W sobotę Ergo Arena zamieniła się w największy plac zabaw w Polsce. Tysiące odwiedzających skakało na trampolinach i szalało na dmuchanych zjeżdżalniach. Większość z nich przyszła jednak przede wszystkim po to, by poznać Elmo.
Ci, którzy nie lubią tłumów, powinni na takie imprezy przychodzić z samego rana. Jeszcze o godz. 10:00 nie było nawet kolejek do cieszącego się ogromną popularnością malowania twarzy. -
Dzieci uwielbiają zamieniać się w postaci z bajek - mówi
Emilia, jedna z animatorek malujących buzie. -
Dziewczynki najczęściej chcą, żebym namalowała im motylka lub kotka. Obowiązkowo w kolorach różowo-fioletowych i z dodatkiem brokatu. Chłopcy wolą bohaterów komiksów - Spidermana lub Supermana.
Scena była na samym końcu hali, zasłonięta atrakcjami stojącymi pośrodku. Rodzice, którzy nie wsłuchiwali się w to, co jest ogłaszane przez megafon, mogli więc przeoczyć wyjście Elmo. Na scenie, oprócz Elmo, który
wychodził do dzieci co ok. godzinę, były różne inne atrakcje,
m.in. pokaz naukowy. -
Super było! - cieszy się pięcioletni
Staś. -
Przed chwilą za pomocą witaminy c nadmuchaliśmy balon, który poleciał prosto pod sufit. W domu pokażę mamie, jak to się robi!
Obok sceny znalazła się również
multimedialna strefa gier. Na
wirtualnym boisku można było próbować wcelować piłką do bramki. Mali piłkarze zawzięcie kopali piłkę a każdy gol był głośno oklaskiwany przez rodziców. Nawet maluszkom podobał się pościg za wirtualną piłką. Obok było też
stanowisko do gry na gitarze, na którym tylko starsze dzieci miały szansę przejść dość trudną grę. Maluchy bawiły się też dobrze przy stole, który można opisać jako
ogromny tablet. Na powierzchni stołu można było rysować, grać na instrumentach muzycznych i kolorować.
Były też bardziej tradycyjne zabawy. Po drugiej stronie sceny można się było
przebrać za pirata lub piratkę i stoczyć walkę z piratem rodem z Karaibów lub po prostu zrobić sobie z nim zdjęcie. Była też ogromna
gra planszowa. Planszą była podłoga hali, a polami, które się przeskakiwało - tworzące ścieżkę kolorowe hula hop. Animatorzy kierowali dzieci i tłumaczyli zasady gry.
Ale naprawdę - najważniejszy był Elmo. Większość rodziców pytana, dlaczego przyszli na
Festiwal Wszystkich Dzieci, przyznawało, że to on był głównym powodem. -
Mój syn od tygodnia pytał, czy już jest sobota - śmieje się
Maja, mama czteroletniego Jacka. -
Uwielbia go, ma małego Elmo, taką mówiącą maskotkę, bez której nie zaśnie. No i był bardzo szczęśliwy, kiedy się z nim przywitał. -
Zaplanowaliśmy nie tylko samo spotkanie z ulubionym bohaterem - mówi
Tomasz Maliszewski z PTR-Events, współorganizator wydarzenia. -
To też wartości edukacyjne. Dzieci uczą się kolorów, śpiewają piosenki, rozwiązują wspólnie zadania i łamigłówki. I to wszystko w atmosferze zabawy.Dla najmłodszych były przygotowane mniejsze zjeżdżalnie i baseny z kulkami. -
Jesteśmy tu z dwójką dzieci, sześciolatkiem i dwuletnią córką - mówi
Asia, mama Oskara i Kingi. -
Myślałam, że takie wyjście rodzinne będzie dobrym pomysłem, ale drugi raz chyba wysłałabym samego męża z synem. Córka wydaje się za mała na takie atrakcje i kiedy ona była już zmęczona, syn się dopiero rozkręcał i był bardzo niezadowolony z tego, że musimy już wychodzić. Nie spodziewałam się też takich tłumów. Momentami bałam się, czy w zamku jakieś starsze dziecko nie zrobi przypadkiem Kindze krzywdy.
Niektórzy na Festiwalu Wszystkich Dzieci bawili się nawet sześć godzin. -
Zapłacone, więc trzeba wykorzystać ile się da - śmieje się
Tomasz, tata siedmioletnich bliźniaków. -
Poza tym chłopcy są tak wszystkim zaciekawieni, że nie dałbym chyba rady ich stąd wyciągnąć.
Przy takich imprezach trzeba się też liczyć z
dodatkowymi opłatami, niewliczonymi w cenę biletu, czyli parking (10 zł), opłatę za szatnię (2 zł/osoba) i napoje czy coś do przegryzienia dla całej rodziny.