• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Kiedy do szkoły się nie chodzi - edukacja domowa w trójmiejskim wydaniu

Magdalena Raczek
5 lutego 2018 (artykuł sprzed 6 lat) 
Edukacja domowa jest formą kształcenia, w której odpowiedzialność za proces nauczania dzieci w miejsce szkoły biorą na siebie rodzice lub prawni opiekunowie. Edukacja domowa jest formą kształcenia, w której odpowiedzialność za proces nauczania dzieci w miejsce szkoły biorą na siebie rodzice lub prawni opiekunowie.

Edukacja domowa to obecnie coraz bardziej popularny trend w nauczaniu, w Polsce jednak wciąż pozostaje zjawiskiem niszowym. Ma swoich zwolenników, którzy przekonują, że to świetna metoda na szybsze przyswajanie wiedzy, ale też przeciwników, którzy twierdzą, że to "chowanie dzieci pod kloszem". Z takiej edukacji alternatywnej coraz częściej korzystają też osoby, które czują niechęć bądź sprzeciw wobec edukacji systemowej.



Kiedy można uczyć dziecko w domu?



Domowa edukacja jest według ciebie:

W 2017 roku polskich dzieci uczących się w domu było ponad 14 tysięcy - rok wcześniej 3 tysiące mniej. W tym aż 846 uczniów z Trójmiasta. To wciąż niewiele w porównaniu np. z USA, gdzie około 2 mln dzieci nie chodzi do szkoły, co stanowi 10 proc. wszystkich tamtejszych uczniów. Tzw. homeschooling popularny jest również w Irlandii, Wielkiej Brytanii, Kanadzie czy Australii. Badania, które tam przeprowadzono wykazały, że dzieci uczące się w domu osiągają lepsze wyniki w nauce (nawet o 30 proc.) niż ich rówieśnicy uczęszczający do tradycyjnych szkół.

Domowa nauka w Trójmieście



Jaka jest skala tego zjawiska w Trójmieście? Jak podaje Kuratorium Oświaty w Gdańsku - dane dotyczące liczby uczniów objętych nauczaniem domowym - uczących się poza szkołą za zgodą dyrektora szkoły w Trójmieście wg danych z Systemu Informacji Oświatowej (SIO) - SIO (stan na dzień 30.IX.2017) mówią o 846 uczniach korzystających z edukacji domowej. Największa liczba uczniów to uczniowie na poziomie szkoły podstawowej - 724 osoby w Gdańsku (dla porównania: 78 osób w gimnazjum, 26 w liceum), a także zaledwie 13 uczniów w Gdyni i jedna osoba w Sopocie oraz pojedyncze przypadki innych szkół (tj. technikum, szkoła specjalna).

Realizacja obowiązku szkolnego



W Polsce na edukację domową (określana skrótowo ED) pozwala ustawa o systemie oświaty z dnia 7 września 1991 r. z późniejszymi zmianami (Dz. U. 2004 r., nr 256, poz. 2572), mówiąca o "realizacji obowiązku szkolnego poza szkołą". Każdy rodzic ma bowiem prawo decydowania o formie edukacji swojego dziecka, zgodnie z tym, co mówi Polska Konstytucja (artykuł 70, punkt 30): "Rodzice mają wolność wyboru dla swoich dzieci szkół innych niż publiczne".

Polski system edukacji daje trzy możliwości na spełnianie "obowiązku szkolnego": stacjonarnie, indywidualnie i w trybie kształcenia domowego. W każdym z tych trybów dziecko zostaje uczniem konkretnej szkoły, realizuje podstawę programową, a na zakończenie roku szkolnego otrzymuje świadectwo po uprzednim zdaniu egzaminów - jeśli takowe są wymagane. Dzieci w domu mogą się uczyć samodzielnie lub pod opieką rodziców, krewnych, starszego rodzeństwa, guwernerów lub nauczycieli prywatnych, a w szkole muszą zdawać jedynie egzaminy z poszczególnych przedmiotów.

Edukacja domowa jest formą kształcenia, w której odpowiedzialność za proces nauczania dzieci w miejsce szkoły biorą na siebie rodzice lub prawni opiekunowie. Edukacja domowa jest formą kształcenia, w której odpowiedzialność za proces nauczania dzieci w miejsce szkoły biorą na siebie rodzice lub prawni opiekunowie.

Czym jest edukacja domowa?



Tak definiuje pojęcie edukacji domowej jedna z kilku istniejących w Polsce instytucji wspierających taki rodzaj nauki, czyli Fundacja Edukacji Domowej:

- Edukacja domowa jest formą kształcenia, w której odpowiedzialność za proces nauczania dzieci w miejsce szkoły biorą na siebie rodzice lub prawni opiekunowie. Tworząc program i wybierając metody kształcenia swoich pociech, organizują ich edukację w sposób zindywidualizowany - adekwatnie do wieku, potrzeb, predyspozycji i zainteresowań, przy zachowaniu zgodności z wymaganym na danym poziomie kształcenia zakresem wiedzy. Dzieci korzystające z trybu nauczania domowego zostają zapisane do stacjonarnej szkoły, w której formalnie są uczniami, jednak nie uczęszczają na tradycyjne lekcje. Zamiast nich biorą udział w zajęciach poza systemem szkolnym, zaś jakość oraz cele tych zajęć określają rodzice bądź opiekunowie, którzy - wbrew pozorom - nie muszą posiadać wykształcenia pedagogicznego. Domowe nauczanie w Polsce reguluje ustawa, pozwalająca na naukę dziecka w domu za zgodą dyrektora szkoły, do której jest ono zapisane. Dziecko nie traci więc całkowicie więzi z ze szkołą - po każdym roku nauki zobowiązane jest zdać egzaminy klasyfikacyjne, weryfikujące wiedzę nabytą w trakcie nauczania domowego. Takie nauczanie może przybierać różne formy, w zależności od kreatywności rodziców i preferowanych przez nich metod - korzystania z tradycyjnych, jak i nowoczesnych rozwiązań edukacyjnych.

Dlaczego rodzice wybierają naukę poza szkołą?



Rodzice, którzy wybierają naukę poza szkołą, wskazują zwykle na te same powody: nieudolność i niewydolność tradycyjnego systemu edukacji, niezgodę na unifikację ucznia i brak indywidualnego podejścia tak do człowieka, jak i do nauczania (każdy z nas jest inny i każdy z nas przyswaja wiedzę w innym tempie, innymi metodami i różne rzeczy nas interesują), chęć ochrony dziecka przed niebezpieczeństwami: złym towarzystwem, przemocą rówieśniczą, wysokim czynnikiem stresu, niezgodę na blokowanie potencjału przez sztywny system edukacji, a także kwestie osobiste: chęć wzmocnienia rodzinnych więzi, poczucie rodzicielskiej misji do wychowania własnego dziecka wg swoich zasad, większą mobilność i możliwość wyboru alternatywnych ścieżek edukacji.

Z edukacji domowej korzystają również osoby często podróżujące lub zmieniające miejsca zamieszkania oraz te, przebywające na stałe za granicą, jak również dzieci przewlekle chore lub czasowo chorujące, dla których problematyczne jest uczęszczanie na tradycyjne lekcje.

- Jako nauczyciel uważam, że dobre jest wszystko to, co służy naszym dzieciom i nam - rodzicom. Jeżeli czujemy, że nasze dziecko lepiej będzie rozwijało się w domowej atmosferze i mamy do tego odpowiednie warunki, to edukacja domowa jest świetną alternatywą dla tradycyjnej szkoły. W dzisiejszym zabieganym świecie edukacja domowa jest jednak moim zdaniem dużym wyzwaniem, w szczególności, gdy sami musimy sprawować pieczę nad przyswajaniem przez nasze dziecko materiału edukacyjnego i godzić to z pracą zawodową oraz wychowaniem rodzeństwa naszego osobistego ucznia. Wydaje mi się, że wiele rodzin, które zdecydowały się na edukację domową swoich dzieci zawiodło się na polskim systemie edukacyjnym lub na konkretnej szkole, a może i na nauczycielu - mówi Karolina Lange-Wyszyńska, nauczycielka języka polskiego w Szkole Podstawowej CET i Sopockiej Akademii Tenisowej.
Edukacja domowa jest formą kształcenia, w której odpowiedzialność za proces nauczania dzieci w miejsce szkoły biorą na siebie rodzice lub prawni opiekunowie. Edukacja domowa jest formą kształcenia, w której odpowiedzialność za proces nauczania dzieci w miejsce szkoły biorą na siebie rodzice lub prawni opiekunowie.
Takiego właśnie zawodu doświadczyła rodzina pani Agaty, która zdecydowała się na edukację domową.

- Szymon do szkoły chodził od pierwszej do szóstej klasy, w połowie szóstej klasy przeszliśmy do edukacji domowej. Tamten czas edukacyjny mój syn przeżywał bardzo ciężko. Szymek wielokrotnie mi powtarzał, że nie lubi chodzić do szkoły. Bywał często smutny, sfrustrowany, zmęczony hałasem, zdarzało się, że był nierozumiany przez nauczycieli. Syn miał zaniżone poczucie własnej wartości, często mówił źle o sobie. Teraz jest zupełnie inaczej. W grudniu zdał już cały materiał z historii, wystarczył miesiąc, aby zaliczyć cały rok szkolny. Jego poczucie wartości kształtuje się, bardzo dobrze mówi o sobie. Poprzez to, że sam obserwuje, ile jest w stanie zrobić, doświadcza, jak ciekawa może być nauka - mówi Agata Ryżlewicz, ucząca swojego syna w domu.

ED w kilku krokach



Jakie formalności należy spełnić, by móc przystąpić do tzw. homeschoolingu? Rodzice, chcący wziąć odpowiedzialność za kształcenie swojego dziecka w domu, muszą najpierw uzyskać opinię publicznej poradni psychologiczno-pedagogicznej, następnie znaleźć szkołę, na terenie województwa swojego zamieszkania, której dyrekcja zgodzi się na spełnianie obowiązku szkolnego przez dziecko poza szkołą. Wówczas domowy uczeń otrzymuje legitymację szkolną, a następnie świadectwa ukończenia kolejnych klas po zdaniu danych egzaminów. W praktyce może się to różnić - zależnie od konkretnej placówki, jak i indywidualnego podejścia danego dyrektora, który określa warunki.

Najwybitniejsi uczyli się w domu



Zanim masowo zaczęły powstawać szkoły, a uczęszczanie do nich stało się obowiązkowe (XX wiek) uczenie w domu było czymś naturalnym i powszechnym. Dzieci z rodzin wyższych stanów uczyła matka lub guwernantka, dopiero później były wysyłane do szkół ze stancjami. W domu uczeni byli wybitni twórcy, politycy i naukowcy tj.: Pascal, Leonardo da Vinci, Stanisław August Poniatowski, Agatha Christie, Witkacy, Christopher Paolini, Samuel Ting, Albert Einstein, Hans Christian Andersen, Mark Twain (autor słynnych słów: "Nigdy nie dopuściłem do tego, żeby szkoła przeszkadzała mi w kształceniu się"), Winston Churchill, Yehudi Menuhin, Elżbieta II czy André Stern - autor książki "I nigdy nie chodziłem do szkoły".

Technologia ułatwia domową naukę



Dziś - w dobie rozwiniętych technologii, gdy w sposób nieograniczony i powszechny możemy korzystać z wiedzy za pomocą internetu, aplikacji edukacyjnych i mobilnych urządzeń, które nam to ułatwiają - zdobywanie wiedzy stało się nie tylko łatwiejsze, ale i bardziej demokratyczne. Istnieje ponadto Centrum Nauczania Domowego, działające na terenie całego kraju, oferujące swoim uczniom dostęp do Internetowej Platformy Edukacyjnej, która zawiera profesjonalne scenariusze lekcyjne, liczne materiały edukacyjne, gry i zabawy, repetytoria dla rodziców, poradniki nauki ułatwiające pełnienie obowiązków nauczyciela, webinaria, czyli lekcje on-line prowadzone przez wykwalifikowanych nauczycieli. Pomoce naukowe są ponadto skonstruowane w formie interaktywnej.

Dzieci trzymane "pod kloszem"?



Przeciwnicy edukacji domowej najwięcej uwag mają do braku socjalizacji dzieci "zamykanych" w domu, trzymanych "pod kloszem" przez rodziców. Tymczasem prawda jest taka, że takie osoby większość czasu swojej edukacji spędzają poza domem: w centrach naukowych i kultury, w parkach, galeriach, muzeach, na placach zabaw, w lesie, w zoo, w klubach sportowych, chodzą na różne zajęcia artystyczne i językowe, na basen, itd. Na "lekcje" poświęcają najwyżej 2-3 godziny dziennie, a resztę czasu spędzają na wycieczkach, podczas eksperymentów i w trakcie zabaw. Rodzice bardzo dbają o to, aby ich dziecko nawiązywało jak najwięcej kontaktów z rówieśnikami. Wyniki badań potwierdzają zresztą, że dzieci edukujące się domowo są co najmniej tak samo dobrze uspołecznione, jak dzieci uczące się w tradycyjnym modelu edukacji.

Edukacja domowa jest formą kształcenia, w której odpowiedzialność za proces nauczania dzieci w miejsce szkoły biorą na siebie rodzice lub prawni opiekunowie. Edukacja domowa jest formą kształcenia, w której odpowiedzialność za proces nauczania dzieci w miejsce szkoły biorą na siebie rodzice lub prawni opiekunowie.

To nie wakacje, ważna jest samodyscyplina



Wielu rodziców podkreśla, że pozytywy płynące z edukacji domowej są ogromne: indywidualny tok nauki, większa mobilność, skupienie na relacji, swobodny harmonogram dnia, możliwość podróżowania i nauki poza domem itd. Jednak wiele osób przyznaje też, że wymagałoby to rezygnacji przynajmniej jednego rodzica z życia zawodowego, a dziecko obliguje to do samodyscypliny, którą niestety nie każdy uczeń może się poszczycić.

- Rozważałam przejście mojego syna na edukację domową, ale zdaję sobie sprawę z tego, że jest to ogromne wyzwanie, w szczególności dla rodziców. Często po powrocie z pracy do domu nie mam czasu, aby spokojnie sprawdzić synowi pracę domową, nie mówiąc już o wspólnym uczeniu się i wiem, że "ogarnięcie" przeze mnie nauki wszystkich przedmiotów graniczyłoby z cudem. Poza tym samodyscyplina dziecka też jest ważna, bo uczeń musi mieć świadomość, że nauka w domu to nie wakacje - dodaje Karolina Lange-Wyszyńska.
Jest to jednak kwestia indywidualna - wszystko zależy od sytuacji zawodowej rodziców, od tego, czy uczymy jedno czy wiele dzieci, a także od predyspozycji samego dziecka.

- Edukacja domowa wcale nie jest trudna, mój Szymon spędza około 3-4 godz. dziennie na nauce. Jest wypoczęty, radosny, ma czas na czytanie książek, na poszukiwanie własnych zainteresowań, ma więcej energii na własne hobby. Nasza nauka przebiega 1 do 1, czyli moja koncentracja jest skupiona tylko na moim dziecku - czego nie rozumie, mam możliwość swobodnego mu wytłumaczenia. Jak każdy rodzic swojemu dziecku - mogę wytłumaczyć to z miłością, cierpliwością, bez frustracji, a przede wszystkim w ciszy i skupieniu... Szymek często jest zaskoczony i dumny z samego siebie, że jest w stanie zrobić takie zadania, których nie był w stanie zrozumieć, gdy chodził do szkoły. Spotyka się z rówieśnikami, z którymi lubi przebywać, ma dużo energii, aby chodzić na piłkę nożną. Dodatkowo chodzi na naukę angielskiego, ponieważ ja nie jestem w stanie nauczyć go języka obcego - twierdzi Agata Ryżlewicz.
Edukacja domowa jest formą kształcenia, w której odpowiedzialność za proces nauczania dzieci w miejsce szkoły biorą na siebie rodzice lub prawni opiekunowie. Edukacja domowa jest formą kształcenia, w której odpowiedzialność za proces nauczania dzieci w miejsce szkoły biorą na siebie rodzice lub prawni opiekunowie.

Parasolowe szkoły w Trójmieście



Jeśli sami nie jesteśmy w stanie podołać edukacji domowej, potrzebujemy wsparcia, a nie możemy na nie liczyć wśród znajomych, to warto poszukać pomocy. W Trójmieście działają szkoły i instytucje, które wspierają edukatorów domowych. Szkoły te, określane jako "parasolowe" lub "przyjazne" edukacji domowej, to placówki, które znają specyfikę nauczania dzieci poza szkołą i ją akceptują. Należy do nich np. Chrześcijańska Szkoła Montessori, która od 2013 roku realizuje program, polegający na profesjonalnym wspieraniu rodziców dzieci uczących się w domu poprzez: warsztaty edukacyjne i wychowawcze, możliwość uczestniczenia w wycieczkach do miejsc nauki i kultury, wypożyczalnie materiałów Montessori i książek wychowawczych, organizację popołudniowych zajęć.

Z kolei w International School of Gdansk rodzice z dzieckiem mogą uczestniczyć w imprezach ogólnoszkolnych i klasowych (wyjścia do teatru, na koncert, wycieczkę), brać udział w ogólnopolskich lub międzynarodowych konkursach, itp. W Pruszczu Gdańskim działa Akademia Montessori Niepubliczna Szkoła Podstawowa założona przez Marzenę Reszke, wieloletnią edukatorkę domową swoich dzieci. W Gdańsku natomiast od września 2014 roku istnieje szkoła demokratyczna Kalejdoskop, będąca alternatywą dla tradycyjnego, powszechnego modelu edukacji.

Mniej tradycyjnie w tradycyjnych szkołach



Jednak również uważane za "tradycyjne" szkoły wychodzą naprzeciw różnym potrzebom i oczekiwaniom uczniów oraz ich rodziców.

- Od kilku lat Sopocka Akademia Tenisowa poza tradycyjnym, stacjonarnym nauczaniem prowadzi zajęcia metodą e-learningu. Miałam przyjemność przez kilka lat pracować z uczniami gimnazjum tym właśnie trybem i moim zdaniem ta forma nauczania jest świetnym wyborem np. dla dzieci wyczynowo uprawiających sport, które często wyjeżdżają na obozy, zgrupowania itp. Dziecko dostaje od nauczyciela wyznaczony zakres materiału, zestaw ćwiczeń i termin zaliczenia, w szkole może pojawić tylko kilka razy w roku na dwu-, trzydniowe sesje. Przez cały rok szkolny pozostaje w kontakcie internetowym z nauczycielem prowadzącym dany przedmiot i zawsze może liczyć na pomoc pedagoga, nawet jeśli przebywa na drugiej półkuli. Z kolei Szkoła Podstawowa CET stawia główny nacisk na to, aby uczeń jak najwięcej czasu na edukację poświęcał właśnie w szkole, a nie w domu. Oferta zajęć dodatkowych jest tak szeroka, że każde dziecko znajdzie na pewno to, czym najbardziej się interesuje, a po zajęciach szkolnych ma czas wolny. Najważniejsze jest chyba to, że mamy w Trójmieście szerokie spektrum wyboru drogi edukacji naszych dzieci i każda z nich będzie dla nas świetnym wyborem, jeśli spełnia nasze wymogi i potrzeby dzieci - przyznaje Lange-Wyszyńska.

Miejsca

Opinie (135) 7 zablokowanych

  • mam nadzieję, że rodzice słono płacą za takie fanaberie i nie płacimy za to z naszych podatków! (13)

    • 25 101

    • niby komu? I za co właściwie mają rodzice płacić?

      za to że ich dzieci nie korzystają ze szkoły?

      • 51 5

    • Alez płacimy (5)

      Tym parasolowym szkołom. To ze względu na nadużycia ograniczono środki wypłacane tym szkołom.

      • 4 16

      • (3)

        a konkretnie jakie nadużycia?

        • 11 1

        • katoszamanizm w szkołach (2)

          obraza człowieczeństwa

          • 3 2

          • Lepszy Allah czy Żyd? (1)

            • 0 2

            • żyda to masz właśnie w katoszamanizmie

              • 0 0

      • :)

        Niby dlaczego nie mielibyśmy płacić???? My Rodzice tych dzieci też płacimy podatki i z nich płacone są fanaberie innych Rodziców czyli szkoły

        • 6 2

    • Placimy (1)

      I bardzo dobrze, bo dzieci kształcą się i nie szkolaa rodzic dostaje tą kase.

      • 1 4

      • tę kasę jeżeli już

        a rodzice nic nie dostaję, dotacja idzie w całości do szkoły, w której dziecko zdaje egzaminy

        • 11 2

    • (1)

      a co cie to obchodzi? jestesmy w wolnym kraju kazdy ma wybor...

      • 8 3

      • buahaha

        • 1 4

    • ale za co konkretnie? Za egzaminy w szkole? Myślę, że nie płacimy, bo odbywają się one w ramach pensum pracujących tam nauczycieli. Edukacja domowa to chyba raczej obciążenie dla rodziny i odciążenie państwa PL z obowiązku kształcenia dzieci.

      • 13 1

    • Grażyna! Dlaczego Cię nie ma w kuchni?!?!

      tylko na forum siedzisz i i o edukacji piszesz?

      • 1 2

  • (6)

    Podejscie nauczycieli do uczniow powinno byc bardziej zindywidualizowane, mniejsze grupy, ciekawe projekty, wtedy rodzice nie musieliby szukac alternatyw.

    • 60 9

    • nie ma kasy.

      na kościół katolicki poszła

      polak musi być głupi i posłuszny
      i tych wytycznych się trzymajcie

      • 5 2

    • w Polsce fikcja niestety (3)

      My, nauczyciele mamy mnóstwo szkoleń odnośnie "zindywidualizowanego podejścia do ucznia" i oczywiście nikt rozsądny nie powie "nie", ale to nie na poziomie nauczyciela rozgrywa się decyzja o liczebności klasy (30-40 os w szk. ponadgimnazjalnych), sfinansowaniu pracowni fizycznej, chemicznej lub warsztatu stolarskiego z prawdziwego zdarzenia na to co kiedys nazywało się ZPT. Naprawdę trudno się nie frustrować i rodzicom i nauczycielom. Natomiast przykład nauczania domowego rodem z USA niestety często podyktowany jest nie tyle rozczarowaniem szkołą publiczną, co konserwatywnymi przekonaniami religijnymi rodziców (np. szkoła uczy teorii ewolucji, a rodzice są kreacjonistami lub zwolennikami tradycyjnych ról kobiet i mężczyzn w rodzinach - amisze, południowi baptysci itp) a to niestety pogłębia podziały społeczne. Ale oczywiście na edukację zawsze warto patrzeć jak najszerzej i szukać ciekawych alternatyw - powodzenia rodzice!

      • 17 0

      • a właśnie że najczęściej jest podyktowana rozczarowaniem szkołą publiczną (1)

        bo szkoła jest szyta na miarę ucznia przeciętnego - jeżeli jest zdolniejszy to zmuszanie go do siedzenia w szkole jest marnacją przyzwoitego czasu.
        No i są jeszcze rokujący sportowcy i ich ambitni rodzice.

        • 2 7

        • Uprzedzam: poniższy komentarz odnosi się do powyższego, a nie do całego zagadnienia

          A czy coś jest złego dla dziecka w tej "marnacji" czasu? To raczej nie kwestia wybitnego ucznia - bo, jeśli chce to może się rozwijać także w "przeciętnej" szkole. Problem tkwi w zbyt wygórowanych ambicjach rodziców. Dajcie dzieciom być dziećmi wśród dzieci, a nie róbcie z nich robotów zaprogramowanych na sukces o ego przerastającym Mount Everest.

          • 3 0

      • Nauczanie domowe jest rodem z arystokracji, nie USA.

        • 4 1

    • Nauczyciel

      Dokładnie tak :)

      • 0 0

  • pamietajmy o chorych (12)

    dzieciach, które ze względu na stan zdrowia nie mogą uczęszczać do szkoły. nie zawsze to tylko „fanaberia” rodziców!

    • 64 3

    • (11)

      Nie do konca. Dla dzieci chorych jest nauczanie ibdywidualne w domu lub szkole. Kazdy przedmiot z nauczycielem przedmiotowym okolo 10 godz. w tygodniu lub zindywidualuzowana sciezka ksztalcenia. Rodzic, chocby nie wiem jak wyksztalcony nie przekaze wiedzy z 10 przedmiotow. W szkole siedzi sie 7 godz
      dziennie. Ktory rodzic poswieci tyle czasu na terorie?

      • 9 5

      • no właśnie, siedzi się. A rzeczywisty czas zużyty na przekazanie wiedzy to max 2 godziny

        • 10 2

      • (7)

        rodzic prowadzi zajęcia 1:1 lub 1:2, zaś nauczyciel ma 1:28
        no i właśnie w szkole się siedzi
        indywidualne nauczanie zawsze wyjdzie na plus
        A czas by osiągnąć podobne rezultaty krótszy, warunki lepsze
        I kto powiedział że nie można kupić korepetycji
        np, z języka czy historii

        • 8 3

        • Lepsze warunki? (6)

          A na jakim etapie dziecko ma trafić do ludzi, że tak to ujmę? Przecież prędzej czy później musi się nauczyć funkcjonować w grupie, pracować wspólnie, spędzać czas ludźmi spoza rodziny. Jak to dziecko poradzi sobie w liceum i na studiach? O pracy nawet nie będę wspominać.
          Już teraz na studia trafiają tabuny egoistów, którzy nie chcą pożyczyć notatek czy wspólnie popracować nad projektem.

          • 10 9

          • I tylko dlatego bogaci ludzie jeszcze posylaja swoje dzieci do szkoły

            • 0 0

          • jak nie chcą pożyczyć notatek to egoiści? (4)

            a może chcący od nich notatki pożyczyć to trutnie?
            Dzieci z edukacji domowej są cały czas częścią klasy, czyli mają prawo do uczestniczenia w imprezach klasowych, wycieczkach, zajęciach pozalekcyjnych itp. A z obowiązkowych przedmiotów muszą zdawać egzaminy przed komisją złożoną z 3 nauczycieli (czyli co roku minimatura), więc się o nie nie martw, poradzą sobie w życiu doskonale, bo je właśnie edukacja domowa do niego dużo lepiej przygotowuje niż szkoła.

            • 10 3

            • (3)

              pisanie, że takie dzieci cały czas są częścią klasy jest totalną bzdurą, bo pod względem społecznym z całą pewnością nie. nie są w temacie tego, kto jest czyim przyjacielem, kto się z kim pokłócił,co się u kogo wydarzyło, a to u dzieci zmienia się jak w kalejdoskopie. zawsze będzie obce, no ale mamusia przynajmniej ma 100% kontroli ;)

              • 5 3

              • a po co to wiedzieć? (2)

                życie to nie serial, w życiu ci płacą za znajomość języków a nie za wiedzę z kim Kasia chodziła za rękę gdy miała 14 lat

                • 3 6

              • (1)

                no i właśnie to jest twój problem - nie rozumiesz istoty problemu, a nie jest nią to z kim chodziła Kasia :) btw. fajnie, że myślisz o swoim dziecku tylko w kontekście pracy, a nie tego, jak będzie sobie radziło w relacjach z innymi ludźmi.

                • 5 1

              • Zrzędzisz.

                • 1 3

      • Siedzi a nie uczy się (1)

        W tym 2h religii , 3 udawanego wf, pladtyki, techniki i innych glupot kak informatyki na starych kompach...

        • 4 5

        • że zapisujemy Lekcja i Temat nie wspomnę

          • 2 2

  • obowiązkowa szkoła miała sens w czasach ciemnogrodu (3)

    gdy nie puszczali dziecka do szkoły, bo trzeba było bydło pasać

    • 34 25

    • "Z kolei w International School of Gdansk rodzice z dzieckiem mogą uczestniczyć w imprezach ogólnoszkolnych i klasowych..." (2)

      Artykuł sponsorowany? Przecież dzecko objęte edukacją domową, takie uprawnienia ma w każdej szkole.

      • 14 5

      • (1)

        Ale nie każda szkoła życzy sobie takich uczniów.

        • 7 1

        • no tak, bo są zaprzeczeniem, że szkoła jest niezbędna

          • 6 4

  • jestem zwolenikiem nauczania w domu ew. w małych prywatnych szkołach (4)

    przeszedłem całą "Polską" edukację i stwierdzam, że szkoła publiczna to patologia i marnotrawstwo czasu, jeśli kiedykolwiek będę miał dzieci to nigdy nie pośle ich do szkoły publicznej

    • 60 30

    • Racja (1)

      • 12 5

      • żywnościowa.

        • 2 5

    • ja tak samo. ew. jak będą bony oświatowe to zmienie zdanie

      • 0 5

    • Polska szkoła to zdecydowanie marnowanie czasu.

      • 4 0

  • (5)

    Wyjdzie taka spod klosza i od razu wraca z brzuchem...

    • 20 49

    • chyba ty

      • 13 7

    • Nie ma obaw

      Taka/taki nigdy nie wyjdzie spod klosza.

      • 5 5

    • Brzucha to dostanie w kiblu w gimnazjum

      • 6 2

    • ech

      A co dopiero po wyjściu spod klosza naje się świństw w Macdonaldzie?

      • 0 0

    • Hm

      Wole zeby wrocila z brzuchem niz w trumnie.

      • 0 0

  • Nauczyciele pracują tylko 18 godzin w tygodniu więc spokojnie mogą w jeszcze uczyć dzieci w domach. (4)

    Oczywiście w ramach jednej pensji.

    • 15 53

    • Chyba w twoich snach.. (2)

      Za 18 godzin to mi na bilet by nie wystarczyło...:)

      • 11 2

      • Moja żona uczy wf-u, 18 godzin w tygodniu zarabia 2900 zł netto! (1)

        • 5 3

        • Zapomniałeś dodać, że ma najwyższy stopień awansu zawodowego.

          Czy niecałe 3000 to dobra pensja?

          • 1 0

    • Ty tak serio?

      Nauczyciel pracuje tylko 18 godzin w tygodniu heeeeeehhhheeeeehhhhheeeeeehhheeeee
      Aleś mnie rozśmieszył...

      • 0 0

  • (26)

    Znam dwoje dzieci nauczanych domowo. Dwie rozne rodziny. U powiem jedno: tragedia. Dzieci maja ogromne braki w wiedzy ogolnej. Sa agresywne, wypieszczone i roszczeniowe. Nie potrafia zachowac sie w oczywistych sytuacjach spolecznych. Potrafia za to opowiadac cuda, ze sa podrecznik dalej niz rowiesnicy. Poza tym umowmy sie, jaka wiedze i ile godzin dziennie np. na poziomie 7 czy 8 klasy ze wxszystkich przedmiotow jest w stanie pezekazac matka z jeszcze dwojka malych dzieci przy nodze w tym jedno przy cycu.

    • 61 40

    • taki opis pasuje do większości uczniów szkół, więc argument z tyłu

      ale zgodzę się, że dziecko przy nodze nie jest w stanie przekazać wiele wiedzy, a to przy cycu pewnie jeszcze mniej

      • 16 17

    • moja koleżanka miała sytuację że prowadziła zajęcia... (11)

      ...przyrodnicze w placówce edukacyjnej (nie w szkole) dla grupy złożonej z dzieci kilku rodzin prowadzących edukację domową, dzieci nie skupiały się, chodziły po całej sali, mimo że przed nosem miały inne pomoce dydaktyczne (mikroskop, preparaty), dziecko 7 letnie zamiast zrobić notatki w karcie pracy, zrobiło w niej dziurę zaostrzonym ołówkiem, twierdząc że nie wie do czego on służy...bez komentarza...dzieci bez zgłoszonych dysfunkcji.

      • 21 10

      • jak wyżej (6)

        • 11 1

        • a poza tym te wasze opowieści są wyssane z palca (5)

          • 6 6

          • nie są, niestety, wyssane z palca (4)

            wierzę, że są rodzice, którzy rzetelnie potrafią edukacją domową się zająć, ale na podanym przykładzie...ci rodzice, moim zdaniem, nie potrafili.

            • 6 2

            • (3)

              Często edukację domową wybierają rodzice dzieci intensywnie uprawiających sport, żeby nie musialy wstawać o 4, iść na trening, potem do szkoły i potem znowu na trening.
              Więc nie mieszajmy myślowo dwóch rodzajów edukacji domowej.

              • 3 7

              • naprawdę uważasz (2)

                że przyszłemu sportowcowi nie jest potrzebna wiedza ogólna, nie posługuje się kredkami, ołówkiem, długopisem? Co robiło to dziecko mając 4,5 6 lat? Nie trzeba chodzić ani do szkoły, ani do przedszkola, aby wiedzieć do czego służy ołówek i mieć szacunek dla pracy osoby prowadzącej takie zajęcia.

                • 7 2

              • Gdzie napisałem że tak uważam? (1)

                Napisałem tylko, że duża grupa dzieci objętych edukacją domową jest nią objęta ze względu na uprawianie sportu.
                A sportowcy mnie ... obchodzą.

                • 4 2

              • Nie mniej jednak

                Twoja opinia nie do końca pasuje do problemu opisywanego przeze mnie... Jeżeli ktoś podejmuje się edukacji domowej to powinien ją prowadzić rzetelnie, nie robić z dziecka ufoludka, który nie potrafi używać ołówka, a na prośbę osoby prowadzącej zajęcia udaje że nie słyszy.

                • 0 0

      • ? (2)

        7 letnie dziecko miało robić notatki ?przecież to dopiero czas kiedy dzieci uczą się pisać ... A to że dzieci chodziły nie znaczy że nie przyswajaly wiedzy .. to po Pani stronie widzę brak wiedzy na temat sposobu przyswajania informacji u dzieci .. właśnie chodzi o to że dzieci nie muszą uczyć się siedząc w ławce bo lepiej przyswajaja wiedzę w działaniu ...A i lepiej im to wyjdzie w przyszłości na zdrowie ..nie będą miały problemów z kręgosłupem;-)

        • 12 11

        • notatki polegają

          na tym, że dziecko coś otacza pętlą, dorysowuje brakujące elementy, do tego nie trzeba umieć pisać, słowo notatki być może jest użyte niefortunnie, ale karta pracy jest też rodzaju pamiątką, bo jest kolorowa, zawiera rysunki, nazwy zwierząt.

          • 12 1

        • nie do końca się zgodzę...

          7 latki jeszcze do niedawna zgodnie z poprzednią reformą chodziły do 2 klasy, pisanie w 2 klasie jest doskonalone, dzieci uczą się pisać w zerówce i 1 klasie. mam syna w obecnej 3 klasie 8 latka i obecnie pisze szybko i wyraźnie...nie róbmy z dzieci oferm.

          • 12 2

      • 7 letnie dziecko miało zrobić notatki w karcie pracy? niby jakie? Przecież ma prawo dopiero się uczyć czytać i pisać. Chyba? Już sama nie wiem o co chodzi w tej edukacji.

        • 1 3

    • wystarczą książki i internet

      • 0 6

    • nie tobie to oceniać
      jeśli ktoś poniesie konsekwencje tej decyzji to głównie rodzice tych dzieci
      nie ma takiej szkoły której nie można nadrobić prywatnie
      już w wieku dorosłym

      I naprawdę trzeba się nieźle nagimnastykowac żeby dostać POZWOLENIE na takie figle
      zarówno rodzice-nauczyciele a potem cyklicznie dzieci są egzaminowane
      więc to nie jest takie proste jak twierdzisz

      • 4 7

    • Mam odwrotne spostrzeżenia :-)

      • 1 2

    • Nie zgadzam się (7)

      A ja znam nie dwie, a kilkanaście. I nigdy nie trafiłam na taki przypadek. Z moich spostrzeżeń wynika, że dzieci z ED są bardzo kulturalne i nie mają żadnych zaległości z nauką - Faktycznie często wyprzedzają tych ze szkoły. I to mocno. W dodatku mają motywację i chęć do nauki. A jeśli ktoś uważa, że to trzymanie pod kloszem... proszę bardzo. Ale to kłamstwo. Proszę sobie mówić, ale prawdy to nie zmieni. Już mam dość tego hejtu na ED - normalnej formy edukacji. Najgorsze jest to, że osoby hejtujące same często reprezentują marny poziom kultury i nie mają żadnego pojęcia o Edukacji Domowej. Lub poznały dwie rodziny i opierają na tym całe swoje zdanie... Ludzie leniwi, rozpieszczeni i agresywni mogą znaleźć się wszędzie. Ja znam tylko bardzo uprzejmych ludzi jeśli chodzi o ED.

      • 6 6

      • fajne życie w bańce

        • 1 1

      • Ty znasz fajne, (4)

        moja koleżanka poznała grupę 5 rodzin, w których większość dzieci zachowywała się tak jak wyżej napisane...wydaje się że korzystając z takich zajęć przyrodniczych (płatnych) które były prawdopodobnie elementem edukacji domowej, rodzice nie ustalili z dziećmi czego od nich oczekują, jaka będzie formuła tych zajęć, co gorsza sami będąc na tych zajęciach nie wpływali na dzieci, widząc że towarzystwo zaczyna się rozchodzić, tylko rozmawiali miedzy sobą z tyłu sali. Każdy kij ma dwa końce.

        • 6 0

        • Do Stefanii

          Z całym szacunkiem dla Ciebie i dla Twojej koleżanki to chyba ona powinna ustalić z rodzicami, czego oczekuje od nich i od ich dzieci na takich zajęciach. Może dla niej to oczywiste, ale siedmioletnie dzieci to jednak jeszcze nie studenci. Owszem, w państwowych podstawówkach zwykle są całkiem karne, ale można oczekiwać od nich, że będą panować nad swoim zachowaniem w stopniu równym dorosłym osobom. Koleżanka powinna być w stanie zapanować nad piątką małych dzieci. W szkole miałaby pod sobą dwudziestkę lub więcej dzieci, z których na pewno co najmniej 5 zachowywałoby się podobnie. Sama byłam nauczycielką, tak się złożyło, że miałam okazję uczyć dzieci i młodzież na różnych etapach edukacji, i muszę stwierdzić i podkreślić, że do nauczania małych dzieci trzeba się bardzo nadawać. Ja z nauczania małych dzieci ostatecznie zrezygnowałam, ponieważ jest to zajęcie bardzo wymagające. Z tego, co piszesz, Twoja koleżanka również nie bardzo się nadawała do poprowadzenia takich zajęć. Trzeba też wziąć poprawkę na to, że dzieci niekoniecznie uczone w domu, ale ogólnie dzieci w tym wieku, mają już swoje widzimisię, poczucie humoru i ćwiczą pyskówki. Nie wierzę, że jakiekolwiek dziecko w wieku 7 lat nie wie, do czego służy ołówek, coś tu nie zagrało na poziomie komunikacji i nie jestem przekonana, że ze strony dzieci. Sama mam dziecko sześcioletnie i wiem, jakie to potrafią być przechery. To, że moje dziecko ma narzuconą dyscyplinę, uwierz mi, nie sprawi, że dziecko przestanie myśleć samodzielnie i mieć własną wolę. Z dzieckiem trzeba się dogadać i w wypadku prowadzenia lekcji musi to zrobić nauczyciel. Poza tym dziwię się, że tacy rodzice zgodzili się na dodatkowe zajęcia przyrodnicze prowadzone w zamkniętym pomieszczeniu, a nie na łonie natury. Chyba nie do końca o to chodziło? Nie znam sytuacji, ale trudno mi uwierzyć, że rodzice stawiający na pozasystemową edukację godzą się na takie sztampowe rozwiązania.

          • 1 3

        • CD. do Stefanii (2)

          Jeszcze coś mi się przypomniało. Jeśli to zajęcia pokroju tych chemicznych z Centrum Hewelianum, to moje dziecko w ubiegłe wakacje też w takich uczestniczyło w ww. centrum. Zajęcia płatne 35 zł lub coś podobnie dosyć drogiego, a niedostosowane do wieku grupy... Dzieci dwu-pięcioletnie sadzane i zmuszane do wysłuchiwania wykładów. Przed przystąpieniem do eksperymentu pogadanka pięć razy dłuższa niż sam eksperyment. Niestety, nie tak powinny wyglądać zajęcia przyrodnicze dla ciągle małych dzieci.

          • 3 2

          • Nie... (1)

            To nie było hewelianum, ani eksperyment, zajęcia bardziej przyrodnicze, a nie chemiczno-fizyczne. Dzieci była 12. Skąd pomysł, że skoro 5 rodzin to z każdej rodziny tylko jedno dziecko... zajęcia były dopasowane do wieku najmłodszego dziecka. Rodzice zostali poinformowani jak wyglądają zajęcia, tym bardziej że placówka ta potrafi dostosować jednorazowo zajęcia nawet dla uczniów niepełnosprawnych intelektualnie. Koleżanka prowadzi zajęcia również dla przedszkolaków, więc nie może być mowy o tym, że nie zna tej grupy wiekowej i ich możliwości... Grupa 12 osobowa to naprawdę grupa której można pokazać wiele dodatkowych rzeczy, wystarczy aby dzieci nastawiły uszy i oczy...w tym samym miejscu prowadzone są też zajęcia dla rodzin z dziećmi i jeśli tylko rodzice pomagają to z zajęć nawet tych że sprzętem optycznym wynoszą wiedzę 2-3 letnie dzieci.... ale jeśli dzieci są przyprowadzone bez adekwatnego przygotowania, nikt z opiekunów nie reaguje na ich zachowanie, to znaczy że mogą się tak zachowywać w wielu miejscach. Do przyswajania wiedzy trzeba skupienia nie chaotyczności i braku uwagi i myślenia o niebieskich migdałach.

            • 0 0

            • poza tym co do zapanowania nad zachowaniem grupy...

              absolutnie nie zgadzam się, aby edukator który widzi pierwszy raz grupę i nie wie na co stać dzieci, nie ma o nich absolutnie żadnej wiedzy szczegółowej, a wyłącznie ogólną, miał jeszcze panować nad ich zachowaniem, za to odpowiedzialni są wychowawca i pozostali opiekunowie, rodzice. Zupełnie czym innym jest panowanie nad klasą z którą widzę się systematycznie i jestem w stanie wypracować pewne zasady i kompromisy. Sama jestem też pedagogiem, mam dwoje swoich dzieci i wiem zarówno na co stać grupę jak i dziecko 7-8 letnie.

              • 0 0

      • Masz w takim razie fart i to nieprzeciętny;) ED jest świetna pod warunkiem, że rodzice dysponują czasem, wiedzą, umiejętnością jej przekazywania (bądź doborem odpowiednich nauczycieli) i sporą samodyscypliną. Istotnym warunkiem powodzenia całości jest też socjalizacja dzieci - dbanie, żeby jednak sporo czasu spędzały z rówieśnikami.

        • 5 0

    • Jeśli tylko matka uczy dziecko, to podziwiam kobietę bo to praca nie łatwa, ale nauczanie domowe to organizowanie lekcji poza systemem i dobrze przeprowadzanie obejmują różne działania, różne edukacje i różnych "nauczycieli". Cóż dzieci agresywne i roszczeniowe to norma i w szkołach, dlaczego więc i wśród nauczania domowego miałyby się nie trafić? Dobrze przeprowadzone nauczanie domowe daje więcej możliwości niż szkolny system edukacyjny szczególnie dla dzieci, które w ramkach systemu się nie mieszczą.

      • 0 0

    • Matka tylko wspiera rozwoj I zacheca

      Dzieci same sie maja uczyc I odkryc jakie to super!

      • 0 0

  • idiotyzm (1)

    • 16 25

    • raczej marzenie każdego dziecka

      • 6 1

  • nauka to nie wszystko (9)

    Prawdziwi przyjaciele, to tacy od czasów szkolnych. Tacy z którymi wspomina się wszystkie szkolne przygody. Takich przyjaciół nie będzie się miało, nie chodząc do szkoły.
    A nauka? Byłem prymusem, a teraz jestem przeciętniakiem. Okazało się, że o sukcesie finansowym decyduje nie tylko wiedza, ale i predyspozycje, których mi brak.

    • 54 23

    • (5)

      masz stały kontakt z ludźmi z podstawówki? Iloma?

      • 13 10

      • Mam (4)

        Trójka ludzi, których, jako jedynych na świecie, nazywam przyjaciółmi to osoby ze szkoły. Mamy kontakt o najmniej raz w tygodniu. Od 33 lat. Z klasą ze szkoły średniej widzę się raz na 3-4 lata. Zawsze jest świetnie.

        • 17 0

        • No to po to żeby znaleźć trójkę przyjaciół nie trzeba dzień w dzień do szkoły dymać. (3)

          Ja mam kilkudziesięciu znajomych, z którymi nawet po kilku latach nie widzenia się, miałbym o czym rozmawiać przez cały dzień, a nie ma tam nikogo z podstawówki.

          • 10 11

          • Z tymi trzema przyjaciółmi mogę milczeć cały dzień. I jest fajnie. (2)

            • 12 1

            • to ja wolę pomilczeć z rodziną (1)

              • 2 5

              • Luzik, każdy ma przecież własny przepis na przyjaźń.

                Byle sprawdzał się na miarę oczekiwań osób zainteresowanych - po prostu.

                • 5 0

    • Chyba dreczyciele... (1)

      • 3 6

      • nawet dręczyciele. jeżeli nie uodporni się jako dzieciak to będąc dorosłym ci dręczyciele wciągną go nosem, i to w sposób bardziej wyrafinowany niż w szkole.

        • 7 1

    • A dla czego nie? Przecież od małego dziecko może chodzić na zajęcia dodatkowe np. piłkę, teatr, jazdę konną itp. a tam spotykać przyjaciół. Ci odbiegający od ram systemu zwykle mają kłopoty z relacjami w szkole i wcale po latach nie mają przyjaciół ze szkoły tylko pamiętają dręczycieli ze szkoły, z którymi na siłę musieli chodzić do klasy . W nauczaniu domowym przyjaciół i współtowarzyszy nauki możesz wybierać sam.

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Forum

Wydarzenia

Wystawa budowli z klocków Lego (2 opinie)

(2 opinie)
33 - 35 zł
wystawa

Wystawa dinozaurów Di­no­world (4 opinie)

(4 opinie)
45 zł
wystawa

Unikaj statków, gdzie nie mają zwierząt. Zwierzęta na Darze Pomorza - wystawa czasowa (1 opinia)

(1 opinia)
28 zł
wystawa

Najczęściej czytane