• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Stracili dziecko, założyli fundację i pomagają. Nietypowo

Elżbieta Michalak-Witkowska
24 sierpnia 2018 (artykuł sprzed 5 lat) 
Joanna i Rafał stracili swojego ukochanego synka, ale nie poddali się. Całą swoją energię włożyli w stworzenie fundacji, która pomaga innym chorym dzieciom i ich rodzinom. Joanna i Rafał stracili swojego ukochanego synka, ale nie poddali się. Całą swoją energię włożyli w stworzenie fundacji, która pomaga innym chorym dzieciom i ich rodzinom.

Joanna i Rafał walczyli o życie swojego synka, Szymona, do ostatnich dni. W siódmym miesiącu życia u chłopca zdiagnozowano bardzo złośliwy guz mózgu. - Nasz synek odszedł chwilę po swoich drugich urodzinach, zostawiając nas, rodziców, z poczuciem "misji do wykonania". Musieliśmy nadać wszystkiemu, co przeżyliśmy, jakiś sens. Tak powstała Fundacja im. Szymona Szczepańskiego, wspierająca w nietypowy sposób chore dzieci i ich rodziców.



1,5 roku walczyli o życie swojego syna



Przez ponad półtora roku walczyli o życie swojego synka, u którego w siódmym miesiącu zdiagnozowano guz mózgu o średnicy 5 cm. Miesiąc później chłopiec przeszedł w Szczecinie trudną operację częściowego usunięcia guza, a kilka dni później znane były wyniki badania histopatologicznego: teratoma immaturum (potworniak). Zaczęto podawać chemioterapię, ale ta nie działała - guz się powiększył, zdaniem neurochirurgów w Polsce był nieoperacyjny. Na radioterapię było jeszcze za wcześnie (granica to wiek ok. 3 lat, a nawet 3,5 lat).

Wtedy rodzice Szymona zaczęli na własną rękę szukać pomocy i kontaktów, wiedzieli, że ich dziecku zostało kilka tygodni życia. Wysłali mnóstwo maili do klinik neurochirurgii dziecięcych na całym świecie. Odezwały się te z Neapolu i Paryża, z dobrą nowiną: guz jest do zoperowania.

- Wybraliśmy Neapol, bo lekarze nie wymagali tego, by najpierw zrobić przelew, tylko powiedzieli, by nie martwić się o pieniądze i jak najszybciej przyjechać z Szymciem. Następnego dnia byliśmy w samolocie - mówi Joanna Leszczyńska, mama chłopca. - Synek miał tam cztery wielogodzinne operacje, guz usunięto w 100 proc., jednak nie cieszyliśmy się długo, bo wkrótce przyszły wyniki badania histopatologicznego z Włoch. Okazało się, że w Polsce postawili złą diagnozę, że to nie potworniak, a inny guz o nazwie pineal anlage i że nasz syn był ósmym przypadkiem tego nowotworu na świecie.
  • Szymuś był w całej tej walce o życie prawdziwym bohaterem. Zawsze uśmiechnięty, radosny, a kolejne etapy wyniszczającego organizm leczenia wydawały się nie robić na nim wrażenia - mówią jego rodzice.
  • Fundacja im. Szymona Szczepańskiego nie tylko zbiera pieniądze, ale sama prowadzi też działalność gospodarczą - sprzedaż artykułów budowlanych, z której cały dochód przeznaczony jest na pomoc chorym dzieciom.
  • Szymon Szczepański

Po kolejnej fali operacji i chemioterapii rozwój choroby nieco zwolnił, ale nie zatrzymał się. Guz się rozsiewał, zajął czaszkę, oczodół, kręgosłup. Walka o życie Szymona trwała w Neapolu 14 miesięcy, niestety krótko po drugich urodzinach chłopiec zmarł.

Jego rodzice natomiast postanowili, że będą pomagać innym, chorym na nowotwory dzieciom. I tak powstała Fundacja im. Szymona Szczepańskiego, która działa od ponad roku.

Zarabiają, zamiast liczyć na sponsorów



Fundacja im. Szymona Szczepańskiego działa w dość nowoczesny sposób. Można ją bowiem wspierać na dwa sposoby: wpłacając darowizny lub kupując sprzedawane przez nią materiały budowlano-wykończeniowe, zwłaszcza płytki ceramiczne, kleje, fugi, płyty gipsowo-kartonowe i stelaże, armatury, elementy instalacji hydraulicznych i elektrycznych itp. Dochód z ich sprzedaży przeznaczony jest w całości na pomoc chorym dzieciom i ich rodzinom.

- Rzeczywiście nie ma na razie zbyt wielu fundacji, które zarabiają, większość z nich utrzymuje się tylko z darowizn od sponsorów. A my chcieliśmy dać coś od siebie naszym podopiecznym - mówi Joanna Leszczyńska. - Nie chodzi o to, by założyć subkonto, a potem martw się rodzicu o to, czy są na nim jakieś pieniądze, czy nie. W trakcie choroby naszego syna sami korzystaliśmy ze wsparcia stowarzyszenia i bardzo źle to wspominamy. Bo to nasza rodzina i przyjaciele stawali na głowie, by cokolwiek na tym koncie się pojawiło. Chcieliśmy, by rodzice naszych podopiecznych choć w połowie byli wolni od takich problemów - dodaje.
Sprawdź, jak możesz pomóc

Zakupu materiałów budowlanych można dokonaćsalonie stacjonarnym, przy ul. Grunwaldzkiej 102/box 5 zobacz na mapie Gdańska w Gdańsku lub poprzez stronę internetową (wypełniając formularz kontaktowy, dzwoniąc pod nr. tel. 696 997 950, 880 585 912 lub wysyłając maila na adres: biuro@fundacjaszymona.pl). Zamówiony towar jest bezpłatnie dowożony do klienta.

Od wsparcia duchowego do czynu



Założyciele fundacji pomagają chorym dzieciom i ich rodzinom nie tylko finansowo, ale też duchowo i organizacyjnie, bazując na własnych doświadczeniach i prywatnych kontaktach z najlepszymi specjalistami w Europie i na świecie.

- Chcemy pomagać w konsultowaniu trudnych "przypadków", którym w Polsce odbiera się nadzieję - mówią Joanna i Rafał, założyciele fundacji i rodzice Szymona. - Wiemy, co czują rodzice, kiedy lekarze rozkładają ręce. Wiemy, jak trudno jest się pozbierać, a jeszcze trudniej samodzielnie przebrnąć przez proces konsultacji medycznych, tłumaczeń, braku odpowiedzi, terminów oczekiwania na odpowiedź sięgających kilku miesięcy, kiedy wiadomo, że dziecko nie ma tyle czasu. Wiemy też, że warto szukać pomocy za granicą, bo w Polsce postawiono nam złą diagnozę, stwierdzono, że guz jest nie do zoperowania, a jednak w Neapolu wycięli go w 100 proc.
To jednak niepełen zakres ich działalności. Wśród zadań, jakie stawiają sobie za cel, jest też chęć doposażenia polskich szpitali w niezbędny do leczenia sprzęt, którego często brakuje na oddziałach, a także stworzenie na oddziałach dziecięcych godnych warunków dla rodziców.

Poza tym fundacja prowadzi działalność edukacyjną i profilaktyczną w zakresie chorób nowotworowych, które dotykają także dzieci - organizują m.in. wykłady onkologów w szkołach rodzenia i mówią rodzicom o pierwszych objawach choroby nowotworowej. W planach jest też organizacja międzynarodowych sympozjów medycznych z udziałem najlepszych specjalistów z Europy i świata.

- Bardzo często słyszymy od lekarzy w Polsce, że w przeciwieństwie do Zachodu, NFZ nie refunduje im udziału w zagranicznych sympozjach i konferencjach, a ich nie stać na to, by płacić za udział z własnej kieszeni - mówi Joanna Leszczyńska. - Dlatego chcielibyśmy, by tego typu wydarzenia zaczęły się odbywać również w Polsce. Planujemy zaprosić do nas m.in. dr. Cinalli z Neapolu, który łącznie dziewięć razy operował naszego Szymona, a który jest przewodniczącym Międzynarodowej Federacji Neuroendoskopii i jednym z kilku najlepszych neurochirurgów dziecięcych na świecie. Chcielibyśmy, by podzielił się swoją wiedzą, umiejętnościami i doświadczeniem z naszymi lekarzami.

Miejsca

Opinie (102) 4 zablokowane

  • Powiem krótko (4)

    Szacun :)

    • 402 1

    • Podziwiam.

      Nie ma chyba większej tragdii dla człowieka niz stracić dziecko. Ja w każdym razie nie wiem czy bym się podniósł :(

      • 28 0

    • Smutłem

      • 7 0

    • Rozpacz

      Jak czytałem historię choroby ich synka to się popłakałem jak dziecko.

      • 16 0

    • Szacun i kondolencje

      Cieszę się, że są na tym świecie jeszcze dobrzy ludzie.
      Mam nadzieję, i że nigdy nie będę musiał przejść przez taką traumę ale już wiem gdzie zrobię zakupy na najbliższy remont.

      • 10 1

  • super (2)

    podziwiam i szanuję

    • 255 1

    • Czarne protesty chcą zabijać dzieci

      • 6 17

    • Jana

      Przepraszam, miał być plus

      • 10 1

  • Chylę czoła!!!!

    • 231 0

  • Szacunek!!!

    Szacunek wielki Szacunek!!!
    Dobro zwycieży.
    Cześć pamięci Synka.

    • 234 0

  • Wspaniali ludzie!

    Ogromny szacunek

    • 202 0

  • (2)

    Zapewne przy remoncie bede wasza klientą kochani jestescie cudni. Dobro wraca

    • 176 0

    • ???? (1)

      Po polsku proszę

      • 2 18

      • a weź nie czepiaj się literówek, co?

        • 10 2

  • Wspaniali ludzie!!!

    Pozdrawiam!!

    • 133 0

  • czyli jednak w polsce mieli rację (28)

    Guz nie był operacyjny. Dwukrotna operacja nie przyniosła żadnego efektu, dziecko zmarło. Rozumiem rozgoryczenie rodziców, ale diagnoza polskich lekarzy była słuszna. Co to za bzdura, że wycięto 100% guza, jeśli i tak się rozsiał - zapewne wcześniej. Jeśli większość z klinik na zachodzie nie kwalifikuje kogoś do leczenia, a pojedyncze tak - to trzeba sobie zadać pytanie o ich motywację. Zadałbym takie przewrotne pytanie - ile z zachodnich klinik, które oferują leczenie za grube pieniądze, robi to tylko dla kasy, z pełną świadomością że nie jest w stanie wyleczyć pacjentów?

    Działalność tych rodziców, ich fundacji - pomysł fajny, podziwiam.

    Ostatni akapit - ręce opadają. Tak, lekarze nie mają kasy na sympozja, a moja żona i tak na nie jeździ i płaci z własnej kieszeni, biorąc urlop bezpłatny z pracy. Dziewięc operacji? Halo, gdzie u tego lekarza odpowiedzialność, kiedy trzeba było powiedzieć stop? W któym momencie wiedział, że nie wyleczy tego dziecka?

    • 111 47

    • Musisz miec IQ mniejsze niz ten guz mial (7)

      skoro on potrafil rozsiac sie po calym organizmie, a Ty nie potrafisz zlozyc paru liter.
      Ze zrozumieniem.

      • 7 44

      • a tak konkretnie (5)

        to o co chodzi? rozumiem, że to atak ad personam, a jakieś argumenty odnośnie wpisu?

        • 26 2

        • Prosta sprawa (4)

          Wlosi operowali cos, co zostalo blednie zdiagnozowane - jak mniemam, nie tracili czasu na wlasne badanie, ktore to przeprowadzili po zabiegu.
          Nie wiem gdzie "diagnoza polskich lekarzy byla sluszna" - bo nie byla nigdzie.

          Zdziwienie, ze ktos wykonal 9 operacji?
          To chyba tylko w Polsce mozliwe - zdziwienie, oczywiscie.
          Jesli takie podejscie ma zona owego pana, to naprawde, poza paroma swiatowej klasy specjalistami, zawsze bedziemy na szarym koncu swiatowej medycyny.

          ps. polecam zerknac czasem na strony fundacji pomocowych i sprawdzic gdzie maja byc wykonywane operacje, na ktore sie tam zbiera pieniadze.
          Ale znow, do tego trzeba miec (jakies) IQ, szanowny Panie Kolego.

          • 13 20

          • Diagnoza polskich lekarzy była jak najlepsza (2)

            Włosi przy okazji operacji guza dokonali biopsji która pomogla postawić konkretniejszą diagnoze. Już widzę jak bez otwierania czaszki jakikolwiek lekarz na świecie zdiagnozowałby guza mózgu który wydarzył się 8 razy na świecie. Zresztą diagnoza była właściwa- guz był nieoperacyjny. Ja wiem że dla rodziców i bliskich taka diagnoza jak "nieoperacyjny" nie istnieje, ale koszt jaki trzeba było zapłacić tej klinice, to koszt tego że po wszystkim z czystym sumieniem można powiedzieć sobie w lustro że zrobiło się wszystko co można było.

            W każdym razie guz był nieoperacyjny więc diagnoza ciągle była właściwa.

            • 19 10

            • Otóż nieprawda, proszę czytać uważnie (1)

              Chłopiec po urodzeniu przeszedł operację guza w Szczecinie, więc zapewne zbadano guz histopatologicznie - i postawiono złą diagnozę. Źle go zidentyfikowali - i to jest ta zła diagnoza.

              • 17 5

              • Guz wystąpił 8 raz na świecie... Jak myślisz, w ilu krajach by to wychwycili? Znasz obraz fizjopatologiczny guza? Nie? To po co się mądrzysz na forach internetowych?

                • 10 8

          • Operacja mózgu bez diagnozy? To nie jest XIX wiek, że tnie się w ciemno a potem zobaczymy (tzn co do zasady, bo często przy operacji lekarz zobaczy gołym okiem, że zajęte są inne organy). Zapewne mieli skany, co tu więcej trzeba mieć, żeby zobaczyć guz. Może wyniki biopsji. Ot tak, gdybam.

            A tak, zdziwienie - ale nie samym faktem 9 operacji, bo czym innym to będzie w przypadku ortopedii, medycyny estetycznej, a czym innym w przypadku wycinania nowotworów. Czasem po prostu już się nie operuje, czasem już ktoś się nie kwalifikuje na chemioterapię, bo ona nie przyniesie nic poza cierpieniem dla pacjenta, a życia nie przedłuży.

            I o co chodzi z tym IQ? Ja nie zakładam, że jest Pan idiotą tylko z powodu faktu, że ma Pan inną opinię niż ja...

            Moje pytanie o działalność klinik podtrzymuję. Nie mówię, że ten konkretnie przypadek pod nie podpada.

            • 13 2

      • Doktorku a jakie jest Twoje IQ że nie potrafisz merytorycznie wejść do dyskusji?

        • 5 2

    • Iga

      Zgadzam się z Pana opinią w 100 procentach. .

      • 6 1

    • Nic dodać, nic ująć. (5)

      Są chirurdzy, dla których pojęcie "nieoperacyjny" nie istnieje.

      • 11 2

      • (3)

        Nie ma. dipg nie zoperuje żaden neurochirurg. Musiałby ciąć razem z pniem mózgu.

        • 6 0

        • Dla Włochów nie istnieje :) (2)

          • 0 1

          • (1)

            I co to dało? Dziecko spędziło 17 miesięcy w szpitalu, pod nożem albo na sali po operacyjnej.

            • 8 1

            • Posłuchaj proszę.

              Rodzice próbowali ratować syna. Znam uczucie, gdy odchodzi ktoś bliski i... można określić ówczesny stan jako miotanie się. Bez wahania dałbym sobie odciąć obie ręce, gdyby ktoś obiecał mi wówczas za to ratunek dla dziecka. Podobnie w tym wypadku, Ci Państwo wykonali wszelkie działania by ratować swojego syna. Co więcej, po śmierci dziecka nie zasklepili się w żalu po ogromnej stracie, lecz z poświęceniem pragną pomagać innym. Chwała Im za to.
              Nie wiem, jaką motywacją kierował się chirurg, decydując o kolejnych operacjach, nie mam danych i nie będę nawet próbował Go oceniać. Po skali wdzięczności Rodziców dla Niego, sądzę, że raczej nie była to wyłącznie zachęta finansowa.

              • 19 1

      • Nie, dla rodziców nie ma pojęcia "nieoperacyjny", nawet przy przypadkach gdy współczesna medycyna nie może pomóc. Należy pamiętać, że szarlatana który da fałszywe nadzieje znaleźć nie trudno.

        • 9 1

    • Brawo

      Brawo, w koncu ktos myslacy racjonalnie!!

      • 1 2

    • Prawda jest taka, że w obliczu ciężkiej choroby kogoś bliskiego robimy wszystko, żeby go uratować. Wiele terapii na raka jest raczej eksperymentalnych, ale jak się już tego raka ma (albo ktoś bliski ma) i nie ma żadnej nadziei to człowiek spróbuje wszystkiego (stąd cała horda naciągaczy na cudowne wody, tabletki i inne specyfiki). Zapewne usuwali te przerzuty, żeby nie nachodziły na narządy. Szkoda, że tak się wszystko skończyło. Bardzo współczuję rodzicom.

      • 13 0

    • A wziąłeś Pan pod uwagę, że (4)

      może za granicą operują nie tylko dla kasy, ale też żeby się czegoś nauczyć? Zdobyć doświadczenie na przyszłość, zbadać trudny przypadek, może uda się pomóc, a jak nie to może da się pomóc komuś następnemu dzięki temu doświadczeniu? U nas się boją albo im się nie chce... Albo wydaje im się, że już wszystko wiedzą. Może dlatego nawet postawiono złą diagnozę guza w Polsce?

      • 19 3

      • wziąłem to pod uwagę (3)

        Tak samo dzieje się to w Polsce. To przecież podstawa postępu w medynie.

        Abstrahując od tego przypadku - bo go nie znamy (ani ja ani inni komentujący) : co jeśli klinika na zachodzie leczy (naświetlania, operacje, chemioterapia) pionierskimi metodami wiedząc, że nie ma szans wyleczenia, bo np naświetla nowotów który już ma przerzuty, dając przy tym złudną obietnicę wyleczenia? I czy przypadkiem nie byłoby to etyczne, aby badania eksperymentalne robić za free?

        • 12 3

        • No właśnie za rzadko chyba dzieje się tak w Polsce (2)

          No i co jeśli? Zaczynamy dyskusję akademicką. Nikt nie daje obietnic wyleczenia pionierskimi metodami, a rodzice zawsze będą mieli nadzieję.

          • 5 1

          • Pytanie czy za rzadko i dlaczego to już całkowicie inna kwestia. Tylko jak ktoś ćwiczy pionierskie metody, to niech nie mówi, że się uda, bo tego nie wie, i powinien to robić po kosztach. Tak mi sie w każdym razie wydaje.

            Podkreślam ponownie - abstrachując od tego konkretnego przypadku.

            • 3 3

          • w polsce wbrew pozorom za często właśnie

            nasi lekarze leczą właśnie 'do końca' wszystkim dostępnymi metodami, nawet, gdy wiedzą, że nie ma to sensu, bo duma im nie pozwala powiedzieć 'nic więcej nie jestem w stanie zrobić'. i pacjent zamiast spokojnie we własnym domu (pod opieka hospicjum domowego), umiera męcząc się po wielu operacjach w szpitalu, zalany kolejną dawką chemii, która z założenia nie miała prawa pomóc.
            dlaczego rodzice w tym artykule wysłali maile do większości klinik w europie a otrzymali pozytywną odpowiedź tylko od dwóch? wszystkie pozostałe są niekompetentne? lol.

            • 3 2

    • jaki jest koszt (1)

      Takiego szkolenia?

      • 0 2

      • powiedzmy 200-300 pln za konfencje, plus dojazd, jeśli dwudniowa to ewentualne koszty noclegu. urlop płatny jeśli praca na etacie, bezpłatny jeśli na kontrakcie.

        • 2 4

    • Oczywiście.

      Sądzę, ze lekarze podejmujący się operacji czy leczenia beznadziejnych przypadków robią to TAKŻE w imię poznania problemu bliżej by popchnąć naukę do przodu, by nabrac doświadczenia w tego typu - tu: ósmy przypadek naświecie!- oraz by mieć w swoim portfolio taką nietypową operację. Powodów jest jak widac kilka, z tym,że rodzicom powinno się mówić jasno i wyrażnie o wszytkich wymienionych przze mnie motywacjach.

      • 4 0

    • (1)

      Powiem może w ten sposób - Szymonek to synuś Asi i Rafała mojej najbliższej rodziny i proszę mi wierzyć byliśmy w Szczecinie świadkami ich tragedii,bólu i rozgoryczenia od samego transportu Maluszka z Gdańska. Jedno w tej calej historii nie podlega jak dla nas dyskusji- badanie histopatologiczne przeprowadzone było błędnie i nie jest to odosobniony przypadek. Tak sie składa,ze moja mama jest lekarzem i swiat lekarski jest mi bliski od dziecka . Niestety polskim lekarzom,oczywiscie nie wszystkim brakuje empatii,dociekliwosci i czesto rowniez chęci bezwarunkowej pomocy. A co do dr Cinalli prosze wybaczyc ale zycze każdemu rodzicowi,którego dziecko dotknęła tak straszna choroba aby na swojej drodze dane mu bylo spotkac specjalistę,człowieka o tak wielkim sercu. I jeszcze jedno- łatwo ocenia sie z tej drugiej, prostszej strony, wtedy kiedy to nie nas dotyka. pozdrawiam

      • 19 3

      • Dziekuje za ten wpis!

        Jak widac po ilosci "minusow", ktore otrzymalem ja i ilosci "plusow", ktore otrzymal "dembowy", spoleczenstwo jest po prostu zbyt tepe.
        Dla nich, diagnoza byla poprawna, a leczenie bez sensu - i wlasnie dlatego, polska sluzba to dno.

        • 3 1

    • Wesołych swiat

      Skoro twoja żona jest związana z tym światem to dobrze ze chce się szkolić, jednak w Polsce to i tak za mało.polscy lekarze myślą tylko o tym żeby przyjąć na prywacie jak najwiecej pacjentów bo trzeba na narty jechać.ogolnie to maja ludzi w du...

      • 5 3

  • Wspaniali ludzie

    i bardzo fajny, budujący artykuł.

    • 70 0

  • Poplakalem sie (19)

    zatrwazajacy jest stan "wiedzy" polskiej medycyny w takich przypadkach

    • 47 26

    • Chyba przesadzasz.

      Nie wyciągaj daleko idących wniosków na podstawie takich artykułów i na tematy, o których nie masz pojęcia.

      • 12 6

    • Czytaj ze zrozumieniem.

      A teraz przeczytaj jeszcze raz artykuł, a potem komentarz dwa powyżej Twojego. I przemyśl jeszcze raz i trafność polskiego podejścia do tego konkretnego przypadku, i "zatrważający stan wiedzy" w przypadku nowotworu, który był widziany jedynie u 8 pacjentów na świecie...

      • 14 4

    • No tak

      Dobrze że w Neapolu mieli taką dużą więdzę i udało im się zażegnać chorobę.

      • 4 3

    • A przeczytałeś w artykule, że

      to był dopiero ósmy przypadek na świecie...?

      • 4 1

    • i dlatego korzystasz z zagranicznej wiedzy medycznej. slabe to co napisales, zeby tylko zdobyc pare kciukow

      • 2 1

    • (9)

      Czytając takie wypociny aż się nuż w kieszeni otwiera...
      Ci sami Polscy medycy wyjeżdżają za granicę, gdzie są rozchwytywani ale w Polsce się na nich pluje jako konowałów...
      Obecnie medycyna to nie tylko wiedza ale także, a być może przede wszystkim, sprzęt i poprawne finansowanie służby zdrowia, przy czym sprzętu bez finansowania nie będzie.
      Polska przeznacza 6.34% budżetu na służbę zdrowia, co daje nam 4 miejsce w Europie, ale od końca... Mniejszy udział maja tylko Luxemburg (6,05% ale z tak małą ludnością i dużym budżetem wychodzą lepiej per capita), Łotwa (5,7%) i Rumunia (4.95%). Lider, Niemcy, wydaje ponad 11% budżetu swojego na ochronę zdrowia...
      Myślicie, że badania i wizyty na tak odległe terminy to widzi mi się lekarza? Nie, to durnowaty system i ograniczenia narzucone na placówki. Sprzęt za setki milionów stoją nie używane, bo NFZ nie dał finansowania na jego używanie.
      Chcecie porządnego leczenia na Europejskim poziomie ale kasy już nikt na to nie chce dać... Jak na przełomie roku lekarze strajkowali, żądając podwyższenia wydatków na służbę zdrowia do 9% (taki jak we Włoszech) to poparcie społeczne niemal zerowe a wręcz ataki ad-personam i żądania zwrotu pieniędzy za studia...
      Tak więc, jak następnym razem będzie strajk lekarzy, to przypomnijcie sobie tę historię, przypomnijcie sobie te kolejki i terminy wizyt u specjalistów.

      • 12 6

      • mądre słowa (8)

        Ale ławtiej jest powiedzieć "pokaż lekażu co masz w garażu". Tylko to chyba nie jest tak, że poparcie społeczne dla tych podwyżej jest zerowe, a całe masy patrzą wilkiem na lekarzy. Do mikrofonu i klawiatury rwą się napinacze i hejterzy, przeciętny człowiek ze zrozumieniem na to patrzy. Tylko ci ostatni nie są wyrywani do mikrofonu, z przeciętnego (wyleczonego, zaopiekowanego) pacjenta nie zrobić się przykładu jak to w polskim szpitalu źle. Zdjęcie półparówki i skibki chleba prezentujące śniadanie na oddziale położnicznym nie może służyć za dowód że lekarze są źli - a służy.

        • 4 2

        • (1)

          Moja małżonka jest lekarzem i możemy z chęcią pokazać i garaż (A dokładniej halę garażową w bloku), i mieszkanie (kredyt na mnie), i cokolwiek, wraz ze wskazaniem źródła finansowania, jeżeli ktoś zechce, jeżeli tylko miało by to przekonać choćby jedną osobę do zmiany zdania.
          Poza tym, wynagrodzenie lekarzy, a szczególnie na prywacie, nie ma nic do rzeczy do funduszy na służbę zdrowia. Czemu ludzie mają taką obsesję na punkcie lekarzy i ich zarobków? Jakoś nikt nie wspomni że taki np. Lewandowski zarabia w miesiąc tyle co 1500 rezydentów. Jemu jakoś nikt nie zagląda do portfela, nie pluje a chłop biega tylko za piłką.

          • 10 2

          • nie przekona

            musiałbyś chodzić od drzwi do drzwi i to samo w kółko tłumaczyć, a większość by uznała, że to dlatego że nie bierze łapówek i oferma jest.

            a lewandowskiemu właśnie zaglądamy tak pisząc... i tak serio - kto nie uważa że pensje piłkarzy są niedorzeczne?

            • 7 1

        • Czesć, jestem lekarzem (5)

          Pracuje w szpitalu już 20 lat. Mam wynajęty graż pod blokiem, a w nim Honda CRV kupiona 10 lat temu w salonie na kredyt który dopiero niedawno spłacilem :)

          • 4 1

          • a było kupić (4)

            honde CRV z zachodu, 2 latkę "nicniepuka" za pół ceny! ;). ale że ordynator może mieć piękne volvo, pan profesor audi q7 stąd prosty wniosek dla większości obywateli że:
            - wszyscy lekarze takie mają
            - większość pewnie z łapówek

            • 1 1

            • (3)

              Szkoda, że to tak nie działa :)
              Prezes u mnie się rozbija Lexusem nowiutkim, to ja powinienem mieć co najmniej Merca a nie 14 letnią Fabię ;)

              • 2 0

              • Chciałabym się mylić... (2)

                Często lekarze pracują na NFZ "za kare" żeby mieć kontrakt i wystawiać recepty ze zniżkami. Nieliczni traktują pacjentów z NFZ godnie. Nie wystawiają skierowań, przypisują suplementy bez potrzeby itp, spóźniają się, przekładają terminy. Ale prywatną wizyta to zupełnie co innego. Wtedy jest czas, uśmiech, wsparcie itp. w końcu w 15 min zarobić 200 nie każdy potrafi. A czasami nawet w 5.

                • 6 3

              • Potrafi nawet fryzjerka, kosmetyczka,hydraulik itd.

                • 2 1

              • szkoda,

                że nie wiesz o czym piszesz...

                • 0 0

    • Nie wynika to ze stanu wiedzy polskiego lekarza. (2)

      Gro przypadków które na co dzień diagnozuje się i leczy to choroby częste, populacyjne. Działanie które podejmujemy bardzo często wynika z presji czasu.Wykluczamy to co możemy odwrócić i skutecznie leczyć. Jeżeli trafia dzieciak z objawami neurologicznymi, jako pierwsze wykluczasz zapalenie opon mózgowych, bo to statystycznie zdarza się najczęściej - wymaga pilnego leczenia, następnie wykluczasz sepsę, krwawienie do OUN, choroby metaboliczne, a na końcu, gdy stajesz przed ścianą myślisz o nowotworach mózgu. W populacji ogólnej są bardzo bardzo rzadkie. Taka kolejność jest prawidłowa. Nie sposób u 80 latka z nagłym niedowładem połowiczymi utratą przytomnosci jako pierwsze pomyśleć o guzie w głowie. Wykluczasz udar w ciągu 1 godziny bo od tego zależy rokowanie. Podsumowując warto odpowiedzieć sobie na pytanie gdzie leży granica między walką o życie a uporczywą terapią. To że w Polsce nie podjęto się operacji było dobre.Jeżeli rokowania są niekorzystne a choremu zostaje tylko pare miesięcy czy etycznym jest przetrzymywanie w szpitalu stosowanie leczenia ,często bardzo agresywnego , które które jeżeli się uda ( nie spowoduje groźnych powikłań i zgonu przed czasem ) wydłuża życie o pare tygodni.

      • 13 2

      • Brutalne ale szczere i prawdziwe.

        • 7 0

      • "bylo dobre"

        Nie mam wiecej pytan. Teraz Polska.

        • 0 1

    • ja też

      • 1 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Forum

Wydarzenia

Wystawa budowli z klocków Lego (2 opinie)

(2 opinie)
33 - 35 zł
wystawa

Wystawa dinozaurów Di­no­world (8 opinii)

(8 opinii)
45 zł
wystawa

Unikaj statków, gdzie nie mają zwierząt. Zwierzęta na Darze Pomorza - wystawa czasowa (2 opinie)

(2 opinie)
28 zł
wystawa

Najczęściej czytane