• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Jak wyglądają święta w gdańskim Domu Dziecka?

Piotr Kallalas
24 grudnia 2021 (artykuł sprzed 2 lat) 
- Już na początku grudnia zaczyna się coś dziać - rozbrzmiewają kolędy, pojawiają się światełka, roznosi się zapach pierników, które dzieci same przygotowują. Pojawiają się prezenty, najpierw na 6 grudnia, a potem w Wigilię - mówi dyrektor ośrodka. - Już na początku grudnia zaczyna się coś dziać - rozbrzmiewają kolędy, pojawiają się światełka, roznosi się zapach pierników, które dzieci same przygotowują. Pojawiają się prezenty, najpierw na 6 grudnia, a potem w Wigilię - mówi dyrektor ośrodka.

- Będzie oczywiście stół z potrawami, będziemy dzielić się opłatkiem, śpiewać kolędy. Dzieci są wyjątkowe i nawet jeśli zmagają się z porzuceniem czy chorobą, to ta dziecięca radość i spontaniczność towarzyszy im na co dzień - mówi Ilona Puckowska-Pociask, dyrektor Domu im. J. Korczaka - regionalnej placówki opiekuńczo-terapeutycznej w Gdańsku. Rozmawialiśmy o tym, jak epidemia wpłynęła na życie podopiecznych, o formach wsparcia i okresie świątecznym w placówce.



Jakie dzieci znajdują się obecnie w Domu Korczaka?

Czy był(a)byś w stanie zaadoptować cudze dziecko?

Ilona Puckowska-Pociask: Placówka dla dzieci porzuconych przez swoich rodziców znajduje się pod tym adresem od ponad 70 lat. Na początku było to miejsce dla małych dzieci, potem nieco starszych, natomiast obecnie - od 10 lat - opiekujemy się dziećmi niepełnosprawnymi lub obciążonymi różnego rodzaju schorzeniami, których rodzice z różnych względów nie mogą się nimi zajmować. Obecnie w naszym ośrodku przebywa 45 dzieci - najmłodsze ma 10 miesięcy, a najstarsze 14 lat.

Wszystkie dzieci tworzą jeden, wspólny dom?

Mamy trzy grupy opiekuńczo-wychowawcze, ale faktycznie zamysł jest taki, żeby był to po prostu dom dla dzieci. Wydaje się, że dziecko zżyte z otoczeniem i opiekunami miałoby problem z przenosinami do kolejnej grupy wiekowej. Natomiast obecnie zastanawiamy się nad stworzeniem grupy dla osób najstarszych, bowiem nastolatki mają nieco inne potrzeby. Nie ma też górnej granicy wieku. Obecnie w naszym domu znajduje się 13-latek, który jest tutaj od urodzenia, bowiem został pozostawiony przez rodziców w szpitalu. Nie wyobrażamy sobie, aby musiał teraz zmieniać nasz dom na inną placówkę. Docelowo Gdańska Fundacja Korczaka myśli o stworzeniu miejsca dla starszej młodzieży wchodzącej w dorosłość, gdzie osoby będą mogły realizować swoje zainteresowania i docelowo żyć.

Jak wyglądają święta w Domu Dziecka?

Bardzo lubimy ten okres. Już na początku grudnia zaczyna się coś dziać - rozbrzmiewają kolędy, pojawiają się światełka, roznosi się zapach pierników, które dzieci same przygotowują. Pojawiają się prezenty, najpierw na 6 grudnia, a potem w Wigilię. Atmosferę tworzą same dzieci, widać, że są podekscytowane, i to udziela się wszystkim.

  • Dom im. Janusza Korczaka - Regionalna Placówka Opiekuńczo-Terapeutyczna w Gdańsku
  • Dom im. Janusza Korczaka - Regionalna Placówka Opiekuńczo-Terapeutyczna w Gdańsku
  • - Już na początku grudnia zaczyna się coś dziać - rozbrzmiewają kolędy, pojawiają się światełka, roznosi się zapach pierników, które dzieci same przygotowują. Pojawiają się prezenty, najpierw na 6 grudnia, a potem w Wigilię - mówi dyrektor ośrodka.
  • Dom im. Janusza Korczaka - Regionalna Placówka Opiekuńczo-Terapeutyczna w Gdańsku
Czy epidemia wpłynęła na świętowanie?

Dużej zmiany nie ma, tyle że przed pandemią siadaliśmy wszyscy przy wspólnym stole, a od zeszłego roku spędzamy je w grupach. Będzie oczywiście stół z potrawami, będziemy dzielić się opłatkiem, śpiewać kolędy. Dzieci są wyjątkowe i nawet jeśli zmagają się z porzuceniem czy chorobą, to ta dziecięca radość i spontaniczność towarzyszy im na co dzień.

W takim razie COVID-19 w ogóle oddziałuje na funkcjonowanie ośrodka?

Jeśli chodzi o naszą placówkę, to właściwie nic się nie zmieniło - jesteśmy tu cały czas dla dzieci. Obecnie część dzieci z jednej z grup przebywa na kwarantannie, jednak mamy wypracowane nasze własne schematy, które już funkcjonują. Fakt pozostania w domu ze względu na naukę zdalną nie wpływa na zmianę organizacji dnia. Mamy też odpowiedni sprzęt i miejsce, aby zapewnić nauczanie. Oczywiście, zawieszenie zajęć stacjonarnych stanowi znaczne obciążenie dla dzieci, które tęsknią za szkołą. Tam mają fajne towarzystwo i dla nich jest to cząstka własnego świata. Są przywiązane do swoich szkół i na tym opierają swój byt. W momencie gdy są tego pozbawione, jest im po prostu trudno.

Dlaczego dziecko jest zabierane od rodziców biologicznych?

Najczęściej z powodu uzależnienia od narkotyków lub alkoholu czy kwestii przemocowej. Od mniej więcej pięciu lat obserwujemy narastające przypadki alkoholizmu matek. Wydaje się, że około 90 proc. dzieci, jakie trafiają do ośrodka, cierpi na zespół FASD. Dodatkowo najczęściej trafiają do nas dzieci ze szpitali, np. jest telefon, że dziecko ma trzy miesiące, urodziło się w fatalnym stanie, bo matka całą ciążę piła, i obecnie nie można jej zlokalizować. Są to dzieci często wymagające stałej, specjalistycznej opieki, np. w postaci założonej sondy dojelitowej. Obecnie przebywa u nas 10-miesięczny chłopczyk z wadą serca, którego mama pozostawiła w szpitalu. Czekamy na operację, która odbędzie się w Warszawie. Już dwoje naszych dzieci było operowanych w stolicy. Co ciekawe, podopieczni znaleźli potem bardzo szybko rodziny adopcyjne. Mamy nadzieję, że ta szczęśliwa passa utrzyma się również i tym razem.

Często udaje się znaleźć dom adopcyjny?

Jako placówka opiekuńczo-terapeutyczna formalnie nie jesteśmy ośrodkiem szukającym rodzin dla podopiecznych, chociaż tak naprawdę również intensywnie działamy w tym temacie. Natomiast trzeba podkreślić, że do ośrodków adopcyjnych najczęściej zgłaszają się rodzice chcący przyjąć do domu małe dziecko i mający często swoje określone wyobrażenia. Zazwyczaj dziecko ma być zdrowe i bez obciążeń - każdy rodzic ma do tego prawo i nie jest to nic dziwnego.

My natomiast takich dzieci nie mamy. Po pierwsze, nasi podopieczni są obciążeni, bowiem zostali porzuceni, a zerwane więzi i brak opieki matczynej pozostawiają piętno w okresie szpitalnym. Do tego dochodzi obciążenie niepełnosprawnością bądź chorobą. Można powiedzieć, że u nas jest adopcja odwrócona. Najpierw jest to poznanie dziecka, rozkochanie, a następnie chęć adopcji.

Obserwujecie szczęśliwe historie?

Dosłownie w ubiegłym tygodniu nasze 1,5-roczne dziecko trafiło do rodziny adopcyjnej. Natomiast smutne jest to, że to miejsce wypełniło się błyskawicznie - jest cała kolejka dzieci oczekujących, które obecnie przebywają w szpitalu lub rodzinie zastępczej.

Zapotrzebowanie jest bardzo duże, a my jesteśmy jedyną taką placówką w regionie. Warto dodać, że dziecko powinno funkcjonować w rodzinie zastępczej przez pewien okres, by następnie potem wrócić do rodzica - w praktyce tak się jednak nie dzieje. Jeżeli dziecko jest zabierane od rodziców biologicznych, to bardzo często rodzina zastępcza staje się rodziną docelową.

Czy do Domu Korczaka trafiają również starsze dzieci?

Do naszego domu dostają się zarówno dzieci w wieku niemowlęcym, jak i starsze dzieci. Natomiast pamiętajmy, że organizujemy miejsce, które musi być bezpieczne dla wszystkich dzieci, zarówno dla tych, które się tutaj wychowują, jak i dla tych, które do nas przychodzą. Dlatego dziecko 13-letnie wymagające wsparcia psychoterapeutycznego, zagrożone demoralizacją i mające szereg indywidualnych problemów - niekoniecznie do nas trafi. Nie jesteśmy placówką wsparcia psychiatrycznego. Natomiast wszystkie dzieci mieszkające w Domu Korczaka mają pewien poziom niepełnosprawności bądź cierpią na różne schorzenia. W placówce jesteśmy w stanie zagwarantować zarówno zajęcia rehabilitacyjne, jak i wsparcie fizjoterapeutyczne pod nadzorem lekarza.

Czy zdarza się, że dziecko nadal ma kontakt z biologicznymi rodzicami?

Nie jest to powszechne. Mniej więcej pięcioro naszych dzieci ma kontakt z rodzicami. Zwykle sytuacja wygląda tak, że widzimy, iż powrót do rodziców biologicznych nie jest możliwy, ale po konsultacji z psychologiem stwierdzamy, że kontakt będzie miał korzystny wpływ na dziecko. Dzieci bardzo czekają na taki kontakt - telefoniczny czy osobisty, zawsze przeprowadzany w obecności opiekuna, która czuwa nad bezpieczeństwem. Mieliśmy natomiast sytuację, kiedy mama była przemocowa, a sąd uparł się, że musi zostać zorganizowane spotkanie. Doszło do jednego spotkania i nie zgodziliśmy się na kolejne. Dziecko było przez długi czas zestresowane po tej wizycie.

A sytuacje, kiedy dziecko wraca do rodziców?

Pamiętam sytuację, kiedy w szpitalu pielęgniarki przestrzegały nas przed kontaktem z matką malucha. Spokojna rozmowa i praca z rodzicami czasami skutkuje. Okazało się, że po dwóch latach dziecku udało się wrócić do swoich pierwotnych rodziców. Natomiast takie sytuacja niestety należą do rzadkości. Aby odwiedzać dziecko, należy stosować się do pewnych zasad, a rodzice często nie są w stanie ich dotrzymać i nie ma pola do współpracy.

Czy w okresie świątecznym jest potrzebne wsparcie? Jak można pomóc?

Dzieci napisały już listy do Świętego Mikołaja i mamy przygotowane wszystkie paczki na święta. Najlepiej jednak zadzwonić i zapytać - na pewno zawsze są potrzebne środki czystości, zabawki, ubranka i słodycze. Należy pamiętać, że nie przyjmujemy używanych rzeczy - chodzi o względy sanitarne, a także fakt, że chcemy dać naszym dzieciom to, co najlepsze. Coraz częściej osoby wspierają nas też kartami podarunkowymi czy organizacją animacji czy teatrzyku. Najważniejsza jest jednak obecność, bo tylko tego nie jesteśmy w stanie zaspokoić w 100 proc. Pandemia zdecydowanie ograniczyła liczbę wolontariuszy. W pewnym momencie musieliśmy zamknąć program i dzieci bardzo mocno to przeżywały - płakały, bo np. nie mogły w piątek wyjechać do cioci. Organizowaliśmy rozmowy na kamerach, ale to nie zastąpi bezpośredniej relacji.

- Dosłownie w ubiegłym tygodniu nasze 1,5-roczne dziecko trafiło do rodziny adopcyjnej. Natomiast  smutne jest to, że to miejsce wypełniło się błyskawicznie - mówi dyrektor placówki. - Dosłownie w ubiegłym tygodniu nasze 1,5-roczne dziecko trafiło do rodziny adopcyjnej. Natomiast  smutne jest to, że to miejsce wypełniło się błyskawicznie - mówi dyrektor placówki.
Na czym dokładnie polega wolontariat i status rodziny zaprzyjaźnionej?

Jest to dla nas właściwie najważniejsza forma pomocy. Dziecko potrzebuje osoby bliskiej - wolontariusza, który deklaruje, że raz w tygodniu będzie miał czas na spotkania. Stałość jest najważniejsza i proszę uwierzyć - nie jest łatwo o takie osoby. Rodzina zaprzyjaźniona może natomiast spędzać czas z dziećmi poza placówką, w tym wyjeżdżać na wakacje. Dzieci mające takie wsparcie są pewniejsze siebie, świadome obecności bliskiej osoby, której mogą się wyżalić. Wiedzą, że czeka na nie coś dobrego, np. wspomniany wyjazd, nawet na weekend. Żyją nadzieją i cieszą się, że zbliża się piątek. Obecnie mamy pięć takich rodzin. Natomiast dzieci bez takiej możliwości głośno o tym mówią - że chcą mieć swoich gości, swoją rodzinę.

Czy trudno jest znaleźć chętnych?

Na pewno, ale bardzo ważna jest weryfikacja zapału. Zdarzają się sytuacje, że wolontariusz traci chęci i przestaje wizytować. Jest to trudne dla dziecka, a były takie historie - przychodziły osoby i  po paru miesiącach okazywało się, że np. muszą wyjechać z Trójmiasta. Z każdą kolejną taką sytuacją jesteśmy bardziej uważni i wyczuwamy osoby, które nie traktują tego poważnie. Warto dodać, że tworzymy pewną wspólnotę. Wszystkie rodziny zaprzyjaźnione wyrosły wcześniej z wolontariatu, a większość rodzin zastępczych lub adopcyjnych właśnie z zaprzyjaźnionych.

Miejsca

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (36)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Forum

Wydarzenia

Wystawa budowli z klocków Lego (2 opinie)

(2 opinie)
33 - 35 zł
wystawa

Wystawa dinozaurów Di­no­world (4 opinie)

(4 opinie)
45 zł
wystawa

Unikaj statków, gdzie nie mają zwierząt. Zwierzęta na Darze Pomorza - wystawa czasowa (1 opinia)

(1 opinia)
28 zł
wystawa

Najczęściej czytane