... Taką mam osobowość, mam 33 na karku, nie znoszę określeń typu "singiel", wcale też nie jestem hulaj duszą - po prostu tak wybrałem, dużo pracuję i tyle.

    • 15 9

    • (2)

      Ja tak samo. Po co mi slub. Wspolne konta. Klotnie o wydatki. Ku chwale malzenstwa rejestrowanie samochoduna dwoje etc. Dla mnie to jakies robienie z siebie jednostki ubezwlasnowolnionej wrecz. Jestesmy razem ale nie czuje potrzeby z wypiekami na twarzy sledzenia wydatkow faceta ani zakladania maila w stylu kasia-i-lukasz(malpa)zakochani.pl. Litooooosci.

      • 7 10

      • Powiedz szczerze... nie oświadczył się co?

        • 18 3

      • Oj ten Twój chłop to Ci mąci w głowie, tylko po to żeby ślubu z Tobą nie brać. W życiu nie słyszałam, żeby samochód trzeba było rejestrować na dwoje. Można mieć na siebie, mało tego wiesz, również można mieć osobne konta w banku i niczemu to nie przeszkadza. I dlaczego uważasz, że w małżeństwie jest kłótnia o wydatki a w konkubinacie nie ma? Z doświadczenia wiem, że takie teorie głoszą zwykle dziewczyny, którym się facet nie oświadczył i to facet nie chce się wiązać i brać ślubu. To potem żeby głupio nie wyglądało to się głosi te bzdury o ubezwłasnowolnieniu jednostki itp. Szczerze współczuję.

        • 11 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Forum

Wydarzenia

Wystawa budowli z klocków Lego (2 opinie)

(2 opinie)
33 - 35 zł
wystawa

Wystawa dinozaurów Di­no­world (5 opinii)

(5 opinii)
45 zł
wystawa

Unikaj statków, gdzie nie mają zwierząt. Zwierzęta na Darze Pomorza - wystawa czasowa (2 opinie)

(2 opinie)
28 zł
wystawa

Najczęściej czytane