• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Dzieci są przeładowane dodatkowymi zajęciami?

Piotr Kallalas
8 listopada 2023, godz. 10:00 
Opinie (114)
Jak znaleźć czas na wszystkie zajęcia dodatkowe? Czy dzieci są przeładowane dodatkowymi aktywnościami? Jak znaleźć czas na wszystkie zajęcia dodatkowe? Czy dzieci są przeładowane dodatkowymi aktywnościami?

Taniec towarzyski, nauka pływania, języki, instrument, programowanie czy nauka układania kostki Rubika - dzieci mogą wybierać w rozmaitych zajęciach pozaszkolnych czy wręcz pozaprzedszkolnych, jak jednak znaleźć na to wszystko siły i czas? - Dobrze, aby wszystko odbywało się jak w dobrze zbilansowanej diecie - należy nieprzerwanie obserwować, co nam pomaga, co szkodzi, czego mamy niedobór, a co powinniśmy ograniczyć tak, aby dostosować do potrzeb i możliwości naszego organizmu - mówi Paulina Cisowska, psycholog dziecięcy.



Czy twoje dziecko chodzi na dodatkowe zajęcia?

Dzieci jesienią nie tylko wróciły do obowiązków szkolnych, ale również do często wypełnionego po brzegi grafiku zajęć dodatkowych. Obecnie już przedszkolaki zaczynają swoją przygodę z nadprogramowymi aktywnościami, choć najczęściej są one wplatane w plan dnia.

- Dodatkowe zajęcia zaczęły się w przedszkolu, przy czym wszystkie były prowadzone w placówce. Nasza córka nie musiała nigdzie jeździć dodatkowo. Chodziła na karate, język i rytmikę i była to fajna i stosunkowo niedroga aktywność - mówi Michał, ojciec 5-letniej Kingi.
Rzeczywiście, obniża się wiek dzieci, które zaczynają swoją przygodę z dodatkowymi zajęciami i jednocześnie rośnie oferta edukacyjna skierowana właśnie do maluchów już w wieku przedszkolnym.


Dziecko odkrywa, co mu się podoba



Najczęściej takie dodatkowe lekcje mają jednak charakter zabawy, zabawy z elementami nauki języka, zabawy w taniec czy gier ruchowych. Chodzi przede wszystkim o urozmaicenie dnia i rozbudzanie ciekawości i zainteresowań dziecka.

- Jedną z ról rodzica jest zachęcanie do podejmowania różnego rodzaju aktywności i sprawdzania, odkrywania, jakie są nasze zainteresowania, potrzeby, możliwości i jak radzimy sobie z regulowaniem emocji w różnych sytuacjach. Dzieci dopiero odkrywają, czy lubią grać w tenisa, czy wolą basen albo czy dobrze radzą sobie w grze w szachy - potrzebują w tym wsparcia i motywowania, bo czasem lęk przed porażką może zaowocować brakiem podejmowania prób, a porażki i radzenie sobie z nimi to część dorosłego życia - dodaje Paulina Cisowska, psycholog dziecięcy z gabinetu Były sobie emocje.
Jak spędzać czas z przedszkolakiem, gdy dopadła nas jesień? Jak spędzać czas z przedszkolakiem, gdy dopadła nas jesień?

"Nie ma dziecka, które nie chodzi na dodatkowe zajęcia"



W okresie wczesnoszkolnym otwiera się zdecydowanie najwięcej możliwości. Pojawiają się wtedy pierwsze trendy trwalszych zainteresowań, a dzieci mają też więcej zaparcia, aby regularnie uczestniczyć w dodatkowych aktywnościach.

- Nasz syn akurat sam lubi mieć wypełniony czas. Chodzi na piłkę nożną, koszykówkę czy basen. Rzeczywiście z językiem było trudniej, na początku się buntował, ale doszliśmy do porozumienia. Łącznie ma ok. 9 godz. dodatkowych w tygodniu - mówi Hania, która jest mamą dziecka chodzącego do 3 klasy podstawowej. I dodaje: - w naszej klasie chyba nie ma dziecka, które nie chodziłoby na coś dodatkowego.
Z basenem zresztą nie jest tak łatwo - aby zapisać dziecko na zajęcia nauki pływania, warto zacząć starać się z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem.

Dzieci często same szukają nowych zajęć, choć oczywiście istotne jest również, czym interesują się rówieśnicy. To stanowi niekiedy kryterium wyboru.

- Stanisław chodzi na dodatkowe tańce towarzyskie 2 razy w tygodniu po 1 godzinę lekcyjną, szachy (2 godziny zegarowe raz w tygodniu), koło matematyczne (1 godzina lekcyjna raz w tygodniu), piłkę nożną (1-2 godziny lekcyjne raz w tygodniu) oraz kostkę Rubika (2 godziny lekcyjne 1 raz w tygodniu). Większość tych zajęć, poza piłką nożną i kółkiem matematycznym, jest prowadzona również w ramach szkolnych zajęć, a on sobie wybrał po prostu jeszcze dodatkowe godziny tych zajęć. Chce jeszcze chodzić na 3 treningi piłkarskie w tygodniu, ale nie mamy gdzie tego wcisnąć - opisuje Ania, mama 8-latka. - Sam to sobie wszystko wybrał, bez żadnej presji z niczyjej strony (no może piłka nożna, to trochę presja rówieśnicza), a my go często pytamy, czy to aby nie za dużo.

"Żyjemy w większym pędzie"



Taniec, języki, robotyka czy aktywności fizyczne - różnorodna tematyka zajęć daje możliwości rozwoju w wielu kierunkach. Tydzień składa się jednak z siedmiu dni, a to oznacza, że z czegoś trzeba zrezygnować. Dziecko potrzebuje w końcu również czasu wolnego i to zarówno w domu, jak i na podwórku, zarówno w gronie rodzinnym, jak i gronie kolegów i koleżanek.

- Mam wrażenie, że wcześniej dzieci miały okazję więcej czasu spędzać na podwórku, integracja sensoryczna miała szansę zadziać się podczas zabaw na trzepaku, w gronie rówieśników, bez potrzeby specjalnego organizowania. Obecnie obserwuję mniej takich spontanicznych podwórkowych sytuacji - być może dlatego, że żyjemy w większym pędzie, mamy więcej obaw o bezpieczeństwo dzieci, a jedną z odpowiedzi na taki rozwój zdarzeń jest różnorodność zajęć dodatkowych, które również rozwijają - mówi Paulina Cisowska, psycholog dziecięcy. - Z przyjemnością patrzę i obserwuję, jak tworzenie odpowiednich, pięknych i zachęcających do ruchu w gronie przyjaciół przestrzeni miejskich, jak skateparki, parki ze szlakami dla hulajnogi i fontannami, w których można poszaleć z kolegami, staje się alternatywą godną swego podwórkowego poprzednika i cieszy mnie, że w Gdyni kolejne takie miejsce zostało rozbudowane. Dobrze widzieć dzieci na hulajnogach, na świeżym powietrzu, zamiast z telefonami w ręku.

Jak znaleźć złoty środek i nie wykończyć dziecka?



Specjaliści wskazują, że najważniejszy jest zdrowy rozsądek i obserwacja, co rzeczywiście nas rozwija, a co zaczyna nam szkodzić. Najgorsze są bowiem skrajności.

- Dobrze, aby wszystko odbywało się jak w dobrze zbilansowanej diecie - należy nieprzerwanie obserwować, co nam pomaga, co szkodzi, czego mamy niedobór, a co powinniśmy ograniczyć tak, aby dostosować do potrzeb i możliwości naszego organizmu. Istotnym składnikiem w tej piramidzie żywienia aktywnościami jest często niedoceniany czas spędzany na prostych, rutynowych działaniach w domu z rodzicami, bez pędu i poczucia winy, że coś przegapiliśmy. Uważny czas spędzany z dzieckiem to najbardziej zdrowe i sycące kalorie - dodaje Paulina Cisowska.

Miejsca

Opinie (114) 4 zablokowane

Wszystkie opinie

  • Opinia wyróżniona

    (3)

    Niektóre są na pewno. Niestety w dużej mierze jest to spowodowane chorymi ambicjami albo raczej kompleksami rodziców. Znajomi z uporem maniaka wożą córkę na balet/tance. Pytam dziewczynki czy to lubi a ona, że nie bardzo bo wolałaby chodzić na sport jakiś... Drugi wozi syna na drugi koniec miasta na trening na 19 gdzie dzieciak wiem, że nie chce bo jest zmęczony. No, ale tatko wie lepiej co dziecko chce... Na siłę. By blysnac w towarzystwie jak z tym, że dziecko w 1 czy 2 klasie szóstkę dostało... No, ale co zrobić. Zdroworozsadkowych ludzi coraz mniej.

    • 62 5

    • (2)

      To prawda. Widzę to po rówieśnikach moich dzieci. Ich koleżanki/koledzy w klasie mają mnóstwo zajęć dodatkowych. Są dzieci, które mają codziennie od poniedziałku do soboty zaplanowany cały dzień. Kończą lekcje o 16, a potem zaczynają się różne inne zajęcia. Wieczorem rodzice zdziwieni, że dziecko o 20 czy 21 wracając do domu nie ma siły na naukę i lekcje. I żal, że nauczyciele coś śmią zadać do domu lub sprawdziany robią. Po co ta przesada? Nie wystarczą jedne czy dwa wybrane zajęcia, które dziecko lubi i chce chodzić? Zal słyszeć jak dzieciaki się umawiają np. na plac zabaw, a te przeładowane zajęciami nigdy nie mają czasu zintegrować się z klasą poza szkołą i są jak takie wyrzutki....

      • 17 4

      • (1)

        jak to Wy wszyscy widzicie u swoich znajomych, aż tak was to zajmuje? Ciekawe jak faktycznie jest u Was? Jak piekna diagnoza że niby chre ambicje, że kompleksy, psycholodzy z Was czy co?

        • 0 15

        • Widzę, bo nie da się tego zauważyć. Odbieram syna ze szkoły, chce do niego przyjść kolega, ja mówię ok i co? Nie, mama koledze nie pozwala, bo przecież basen, angielski, niemiecki, tenis, piłka nożna, karate itd. Dziecko pyta mamę kiedy może przyjść do nas i co? Odpowiedź, że przecież na takie głupoty nie ma czasu... Jak mam rozumieć sytuację patrząc jak dzieciak płacze po szkole, że nie chce na piłkę a matka go ciągnie na siłę? To nie jest chore?

          Moje dzieci poszły kilka razy na różne zajęcia, ale nie podobało im sie i zrezygnowaliśmy. To oni maja chcieć, nie matka czy ojciec.

          • 30 0

  • A propos (3)

    Zajęć pozalekcyjnych. Tak jak wyżej ktoś napisał. Kompleksy. Do tego coś Wam jeszcze napisze. Mam nadzieję, że nie usuną. Jestem Gdańszczaninem. Moje dzieci chodzą na treningi.70 % ludzi, którzy tam przychodzą z dziećmi to Warmia, Mazury, Kujawskie... Słowo daje. Przyrzekam. No nikt z nich poza jedną kobietą nie mówi dzień dobry, dowidzenia... Nikt! To nie tylko moje spostrzeżenia, ale i innych ludzi z innych miejsc także. Napisałbym o ich "twarzach", ale lepiej nie... Dziękuję.

    • 28 9

    • Bingo. W punkt. Do tego ich parkowanie. Wyraz twarzy. Też nie jestem osobą, która patrzy na to kto, co, skąd, ale tu się zgadzam. Buce to mało powiedziane.

      • 7 1

    • (1)

      W punkt! A ja napisze o ich twarzach: wyglądają tak jakby między sobą się mieszali:( Zero dzień dobry tylko grymas. Zaczęłam już reagować i zwracać uwagę. I skąd ten dzieciak ma się nauczyć kultury skoro rodzice to intelektualne dno i metr mułu? Ale najważniejsze, że jak pojedzie do rodziny to może powiedzieć, że moje dziecko ma od rana do wieczora zorganizowany czas dodatkowymi zajęciami. Ale że pada na twarz to już nieistotne!

      • 3 2

      • Ja widzę że takie zachowanie zależy raczej od wieku niż tego skąd kto przyjechał. Jak wchodzę do biura i wołam "cześć" to odpowiadają tylko ludzie po 40, no dobra po 35 roku życia i tylko niektórzy po 30. 15 lat temu to jeszcze podawaliśmy sobie ręce ale jak przyszło nowe to się trochę przystosowaliśmy bo głupio podać rękę tylko starej gwardii a nowemu nie. Jakieś takie zakapiory się porobiły.

        • 7 0

  • (6)

    Dzieci są przebodźcowane, ale nie nauką. Gdyby tak było to wyniki by szły w górę. A lecą na łeb na szyję. Program z 2 klasy liceum spokojnie kilkadziesiąt lat temu można by spokojnie uczyć w podstawówce.

    • 26 6

    • (1)

      Ale program się znacząco nie zmienił jeśli chodzi o przedmioty klasyczne. Tylko doszło dużo nowego badziewia i teraz dzieciaki siedzą po 7 godzin w szkole a potem są zrypane. My pracujemy 8 godzin i wracamy do domu a one muszą dalej się uczyć. To tak jak my dorośli byśmy robili dzień w dzień nadgodziny. Przecież to odbiera przyjemność z życia.

      • 4 1

      • Żeby siedem. W liceum często 8,a i 9 się trafi.

        Do tego po powrocie nauka, dwie, trzy godziny. Liceum.
        I tak, pierwsze klasy podst. to dobry czas na zajęcia pozalekcyjne. Byle nie przesadzać i nie na siłę.
        Bo jak alternatywą ma, być siedzenie przed ekranami to lepiej zapełnić czas sportem.
        Takie czasy.

        • 0 0

    • (1)

      To zależy jaki kierunek. Jak ktoś idzie na medyczne to zapomnij człowieku o wolnym czasie. I nie ma tu znaczenia która klasa LO. Materiału jest tyle ze w zasadzie można by mieć tylko przedmioty kierunkowe rozszerzone: matme, fizykę, biologię , chemię, język i starczyłoby w sam raz. A jak się uczysz z np, Campbella etc. to tez zapomnijmy o materiale na poziomie szkoły podstawowej. Także bzdury piszesz gościu i tyle! Nie każdy kierunek= leser

      • 2 0

      • Dokładnie. Zależy też jaka szkoła.

        Dzieciaki naprawdę ciężko pracują.

        • 0 0

    • Zajrzyj w podręcznik do biologi, historii, geografii, chemii, fizyki, matematyki itd , to dopiero zobaczysz przebodźcowanie.

      • 1 0

    • Tak, tak, ten mityczny poziom PRL

      Sorry, ale nie masz zielonego pojęcia czego uczą się teraz w liceach. Poziom rozszerzony w dobrym liceum jest naprawdę wysoki. To samo z maturami. Były zupełnie inne. Te obecne wcale nie są łatwe.

      • 1 0

  • Opinia wyróżniona

    Zamiana ról!! (5)

    Zamiast rodzice zajmować się dziećmi i organizować im zabawy , zlecają to szkołom lub innym instytucjom. Wtedy rodzic ma trochę czasu dla siebie, a jego rola ogranicza się tylko do transportu na zajęcia, kupna ubrań, położenia spać wieczorem i obudzenia rano. I jak to ma wpływać później na relacje rodzinne???

    • 65 14

    • Bzdura (2)

      Szkoła już dawno abdykowała z uczenia dzieci. Program jest tak napchany materiałem, że nie dają rady tego przerobić na lekcji. Nauczyciele mają sprawdziany gotowce od wydawnictw podręczników - poziom ich jest bardzo wysoki. Dzieci uczą się zadawać sprawdziany. Nie zdobywają wiedzy tylko umiejętność zdawania sprawdzianu. Sprawdzian oceniany jest z klucza - czyli myślenie się tu nie sprawdza. Masz znać konkretną odpowiedź. Sprawdzian nie jest wydawany do domu bo tak "wydało by się" i może dociekliwy rodzic zrobiłby z tego aferkę. Przykrywką jest konieczność trzymania testów w szkole do końca roku. Potem testy są niszczone. Dla szkoły liczą się rankingi, wyniki, oceny! Tylko! Rodzice chodzą jak nakręceni, zestresowani. Dzieci również. Zabrnęliśmy gdzieś daleko w tym pędzie owczym, wyścigu szczurów. Rodzice to też taksówki, wożą do szkoły, na korepetycje, na zajęcia dodatkowe. Dawno już zabrano rodzicom narzędzia wychowawcze, które przynosiły szybki skutek (i oczywiście długotrwałe traumy). Jednak były szybkie, proste i przede wszystkim, przynosiły ulgę rodzicowi w postaci wyrzutu emocji. Teraz musisz być opanowany, elokwentny i zawsze mieć emocje na wodzy. teraz rodzic musi zarządzać swoim i dziecka stresem, złością i agresją. Teraz trzeba w dziecku bez presji doszukać się motywacji wewnętrznej. Nie karać, nie krzyczeć. Formułować ewentualne uwagi tak, by nie oceniać dziecka a samo zachowanie. Gesty również powinny być wyważone - szanujmy granice cielesne i te przez samo dziecko postawione. Zobaczmy jak wygląda to społeczeństwo Zombie-Rodziców. I tak, oni często uciekają w telefon - tam jest świat bez skazy. Bo rodzice dziś tej skazy mieć nie mogą przecież. Ludzie! Otwórzmy oczy. Tylko razem coś zmienimy - bo jeśli nie, to nasze dziecko to będzie "to gorsze".

      • 22 8

      • (1)

        Zgoda, tylko to nie zawsze wina rodziców. Tak działa zły system.

        • 2 1

        • ach ten system...

          • 0 0

    • najlepiej niech ci źli rodzice zrezygnują z pracy

      wtedy żrąc szczaw z nasypów kolejowych i mieszkając pod mostem będzie można skupić się na pielęgnowaniu relacji rodzinnych.

      • 11 1

    • Nie zgodzę się

      Moje dziecko chodzi na zajęcia dodatkowe organizowane przez szkołę w czasie świetlicy. W pierwszej klasie tak czy siak siedziałby w na świetlicy do 16: 30. A tak ma urozmaicony czas i uczy się czegoś nowego. A po szkole spędzamy czas wspólnie, w domu.

      • 10 0

  • Dodatkowe zajęcia mają tę cechę, że są dodatkowe. (6)

    Skoro są dodatkowe, to nie są obowiązkowe, więc jak dzieciak jest przeładowany dodatkowymi zajęciami, to niech z nich zrezygnuje. Rozumie?

    • 21 2

    • Tylko to rodzic musi zrezygnować i uszanować wybór swojego dziecka...

      • 7 1

    • Odwróćmy sytuację (4)

      Czy te obowiązkowe zajęcia szkolne to te które ty uznałeś czy ktoś narzucił je twojemu dziecku? Kto lepiej zna zdolności dziecka i kierunek w jakim chciałoby się rozwijać? Ty czy szkoła? Taki przykład. Córka pobiera naukę gry na skrzypcach w państwowej szkole muzycznej (która nie jest przecież obowiązkowa) ale koliduje jej to z lekcją muzyki w szkole podstawowej w jeden dzień a w inny z plastyką i techniką. Co uważasz za rozsądniejsze? Rozwój pasji czy to co ci narzuca państwo? Tym bardziej że w szkole muzycznej jednak nauka jest na dużo wyższym poziomie niż lekcje muzyki w podstawówce. Czy zamiast ślepo podporządkowywać się systemowi nie powinniśmy zastanowić się jak go zmienić tak by był bardziej elastyczny?

      • 0 1

      • Funkcjonujemy w ramach pewnej umowy społecznej. (3)

        Umowa ta jest określona przez prawo i zbiór norm społecznych. Zajęcia obowiązkowe są regulowane przez to prawo, a jeżeli uważamy, że nie jest ono dostosowane do naszych potrzeb, to głosujemy na naszych przedstawicieli w powszechnych wyborach, którzy nabędą uprawnienia do wprowadzenia stosownych zmian. Alternatywnie możemy złamać prawo, i liczyć się z konsekwencjami takiego postępowania.

        W tym konkretnym przypadku rozsądne wydaje się niedołączanie do zajęć dodatkowych w czasie trwania zajęć obowiązkowych, co pozwoli uniknąć konfliktu. Jeżeli najpierw wybrane zostały zajęcia dodatkowe, a dopiero później okazało się, że będą one kolidowały z zajęciami narzuconymi odgórnie przez ustawę - przy założeniu, że nie było to możliwe do przewidzenia, tj. obowiązkowe lekcje plastyki odbywają się o niestandardowej godzinie (przed 7 albo po 17) - należy w pierwszym kroku poszukać kompromisu i zaproponować możliwość uczęszczania na zajęcia plastyczne lub dodatkowe lekcje gry na instrumencie w innym terminie.

        • 1 0

        • Umowy z zasady można zmieniać. Sam napisałeś o urnie wyborczej i sejmie. (2)

          Poza tym ja nie pisałem o łamaniu przepisów tylko o ocenie wartości tego systemu nauczania i pochyleniu się nad jego uelastycznieniem. W twojej odpowiedzi widzę fantazję urzędnika, a raczej jej brak. Pomyśl z drugiej strony, czy wolałbyś lekko złamać prawo po to by twoje dziecko odniosło z tego większą korzyść (tym bardziej że społeczeństwo na tym zyska a nie straci) czy trzymać się ślepo tego durnowatego systemu jeśli nie miałbyś wyboru. Szkoła muzyczna funkcjonuje w określonych godzinach i tego nie zmienisz. Jest wieczorowa. My po prostu dzieci zwalnialiśmy z tych zajęć szkolnych które nam kolidowały. To co napisałeś to taki truizm że mogłeś sobie odpuścić.

          • 0 0

          • Jak możesz określić "zysk społeczeństwa" na podstawie wysłania dziecka na zajęcia dodatkowe z gry na skrzypcach? (1)

            Zamysł jest pewnie taki, że dziecko dzięki tym lekcjom nabędzie umiejętności, które pozwolą wygenerować zysk dla społeczeństwa w postaci stworzenia nowych miejsc pracy, nowych tekstów kultury lub rozsławią nasz kraj. Jest w tym myśleniu naiwność związana z tym, że nie każdy, kto uczęszcza(ł) na zajęcia dodatkowe w czasie zajęć obowiązkowych był w stanie przekuć ten czas na wspomniany już zysk społeczeństwa. Gdyby pewne było, że takie działanie jest lepsze niż "ślepe trzymanie się durnowatego systemu", to i ten system zapewne byłby inny.

            Jak już wspomniałem, można prawo naginać, i ponieść tego konsekwencje - bez względu na intencje i rozumowanie prawo obowiązuje każdego w takim samym zakresie. Czy warto? Jeżeli dążymy do optymalizacji naszego szczęścia, to niewykluczone, że tak właśnie jest.

            • 0 0

            • ano tak że zostanie np. skrzypkiem

              czyli pojęcie o muzyce będzie miało znacznie większe niż po samych lekcjach muzyki z podstawówki. A skoro lubi to i sprawia mu to frajdę to będzie również dużo bardziej wartościowym artystą niż byłoby artystą malarzem po samych lekcjach plastyki w podstawówce. Skoro może się czemuś poświęcić w 100% to po co ten zapał rozbijać na coś z zakresu nauczania obowiązkowego gdzie zdobędzie może 10% wiedzy z każdego z tych przedmiotów (muzyka, plastyka i technika). Tym bardziej że nie wszystkie te zajęcia obowiązkowe traci bo za rok co innego koliduje. To tak apropos zysku społeczeństwa. Robiąc coś na 100% jest duże prawdopodobieństwo że przekuje się to na wymierny efekt. Robiąc coś na 10% nie ma takich szans w ogóle. Co do konkretów to skończony I stopień (4 lub 6 lat w zależności od trybu) i skończony II stopień (6 lat) uprawnia już do pracy w podstawówce jako nauczyciel muzyki. Można gdybać czy to duża wartość, ale jest ona rzeczywista i wymierna. Niemniej nawet nie o to tu chodzi a o to by robić coś z pasją bo wtedy człowiek się angażuje i jest w czymś dobry.

              • 0 0

  • (5)

    Córka 10 lat 4 klasa.Od tego roku córka ma basen w szkole-ale przez to że ona juz umie pływac(chodziła wczesniej do szkółki) to ją i grupka dzieci które też umieja nauczyciel sie nie interesuje tylko skupia sie na tych co nie umieja.I oni sie nudza na tym basenie -wiec dalej chodzi do szkólki.Angielski prywatnie bo w szkole to smiech na sali.Matematyka dodatkowa,kilka darmowych zajec w domu kultury darmowych ale te czesciej sa odwoływane niż sie odbywają. Gdyby szkoła była na odpowiednim poziomie to na połowe dodatkowych zajec by nie musiała chodzic...

    • 10 18

    • (4)

      Więcej pieniędzy dla nauczycieli nierobów! 18godz w tygodniu....wstyd! Dokręcic im śrubę i niech zajmą się edukacją, a nie polityką

      • 1 9

      • (3)

        A kolejne 18 w domu na spr sprawdzianów, rozprawek itp. A jak tak jęczysz to czemu nie zatrudnisz się ?

        • 9 2

        • obie strony mają rację bo mówią o czymś innym (2)

          Nie oszukujmy się, że WF, plastyka, technika czy muzyka wymaga 18 godzin przygotowania tygodniowo do 1 lekcji powtarzanej w kilku klasach.

          Nie ma też przeszkód żeby chętni skończyli studia i zostali nauczycielami skoro to takie wspaniałe zajęcie - jakoś tłumy nie walą drzwiami i oknami do tego zawodu.

          • 4 0

          • (1)

            Nie zapomnę, jak miałam praktyki nauczycielskie na polonistyce... Zamykam klasę i zagaduje mnie katechetka: że praca w szkole taka fajna, 18 godzin i fajrant, czas dla własnych dzieci itp. A ja mam w torbie 25 zeszytów do sprawdzenia, w domu czeka kilkadziesiąt wypracowań, a do tego muszę przygotować lekcje na kolejny dzień. Po tym doświadczeniu nie zostałam nauczycielką, chociaż lubię kontakt z dzieciakami i młodzieżą i fajnie nam się pracowało razem. Ale wszystkie te "przywileje" - praca rzekomo po 18 godzin, a faktycznie po 60 i więcej tygodniowo, papierologia (żeby dostać awans i choć trochę sensowniejszą pracę, nauczyciel musi sobie założyć "teczkę" i się wykazać ), hałas, beznadziejne programy nauczania - mnie odstraszyły już na starcie.

            • 3 1

            • Ja też chciałem uczyć w technikum. Jestem po Budowie maszyn na PG i lubię przekazywać wiedzę. Niestety jak się dowiedziałem jakie są stawki to sobie odpuściłem. I dobrze bo bym teraz zarabiał 1/3 tego co zarabiam jako inżynier. Przykre ale to się po prostu nie opłaca.

              • 4 1

  • Ludzie myślą, że wychowują kolejnego Da Vinci-ego (1)

    Sens ma język obcy, ewentualnie kolejny jeśli dziecko ma predyspozycje.

    Sport? Jeśli dziecko chce, ale tak to bez przesady.

    Zajęcia muzyczne? Tylko jeśli dziecko chce i ma predyspozycje.

    Wszystko na raz? i**otyzm i duża szansa, że dzieciak się zajedzie i będzie miał potem problemy emocjonalne.

    • 38 2

    • U mnie jest zasada że coś dla ducha i coś dla ciała. Poprosiłem dzieci by same sobie wybrały.

      Najpierw oczywiście zaprowadziłem, pokazałem. Ustaliłem że po jednej z tych rzeczy chyba że sobie wymyślą coś jeszcze ale to już ich wola.

      • 3 0

  • Opinia wyróżniona

    Zastanawiam się czy to aby nie jest celowym działaniem obciążanie dzieci do maximum? (3)

    Rodzice którzy wyrywają włosy z głowy aby dziecku nic się nie stało, nie szlajało się po ulicach i nie wystawało pod klatkami w podwórkach paląc pety, pijąc piwo, czy wdając się w dopalacze czy też hazard, sami wciskają dzieciaki na dodatkowe zajęcia.
    Jak ten dzieciak ma nie być przeładowany skoro szkoła z jednej strony a rodzic dodatkowo z drugiej wciska dzieciaka, to na dodatkowe lekcje językowe, muzyczne, taneczne, piłkarskie, jeździeckie, pływackie, komputerowe i szereg innych aktywności, nie wliczając w to harcerstwa, członkostwa w OSP, czy też bycia ministrantem?
    Przecież to sami rodzice angażują dzieci w zajęcia poza szkolne, dokładając jeszcze swoje wymagania typu "wyprowadź psa", "wyrzuć śmieci". Rozumiem, posprzątaj pokój - okej. Ale są też tacy wygodniccy którzy wykorzystują zamiłowanie dzieciaków do gospodarzenia w kuchni i wkręcają dzieciaka w przygotowanie posiłku.
    Uważam, że to jest zdecydowanie za wiele.

    • 10 1

    • Tragedia (1)

      Dzieciak nauczy się gotować, faktycznie dramat, Nie daj borze jeszcze posiądzie inne przydatne w życiu umiejętności...

      • 4 2

      • Człowieku, tutaj nie o zdobywanie umiejętności chodzi, bo ich nauka jest ważna, ale nie może być obowiązkiem dziecka.

        Dziecko ma prawo wypocząć, ma prawo do rozrywki, nie można na dziecko scedowywać własnych obowiązków.
        Owszem, ważne jest ażeby dziecko stało się samodzielne i nauczyło się na przykład tego gotowania, ale niektórzy rodzice wykorzystują ten fakt, do wysługiwania się dzieckiem.
        A skoro już mówimy o tym, że dzieci są przeładowane obowiązkami, to warto zwrócić uwagę na to, co my jako ich rodzice możemy zrobić, by z dzieci zdjąć nadmiar obowiązków.
        Przemęczone dzieci mogą mieć trudności z koncentracją uwagi, odnosić mniejsze sukcesy w nauce, mogą także popaść w depresję, która jeśli nie zostanie odpowiednio wcześnie zauważona, może doprowadzić do tego, że dziecko targnie się na własne życie. Czy tego właśnie chcemy? Pragnę zauważyć, że jest coraz więcej przypadków gdy dzieci są leczone z depresji, gdy są po próbach samobójczych i co gorsze, są też wśród tych prób te dokonane skutecznie.
        Sprawę udzielania pomocy młodzieży z występującymi zaburzeniami komplikuje fakt, iż występuje deficyt psychiatrów dziecięcych, psychologów i terapeutów. Zatem czy warto dociążać młodego człowieka tak bardzo, iż ten nie potrafi sprostać oczekiwaniom?

        • 3 0

    • Mój ojciec zmarł, gdy byłem w podstawówce i miałem 13 lat. Ja i mój młodszy brat odciążaliśmy matkę w pracach domowych

      W kuchni przydzielanym mi zajęciem były cięższe prace, tłuczkiem w dzieży robienie farszu na pierogi ruskie, aby ziemniaki z białym serem wymieszać, czy kręcenie ciasta drożdżowego. To były proste potrawy, na nie wiadomo co nie było pieniędzy, a i też generalnie na jedzenie ludzie za PRL mniej mieli środków. U nas my wynosiliśmy śmieci, a nie matka. Ćwierć wieku później u sąsiadów ojciec czy matka zasuwali z wiadrem do śmietnika, a córka lalunia nawet 2-4 lata starsza, niż my kiedyś, wylegiwała się na wyrku. Że "ciemno i za niebezpiecznie" - a u nich całą jej drogę do śmietnika z okna czy loggii by widzieli ! U nas też matka swój pokój odkurzała, ale resztę mieszkania (2 pokoje) - ja jako 16-latek już co prawda, nie dziecko z podstawówki.

      • 0 0

  • Stasiek (4)

    szachy, kolo matematyczne, kostka rubika. i TYLKO 2h aktywnosci w tygodniu?
    jak ten dzieciak ma potem nie miec problemow z postawą jak ciagle siedzi na tych dodatkowych zajeciach, w wieku 20 lat bedzie mial kregoslup bardziej rozwalony niz dzisiejsi 40 latkowie.
    nie ma porownania do lat 90/00 gdzie dzieciaki biegaly za pilka pare h dziennie a nie 2 w tygodniu.
    zwroccie na to uwage, bo bedziecie mili w domu samych geniuszy z dyskopatia

    • 17 0

    • Dokładnie tak. (1)

      Mój syn chodzi do szkoły muzycznej. I tam są takie dzieciaki po których widać że sportu to one nawet w TV nie widziały. Zgarbione, chude, aż przykro patrzeć. Przecież nie chodzi o to żeby robić z nich wyczynowców ale jakby 2 razy w tygodniu po godzinie coś porobiły to by im sporo dało. Widać po nich że WF w szkole to za mało.

      • 1 0

      • Z lekcji wf zazwyczaj zwolnieni. Jeśli jest w szkole basen, również.

        • 1 0

    • Pewnie siedzi w świetlicy i ten czas wykorzystuje na zajęcia typu szachy i kostka.

      • 1 0

    • ...

      Hehe, jestem mamą Stasia i to jest najbardziej wysportowane dziecko w klasie Dosłownie skóra i mięśnie. On w szkole ma codzienne zajęcia sportowe, po szkole najczęściej wychodzimy jeszcze na podwórko. Ale dziękuję za troskę Sami zdajemy sobie sprawę, że ciągnie za dużo srok za ogon i mu to tłumaczymy, ale na razie ciężko mu z czegoś zrezygnować, bo on po prostu się tym jara

      • 0 0

  • Opinia wyróżniona

    (2)

    Córka w szkole podstawowej jako zajęcia dodatkowe prywatne ,wybrała naukę języków i pływanie. Teraz dorosła osoba , naukowiec dziękuje nam , bo znajomość języków jest priorytetem. Nauczycielka z w-f prosiła o zapisanie jej na profesjonalne treningi rzutu kulą. Podobno widziała w niej wielki talent i predyspozycje. Córka nie wyraziła zgody, teraz żałuje, kto wie może byłaby druga pani Anita? Zajęła się nauką gry na pianinie.

    • 11 1

    • Wybrała swoją drogę. Być może pianino dało jej więcej przyjemności niż trening pchnięcia kulą.

      • 4 0

    • Było dziecko zapisać na rzut kulą w pianino. Zajęcia co prawda byłyby droższe, ale za to jak kreatywne i oryginalne !

      • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Forum

Wydarzenia

Wystawa budowli z klocków Lego (2 opinie)

(2 opinie)
33 - 35 zł
wystawa

Wystawa dinozaurów Di­no­world (8 opinii)

(8 opinii)
45 zł
wystawa

Unikaj statków, gdzie nie mają zwierząt. Zwierzęta na Darze Pomorza - wystawa czasowa (2 opinie)

(2 opinie)
28 zł
wystawa

Najczęściej czytane