• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Nie ma jak (urodzić) w domu

Anna Żukowska
26 listopada 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
Coraz więcej trójmiejskich mam woli rodzić w domu. Coraz więcej trójmiejskich mam woli rodzić w domu.

Przy ulubionej muzyce, przy przygaszonym świetle, przy wsparciu najbliższych. Taki poród to wbrew pozorom nie opis tego, czego możemy się spodziewać w prywatnej klinice położniczej. Mówimy o porodzie w domu. Niektóre trójmiejskie mamy wybierają ten sposób na powitanie swojego dziecka na świecie.



Czy myślałaś kiedykolwiek o porodzie domowym?

Wiele osób w ogóle nie bierze nawet takiej opcji pod uwagę. W końcu mamy XXI wiek, szpitale, nowoczesny sprzęt medyczny, wyszkolonych lekarzy i położne. To dlaczego ktoś chciałby ryzykować? Jednak dla niektórych domowy poród to nie ryzyko a doświadczenie pozwalające na swobodne i mniej bolesne powitanie na świecie dziecka. Wymieniają powody, dla których nie zmieniłyby swojej decyzji i dla których było to doświadczenie, które będą pamiętać do końca życia.

Marianna Grabowska-Żur długo się przygotowywała do urodzenia swojej drugiej córki, Zuzi, w domu.

- Czytałam książki, publikacje naukowe i szukałam informacji w internecie, głównie o historiach porodowych - mówi. - Dzięki temu czułam się dobrze przygotowana. Wcześniej spotkałam się z położną i przedyskutowałam wszelkie aspekty porodu domowego.
Marianna, która sama jest doulą, czyli osobą pomagającą przejść przez poród przyszłej mamie, decyzję o porodzie w domu podjęła po złych doświadczeniach związanych z pierwszym porodem, dwa lata wcześniej.

- Wszystko miałam przemyślane i byłam pozytywnie nastawiona, jednak w szpitalu okazało się, że trafiłam na lekarza, który - jak mi się wydawało - bardzo się spieszył. Nie pozwolił mi zmienić pozycji, przebił pęcherz płodowy, żeby przyspieszyć akcję. Bardzo źle to zniosłam i mocno przeżyłam ten poród. Myślę, że można nawet powiedzieć, że miałam traumę. Przez pewien czas nie wyobrażałam sobie, że zostanę mamą po raz drugi - wspomina Marianna.
Na szczęście poród w domu wyglądał zupełnie inaczej.

- W nocy poczułam, że coś się dzieje i około ósmej rano zadzwoniłam po położną. Spodziewaliśmy się z mężem, że wszystko potrwa kilka godzin. Jednak kiedy pół godziny później przyjechała położna, okazało się, że rozwarcie jest duże i akcja porodowa zaczęła się na dobre. Cały czas zmieniałam pozycję, słuchałam swojego ciała, skakałam na piłce, kucałam, przez moment byłam nawet na czworakach. Porodem kierowała położna, ale dostosowywała się do moich potrzeb i do niczego mnie nie zmuszała. Zuzię urodziłam w półtorej godziny. Od razu przystawiłam ją do piersi. Trudno opisać słowami, jak dobrze się wtedy czułam. Nie były potrzebne żadne ingerencje medyczne, nacięcia ani farmakologiczne przyspieszenie porodu - opowiada Marianna.
Kto może urodzić w domu?

Po pierwsze kobieta, której ciąża przebiega bez żadnych zakłóceń i jest tzw. "ciążą niskiego ryzyka". To oznacza, że ani mama ani dziecko nie mogą mieć problemów ze zdrowiem. Przyszła mama powinna być stale pod opieką swojego lekarza i położnej, mieć dobre wyniki badań i nie chorować np. na cukrzycę ciążową. Przeciwwskazań jest więcej, np. ciąża, która jest wynikiem zapłodnienia pozaustrojowego, nieprawidłowe wyniki podczas badań ktg czy nadciśnienie mamy.

- Zdarzało mi się, że musiałem odmówić przyjęcia porodu pacjentki, która nie spełniała niektórych warunków - mówi Roman Jankowski, lekarz przyjmujący w Trójmieście i okolicach porody domowe. - Takim stanowczym powodem, dla którego poród nie mógłby się odbyć w domu jest np. miednicowe położenie płodu, poprzedni poród drogą cesarskiego cięcia czy cholestaza. Wynika to z tego, że jestem odpowiedzialnym lekarzem. Nigdy nie naraziłbym życia czy zdrowia pacjentki ani jej dziecka. Zawsze też badam wielkość miednicy w stosunku do wielkości dziecka, żeby ocenić możliwość w miarę bezproblemowego porodu. Nie ukrywam, że lubię dobrze poznać swoje pacjentki w trakcie ciąży, dzięki temu łatwiej mogę zdecydować, czy poród w domu nie będzie ryzykowny.
Jankowski porody domowe przyjmuje od 20 lat i w tym czasie pod jego opieką urodziło się około dwustu dzieci.

- Żadna moja pacjentka nie prosiła w trakcie porodu o znieczulenie - mówi. - Oczywiście nie jest to możliwe, ale samo to, że nie prosiły, pokazuje, że inaczej przeżywały poród. Staram się nie używać żadnych leków podczas porodu. Mam ze sobą apteczkę na wszelki wypadek, ale rzadko z niej korzystam. Istotą porodu poza szpitalem jest inna atmosfera, która podczas niego panuje. To, że nie jest przyspieszany, a kobieta poddaje się instynktowi sprawia, że poród przebiega łagodniej. Kobieta znajduje się w bezpiecznym otoczeniu, ma wsparcie partnera i takie rzeczy jak środki przeciwbólowe schodzą na dużo dalszy plan, po prostu nie są potrzebne.
Swój domowy poród świetnie wspomina także Marta Alabrudzińska.

- Rodziłam w lipcu tego roku i lepszego porodu nie mogłam sobie wymarzyć - opowiada. - Wszystko odbyło się tak, jak chciałam, w domowej atmosferze. Czułam się tak bezpiecznie i dobrze, że w pierwszej fazie porodu grałam razem z mężem i lekarzem przyjmującym poród w gry planszowe. Ja na piłce pogłębiałam rozwarcie, a przy okazji "zabijaliśmy czas" w oczekiwaniu na drugą fazę porodu. Mój mąż przygotował pyszne jedzenie - w szpitalu nie byłoby to możliwe.
Kajtek, który urodził się w lipcu, jest piątym dzieckiem Marty. Poprzednie porody odbyły się w szpitalach i nie wspomina ich najlepiej.

- Czułam, że nie mam wpływu na wiele rzeczy, pomimo wprowadzonych parę lat temu nowych standardów opieki okołoporodowej - wyjaśnia. - Jestem doradczynią chustową, prowadzę też w Gdańsku i Gdyni spotkania dla mam chcących nosić swoje dzieci w chustach, naturalne podejście do świata i własnego ciała jest dla mnie ważne. Poza tym zdecydowałam się na poród w specjalnym basenie. Ten sposób dodatkowo łagodził ból i rozluźniał mój organizm.
- Chętnych do porodów domowych jest w Trójmieście i okolicach z roku na rok więcej - mówi Elżbieta Capierzyńka, położna. - Położną jestem od 30 lat a porodami domowymi zajmuję się od lat dziesięciu i w tym czasie przyjęłam około stu porodów naturalnych. Zawsze zwracam uwagę na to, że "przyjmuję" poród, a nie go odbieram. Bo tu nikomu nic się nie odbiera, jak często kobiety rodzące w szpitalach czują. Pomagam rodzicom przywitać na świecie ich dziecko, to wspaniałe przeżycie, nawet, jeśli uczestniczyło się w tym wielokrotnie.
Największą obawą dla przyszłych mam przy rozważaniu porodu domowego jest ryzyko, że coś pójdzie nie tak i dziecko podczas porodu ucierpi. Lekarze i położne podkreślają, że temu służy czas poświęcony na badania i sprawdzenie wszystkiego przed porodem. W razie jakichkolwiek wątpliwości co do stanu zdrowia mamy lub dziecka ani lekarz, ani położna nie podejmą się przyjęcia takiego porodu poza szpitalem. Podczas porodu monitorowany jest m.in. rytm serca dziecka. Zawsze też bierze się pod uwagę plan awaryjny i możliwość pojechania do szpitala. Rzadko jednak jest to konieczne.

Jak to w praktyce działa w Trójmieście?

Przyszłe mamy mogą się zgłosić do położnej lub lekarza przyjmujących porody domowe - Elżbiety Capierzyńskiej lub Romana Jankowskiego. W trakcie ciąży będą musiały robić zalecone dodatkowe badania (badania krwi, ktg, usg). Koszt domowego porodu to ok. 2,5 - 4 tys. Nie jest to niestety kwota refundowana przez NFZ. Istnieje też możliwość wypożyczenia specjalnego basenu porodowego.

Opinie (79)

  • nie róbcie tego (4)

    żadna mama nie bierze pod uwagę (może i dobrze) tego, że przy porodzie może zadziać się coś niedobrego. Ja również o tym nie myślałam, ciąża rozwijała się prawidłowo wszystko przebiegało bez zakłóceń do czasu, w pewnym momencie okazało się , że odeszły zielone wody (później dowiedziałam się ze to przez bakterie e-coli) i dziecko niestety napiło się wód płodowych poddusiło się , nie dostałam dziecka na ręce od razu trafiło pod opiekę neonatologów i to 3. Tlen, masakra nawet nie chce sonie przypominać, reanimacja dziecka... nie wiem i nie chce wiedzieć co by się działo gdyby ten poród odbył się w domu.
    Życzę każdej mamie łagodnego porodu, ale pamiętajcie ze przychodzi na świat najważniejsza osoba w waszym życiu, nie ryzykujcie życia dziecka.

    pozdrawiam

    • 34 2

    • zielone wody (3)

      pojawienie się zielonych wód oznacza od razu transfer do szpitala
      tak samo, jak podwyższenie się w trakcie porodu temeratury u matki (sprawdzanej regularnie)
      oraz wiele innych przypadków

      • 2 1

      • (2)

        Właśnie - i weź teraz transportuj rodzącą kobietę na sygnale do szpitala. Przyjazd karetki - 30 minut, transport z np. 12 tego piętra ciasną windą na stojąco na dół - 10 minut, dojazd do szpitala w korkach - kolejne 30 minut, transport na blok - 10 minut... czyli razem prawie 1,5 godziny - trzeba nie mieć wyobraźni żeby tak ryzykować!!!

        • 6 2

        • (1)

          z powodu zielonych wód nie wzywasz karteki
          poród domowy z założenia jest zabezpieczony autem 'w pogotowiu"

          w innych krajach normalne jest, ze domowy poród zgłaszany jest do najbliższego szpitala, który jest przygotowany, że może byc konieczny transfer rodzącej (i nie chodzi o to, ze karetka stoi pod domem)

          ciekawa jestem statystyk, ile "powikłań" okołoporodowych wywołana jest ingerencjami lekarzy/położnych szpitalnych w trakcie porodu? (podanie na wyrost oxytocyny, przebijanie pęcherza, znieczulenie - tak, by było szybciej)
          każda ingerencja w poród niesie za sobą kolejne skutki i spirala niepowodzeń może się nakręcać
          przyjazd do szpitala = andrenalina, skok andrenaliny = zwolneinei akcji porodowej - podajmy oksytocynę na poprawę skurczy = mocniej boli = podajmy znieczulenie = znów zatrzymanie akcji porodowej a po kilku godz cesarka, bo brak postepu
          zastanawiają też statystyki CC "ratujących życie matki/dziecka" (specjalnie w cudzysłowiu) - od koleżanek słyszałam o ich porodach, zakończonych taka niecierpiącą zwłoki CC, dziecko wyjęte w ostatniej chwili z 9-10 punktami Agpar
          szpital, w którym, jeśli drogami natury nie urodzi się w ciągu 2-3 godzin, a kolejka rodzących, to nagle "zwolnienie tętna" albo "brak postepu" i "ratowanie życia" przez CC

          no proszę...

          czy ktoś kogoś zmusza do porodu w domu? to jest opcja dla tych, którzy spełniają naprawdę restrykcyjne wymagania oraz tego CHCĄ
          tylko czemu im rzucać kłody pod nogi? bo chcą iść inną drogą niż większość?

          • 4 4

          • Siostrzyczka zeszla z dyżuru?

            • 2 3

  • tak, nie ma to jak zasyfić pół odmu krwią (1)

    a w razie problemów i tak ładować się do karetki i zasuwać do szpitala po specjalistyczną pomoc

    • 14 10

    • mój dom, moja sprawa! co ci do tego?!

      • 6 2

  • bardzo dobry pomysł

    odradzam też szkołę rodzenia, lepiej poczytać porady na kafeterii

    • 16 11

  • (1)

    Gdyby żona nie rodziła w szpitalu to 1 listopada z synem chodziłbym składać kwiaty na jej grobie. Zaraz po urodzeniu syna dostała poważnego krwotoku i straciła przytomność z powodu utraty krwi. Uratowali ją lekarze na szpitalnym stole.

    • 20 1

    • Podobnie w prywatnych klinikach - kobiety płacą grubą kasę za poród bo sale jednoosobowe i ładne firanki w oknach. Ale gdy coś złego się dzieje w trakcie, to panika i karetką do wojewódzkiego... tylko że ten stracony czas to czasem być albo nie być matki lub dziecka...

      • 10 1

  • Najbardziej panikują faceci (6)

    Widzę dużo strachu w opiniach odradzających poród w domu.
    Mało jest przypadków kiedy kobieta i dziecko nie otrzymali należytej opieki właśnie w szpitalu? Niedotlenienia mózgu, pęknięte miednice, wyciskanie dziecka na siłę...aż do zakażeń szpitalnych włącznie. Pobyt w szpitalu nie gwarantuje 100% bezpieczeństwa.
    Nie namawiam do rodzenia bez asysty, każdy poród trzeba przygotować, ale w domu technicznie są lepsze warunki i opieka.

    • 17 11

    • to se rodź w domu (1)

      • 3 5

      • dziękuję za pozwolenie

        • 7 1

    • (3)

      Ale za to rodząc w domu mamy 100% niepewności. Nawet najlepszy fachowiec nic nie zdziała bez sprzętu, którym dysponuje szpital.
      Co takiego jest w domu, czego brak w szpitalu? - dostęp do telewizora, czy władza na pilotem?

      • 3 4

      • (2)

        Chcesz wiedzieć co, idź do szpitala to się dowiesz :)

        • 2 2

        • (1)

          Trzy razy byłem rodzić (z żoną)... dwa razy w Morskim w Gdyni, a ostatnio pół roku temu w zespolonym w Gdańsku.. Więc trafiłeś kulą w płot, bo warunki znam z autopsji (zastrzeżeń brak) i do tej pory nie wiem co kieruje ludźmi że chcą rodzić w domu.
          Czego niby brakuje w szpitalu? Przecież to tylko 3 dni pobytu..
          Za to wiem czego brakuje w domu - sali operacyjnej, anestezjologa, lekarza, tlenu, łóżka do rodzenia, medykamentów, w końcu w wielu blokach brak windy którą można zjechać na noszach z 12 piętra... wymieniać jeszcze?
          To zbyt poważna sprawa, żeby ryzykować zdrowie i życie matki lub dziecka i liczyć, że wszystko przebiegnie bez najmniejszych komplikacji.

          • 5 7

          • "łóżka do rodzenia" xD

            • 0 0

  • Opinia (1)

    NA ukrainie rodza w piwnicach. Domy szpitale zbombardowane. I nie etylko na ukrainie. Na calym swiecie warunki, sytuacja polityczna bywaja trudne a dzieci przychodzą na świat. Co gorsza - nikt sie nimi specjalnie nie przejmuje. Dobrobyt, ciepełko życia, wizyty w "galeriach" i roszczeniowe postawy to teraz moda.
    Niektorzy z was pisza, ze nie ma sluzby zdrowia...prawda jest taka, ze nie umiemy lub nie chcemy sobie sluzyc. Oraz mniej aktów sluzby,poswiecenia na gruncie rodzinnym, zawodowym, spolecznym. Wystarczy to zmienic. Bedzie lepiej. Owszem droga wiedzie pod górę. "Przez trudy do gwiazd"!
    Popieram - nie ma jak w domu - np. czas spędzony z Tatą :)

    • 7 9

    • rodzą wszędzie- i na pustyni, i w czasie wojny

      jednak porównanie uważam za nieadekwatne i niestosowne:
      dlaczego w takim razie puszczasz dziecko do szkoły- o ileż lepiej, by było z rodzicami w tym czasie, tak wiele dzieci na świecie nie uczy się, a żyje i wychodzi na ludzi

      • 2 1

  • Od razu dodajmy,że byłoby to wielka oszczędnością dla NFZ-u

    Urzędnicy NFZ-u mogli powojażować zagranicą ,albo chociaż dostać podwyżki.Czy nie byłoby fantastycznie gdybyśmy zaczęli sami wyłapywać złodziei? Policjanci nie byliby tak zestresowani i ich samochody nie spaliłyby tyle paliwa . Chociaż to drugie raczej nie wydarzyłoby się .Mamy u nas w Polsce magika ,Jurka Owsiaka , który pracowicie rok w rok każe nam zbierać pieniądze na rzeczy ,za które już zapłacilismy w podatkach.Dzięki niemu ktoś w Ministerstwie Zdrowia może wiecej zarobić.
    Ostatni autorka,Anna Żukowska, namawiała nas do rezygnacji z grzebania bliskich, ponieważ to strasznie staromodne, no i kosztowne.A na tych pieniądzach ,juz nam nie potrzebnych mógłby położyc rękę urząd skarbowy ,albo bank

    • 5 3

  • Nie polecę córce ani synowej porodu w domu (1)

    W czasie obydwu ciąż czułam się fantastycznie, pracowałam prawie do ostatniej chwili. Porody też przebiegły szybko i sprawnie, ale... i po pierwszym i po drugim musiałam mieć łyżeczkowanie, zostały resztki pęcherza czy łożyska. Straciłam sporo krwi, miałam przetaczaną. Nic przed porodami nie zapowiadało komplikacji. Dlatego ze względu na bezpieczeństwo, odradzam.

    • 5 3

    • Masz rację, jednak krew na pewno podano Tobie na wyrost

      byłam łyżeczkowana po każdym z czterech porodów,
      jednak lekarz mi tłumaczył, że krew dają tylko wtedy, gdy jest krwotok, albo silna anemia

      • 0 2

  • ???

    Czy u nas ( w Polsce) musimy popadać w skrajności? Poród powinien odbywać się w szpitalu, czy pani położna jest pewna swoich umiejętności? Widziałam, jak przywieziono na porodówkę skrwawioną położnicę z nie urodzonym łożyskiem 3 godziny po porodzie, dodam, że czekamy najdalej 30 minut. O głupoto ludzka za 4 tysiące możemy sobie kupić pakiet nieszczęść.

    • 2 2

  • Trauma po porodzie w szpitalu

    Dla mnie poród w szpitalu był ogromną traumą. Najpierw lekarz (ten który prowadził mi całą ciążę i kasował 180 zł za wizytę) przebił mi pęcherz płodowy i miał pretensję, że wody go oblały i jest mokry. Potem założyli mi ogromnego pampera i kazali mi w nim chodzić. Chciałam skorzystać z prysznica ale mi nie pozwolono,bo nie ma czasu-usłyszałam, a na mnie woda od zawsze działa kojąco. Po oksytocynie myślałam, że umrę z bólu. Skurcze miałam przez chwilę, lekarz dziwił się, że oksytocyna już nie działa. Skończyło się vacum i tak mnie porozrywał, że przez kilka dni nie mogłam siedzieć. Na koniec mój lekarz prowadzący powiedział, że dalej nie współpracuję i wezwał anestezjologa, który podał mi narkozę i zszyto mnie. Kiedy obudziłam się na sali, ten sam lekarz już stał nade mną i dalej zarzucał mi, że nie współpracowałam.

    • 0 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Forum

Wydarzenia

Wystawa budowli z klocków Lego (2 opinie)

(2 opinie)
33 - 35 zł
wystawa

Wystawa dinozaurów Di­no­world (8 opinii)

(8 opinii)
45 zł
wystawa

Unikaj statków, gdzie nie mają zwierząt. Zwierzęta na Darze Pomorza - wystawa czasowa (2 opinie)

(2 opinie)
28 zł
wystawa

Najczęściej czytane