• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Bidul to już wspomnienie

Jowita Kiwnik
27 listopada 2008 (artykuł sprzed 15 lat) 

Największy dom dziecka w Gdańsku przestał istnieć. Moloch, w którym mieszkało osiemdziesięcioro dzieci, zastąpiło pięć kameralnych placówek. - To są normalne domy, nie instytucje - mówi Sylwia Ressel z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.



Likwidacja domu dziecka na Oruni trwała niespełna pół roku. W środę w Świbnie nastąpiło uroczyste otwarcie trzech ostatnich filii nowej placówki, a archaiczny sierociniec oficjalnie zniknął z mapy miasta Gdańska.

- Jesteśmy jednym z pierwszych miast w Polsce, które się z tym uporały - mówi Sylwia Ressel, rzecznik MOPS. - Wpisuje się to w standardy Unii Europejskiej, która wymaga likwidacji dużych, nieprzyjaznych dzieciom ośrodków do 2010 r. Nam udało się szybciej.

Życie w nowych domach toczy się jak w zwykłych domach rodzinnych. - Dzieci mają swoje obowiązki - mówi dyrektor Iwona Olejniczak-Poniatowska. - Pomagają przy sprzątaniu, wynoszą śmieci, robią zakupy. Mogą same decydować o tym, co mają ochotę zjeść, jak są głodne - robią kanapki. Duże domy dziecka, takie jak ten stary na Oruni, są bardziej anonimowe. Tam łatwiej się ukryć, wymknąć. Tutaj do każdego dziecka podchodzi się indywidualnie, tak jak rodzice. A nasze dzieci zaczęły w końcu normalne życie. Może bez mamy i taty, za to we własnych czterech ścianach. To im da na pewno łatwiejszy start w dorosłe życie.

W każdym z nowych domów mieszka nie więcej niż 14 podopiecznych. Czuwa nad nimi sześcioro wychowawców i jeden opiekun. Dzieci mają dwuosobowe pokoje, które mogą samodzielnie urządzić.

- Wychowawcy pozwolili wybrać nam kolor farb - mówi 15-letnia Ania. - Ja zdecydowałam się na pomarańczowy, jest taki żywy. Mamy własne biurka, szafy, możemy rzeczy poustawiać tak jak chcemy. Za starym domem nie tęsknię. Tu jest mi lepiej.

Wszystkie placówki w całości ufundowało miasto. MOPS na funkcjonowanie domów przeznaczy w przyszłym roku ponad 3 mln zł.

W Gdańsku, oprócz pięciu filii domu dziecka, jest dzisiaj ponad 400 rodzin zastępczych, w tym rodziny zawodowe. Ponadto funkcjonuje pięć rodzinnych domów dziecka oraz sześć kilkunastoosobowych placówek socjalizacyjnych.
Gazeta WyborczaJowita Kiwnik

Opinie (15)

  • Anna Chmioła lat 16

    sama siedzialam w tym bidulu na oruni i wiem co to znaczy wiekszosc z nas nie oczekuje od nikogo wspolczucia czy zalu ale zrozumienia i popatrzenia na zycie naszymi oczami wiele dzieci ma rodzicow mieszkaja w domach normalnych a sprawiaja problemy wychowawcze a my nie mamy takiej szansy nas zabieraja z domow bez pytania czy nam sie to podoba czy nie zazdroszcze wielu takim dzieciakom ktorzy maja normalne zycie ktorego mi nie bylo dane posmakowac... czasami mysle jak by to bylo gdybym miala normalny dom pewnie bylo by inaczej nieby zrobili domki rodzinne ale co z tego skoro nie ma tam naszej rodziny??? wcale nie czujemy sie tam jak w domu [popelnilam wiele bledow teraz przyszlo mi za to placic... teraz siedze juz w innym osrodku na drugim koncu polski daleko od gdanska... chcecie wiecej szczegulow zapraszam na gadu 18754352 odpowiem na wszystkie pytania pozdrawiam

    • 0 0

  • Bezpieczniej??? ludzie wy jesteście śmieszni!!!

    To jest śmieszne zanim policja dojedzie do miejscowości w której są domki minie jak dobrze pół godz w tym czasie rodzice którzy odwiedzają dzieci i sa niekiedy niebezpieczni mogą wszystkich pozabijać tam nie ma żadnej ochrony nie wiadomo czy się śmiać czy płakać fajnie gdyby ktoś się w końcu tym zainteresował!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    • 0 0

  • żal mi tych biednych dzieci (2)

    mam nadzieję, że w przyszłości zaznają szczęścia w życiu

    • 0 0

    • (1)

      nie zaznają

      • 0 0

      • trudne

        tak bywa, że nie zaznają ponieważ bagaż dotychczasowych doświadczeń im w tym skutecznie przeszkadza, jedakże nigdy nic nie jest do końca stracone.

        • 0 0

  • BRAWO !!!

    CHOCIAŻ TU ZROBILI PORZĄDEK !!!

    BRAWO !!!

    • 1 0

  • DOMY (1)

    Liczę i nie mogę się doliczyć. Pięć domów po 14 dzieci, to jest 70 osób, a gdzie jest 10 dzieci, skoro na Oruni było ich 80 ??????

    • 1 0

    • W ostatnim akapicie artykułu

      "W Gdańsku, oprócz pięciu filii domu dziecka, jest dzisiaj ponad 400 rodzin zastępczych, w tym rodziny zawodowe. Ponadto funkcjonuje pięć rodzinnych domów dziecka oraz sześć kilkunastoosobowych placówek socjalizacyjnych."

      Tam zapewne trafiła brakująca dziesiątka.

      • 0 0

  • zamiast tworzyć kolejne placówki, które powiedzmy szczerze nigdyn nie będa prawdziwym domem chociaż by dla tego,że wychowawcy po 8 godzinach wracają do swoich domów,lepiej dofinansować i pomóc tworzyć rodzinne domy dziecka, takie gdzie mama i tata są przez całą dobę i interesują się non stop problememi dzieci. Ale i tak jest to lepsze rozwiązanie niż wielki moloch ,gdzie dzieci były pozbawione indywidalizmu i nawet same nie mogły zrobić sobie kanapki ,kiedy i z czym miały ochotę

    • 1 0

  • Bravo Gdańsk!

    Gdańsk, jestem pod wrażeniem! Mam nadzieję, że Gdynia i Sopot wezmą przykład!

    • 1 0

  • a ja mam pytanie

    Czy w gdyńskim bidulu na Demptowie jeszcze molestują maluchów? Niby europejskie miasto a zwyczaje jak w Afryce.

    • 0 1

  • szkoda tylko że tak daleko od Gdańska starych znajomych i szkoły :(

    • 0 0

  • smutne takie zycie ale wierze w sprawiedliwosc i w przyszlosci los napewno sie do tych dzieciakow usmiechnie

    • 0 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Forum

Wydarzenia

Wystawa budowli z klocków Lego (2 opinie)

(2 opinie)
33 - 35 zł
wystawa

Wystawa dinozaurów Di­no­world (8 opinii)

(8 opinii)
45 zł
wystawa

Unikaj statków, gdzie nie mają zwierząt. Zwierzęta na Darze Pomorza - wystawa czasowa (2 opinie)

(2 opinie)
28 zł
wystawa

Najczęściej czytane