• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Mój pierwszy obóz. Lęki rodzica kolonisty

Borys Kossakowski
28 czerwca 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
Katar, komary, kleszcze, udar, brak zasięgu - co może spotkać dziecko na obozie? Katar, komary, kleszcze, udar, brak zasięgu - co może spotkać dziecko na obozie?

- Wreszcie luz! Dzieciak jedzie na kolonie letnie. Swoje pierwsze. Zupełnie sam, bez rodziców, bez ciotek i babć. Dwa tygodnie. Dzielny brzdąc! - chwalę się. - I co, nie boisz się? - pytają mnie. Ale czego?



A choroba lokomocyjna? Za młodu zdarzało mi się zapaskudzić niejeden autokar, więc dzieciak może też mieć dar do haftowania. W aptece farmaceutka nam doradza: to są tabletki tradycyjne, które powodują senność, w sumie nie takie złe, jeśli mamy przed sobą długą trasę. Ten syrop nie powoduje senności, ale jest bardzo słodki i jak się wyleje dziecku w plecaku, to trudno doprać. Najlepsze będą chyba tabletki. I woreczki. Dużo woreczków.

Czy boisz się wysyłać dziecko na obozy?

Nie uszliśmy stu metrów od apteki, gdy nagle robimy w tył zwrot. Alergia! Może dopaść wszędzie, zwłaszcza na świeżym (fe!) powietrzu. Kiedyś człowiek musiał się bronić przed mamutami i tygrysami szablozębnymi, dziś może go powalić źdźbło trawy. Przerzucamy z farmaceutką ulotki leków antyhistaminowych, w końcu wybieramy coś w miarę niedrogiego i uniwersalnego. Do tego pudełko tabletek rozpuszczalnych z wapniem (choć są tacy, którzy twierdzą, że to nie działa) i już możemy iść do domu.

Co zabrać nad morze? Lista rzeczy na wyjazd - z dzieckiem i bez



A komary? I kleszcze? Właśnie. Bestie mogą spaprać nawet najlepsze kolonie. Bierzemy więc spray na komary do plecaka, chusteczki na komary do saszetki, a na dodatek maść, która łagodzi swędzenie, gdy nieustraszony owad zanurzy swe żądło w skórze bezbronnego dziecka.

- Nie żądło - poprawia mnie pani farmaceutka. - Aparat gębowy kłująco-ssący.

Za pazuchą mam alkomat, ale jakoś wstyd mi kazać kierowcy dmuchać
Zastanówmy się, czy nie potrzebujemy czegoś jeszcze. Trzeci raz nie będziemy się cofać. Kupujemy na wszelki wypadek: wodę utlenioną w małej buteleczce, plastry na skaleczenia i odciski, proszki przeciwbólowe (bądź tu człowieku mądry: kwas acetylosalicylowy, paracetamolum czy ibuprofenum?), pastylki na gardło, krople do nosa, węgiel na biegunkę i talk, już nie pamiętam po co.

Same leki wypełnią pół plecaka. Ale cóż, trzeba się zabezpieczyć. Właśnie: ubezpieczenie! Siadam do komputera, by wypełnić ankietę na stronie firmy ubezpieczeniowej. Niby zwykłe kolonie letnie, a tu się okazuje, że grożą nam: porażenie prądem, utonięcie, pioruny, kontuzje przy sportach ekstremalnych (dla firm ubezpieczeniowych nawet siatkówka plażowa jest ekstremalna), powódź, katastrofa lotnicza, upadek z wysokości... Zaznaczam wszystko, nie czytając nawet, a spocone ze strachu dłonie ślizgają się po klawiszach.

A co, jeśli dziecko spowoduje krzywdę innemu dziecku? Spuści na głowę doniczkę z okna albo wyleje wrzącą herbatę? - podpowiada elektroniczny doradca. Wykupuję cały pakiet Odpowiedzialności Cywilnej na kwotę, za którą poszkodowany będzie mógł sobie kupić porządne auto i ruszyć nim w podróż po Europie.

Do wyjazdu dwa dni. Im bliżej, tym bardziej się boję, że znów pojawi się coś, czego powinienem się bać, a o czym na razie nie wiem. Niech weźmie gruby sweter, bo jak będzie zimno, to się przeziębi. Nie, nie sweter, polar, bo sweter jak się zmoczy na deszczu, to nie chce schnąć. Kurtkę przeciwdeszczową i kalosze, bo może być deszcz. A jak będzie ulewa, to lepsza peleryna. A więc kurtka na mały deszcz i peleryna na duży.

A jak nie będzie padać? Słońce - też źle, bo może dostać udaru. No więc pakujemy czapki, chustki, woalki, dwa kremy przeciwsłoneczne - jeden zapasowy - i okulary przeciwsłoneczne z filtrem UV, żeby chronić oczy.

- Najgorszy był ten obóz - mówi napotkana na korytarzu sąsiadka - jak w ośrodku nie było zasięgu naszej sieci komórkowej i nie mogliśmy zadzwonić, czy wszystko w porządku.

Nawet nie wchodzę do domu. Idę do kiosku i kupuję cztery karty pre-paidowe od różnych operatorów. Któraś musi mieć zadziałać. Żeby był kontakt z domem, na wypadek awarii. Gorzej jak padnie telefon. Wtedy już tylko zostaje modlić się do Najwyższego.

Dzień do wyjazdu. Śmierć w oczach. I to dosłownie. A jeśli koleżanki i koledzy będą niefajni? Jak się przed nimi zabezpieczyć? Jeśli będą palić papierosy po kątach? Albo przeklinać? Albo chrapać? Na chrapanie pakujemy stopery do uszu, takie "plastelinowe" które można dopasować do wielkości ucha.

Dzwonię do ośrodka i wypytuję o ratownika. Prośbą i groźbą wymuszam podanie numeru do uprzejmego pana Jarka. Pan Jarek uprzejmie zapewnia mnie, że basen jest niewielki i płytki, a dziecko ma niewielkie szanse utonięcia. W razie czego pan Jarek, trzy susy, i już jest na miejscu. Wyobrażam sobie płytki basen wypełniony dziatwą. Jedno się topi. Pan Jarek robi trzy susy, wskakuje z impetem do basenu, tratując te pływające, by wydobyć to niepływające. Przygoda!

Dzień wyjazdu. Autokar już zapakowany. Robię dobrą minę do złej gry. Za pazuchą mam alkomat, ale jakoś wstyd mi kazać kierowcy dmuchać. Uśmiecham się. Młoda też się uśmiecha i macha przez szybę. Oczami wyobraźni widzę jak... nie, nie, odganiam czarne wizje. Autokar zamyka z sykiem drzwi i rusza.

*

Wieczorem, na imieninach babci.

- Pamiętam, że jak miałam dziesięć lat, mama wysłała mnie na wakacje z młodszym bratem, on miał wtedy osiem. Najpierw pociągiem do Poznania, potem godzinkę PeKaeSem. Jak już wysiedliśmy z autobusu, mieliśmy iść na rynek i tam popytać chłopów, czy nikt nie jedzie w kierunku wsi, gdzie mieszkała ciotka, u której mieliśmy spędzić lato.

Opinie (39) 3 zablokowane

  • Mój pierwszy obóz (2)

    3 piwa w pierwszą noc i pierwsze zamroczenie alkoholowe w życiu, potem papierosy oraz kilka dni później pierwsze kontakty z płcią przeciwną.
    W tych czasach może być gorzej bo kontakty mogą być z tą sama płcią

    • 13 11

    • Pierwsza polowa lat 80. Kolonia PLO w Kielcach pierwsza noc i trzech chlopakow w szpitalu - zatrucie alkoholowe. Tak sie kiedys bawilismy

      • 3 1

    • szkoda, że pierwsze kontakty seksualne w takich opłakanych warunkach

      a jakbyś ojcem został....?

      • 1 0

  • No właśnie. Brajany i Nicole, które codziennie były podwożone 2 km do szkoły samochodem mogą mieć problemy z zakwasami...

    • 16 3

  • Czasy kolonijne... (1)

    Tak mi się przypomniało, jak raz wspominaliśmy ze znajomymi, jak za dzieciaka jeździło sie na obozy, kolonie. Prawie wszyscy super to wspominaliśmy. Prawie, bo jedna koleżanka była zdegustowana - raz w życiu pojechała na kolonie, jedzenie było do bani, łóżko do bani, generalnie wszystko do bani i za chwilę rodzice przyjechali po nią i zabrali do domu. Tyle, że nasza koleżanka jako jedyna do dziś mieszka z rodzicami, tata jej wszystko prasuje, a mama podsuwa obiadek, jak ona wraca z pracy... Jesteśmy 40-latkami.

    • 10 2

    • to uogólnienie, ja też wracałam zdegustowana z kolonii,

      byłam rozpieszczana przez rodziców.
      Dzisiaj mam 48 lat, troje dorosłych dzieci, dwoje ma swoje rodziny.
      Prowadzimy z mężem działalność od 20 lat, jestem zaradna, pomagam teraz moim rodzicom, teraz ja ich rozpieszczam..

      • 3 4

  • Zapomniano o jednym najwazniejszym lęku rodziców - że wśród obsługi kolonii czy obozu będzie jakis pedofil

    wiec kij z kleszczem czy komarem, jak jakiś zbok mi dziecko dopadnie!

    • 3 1

  • (1)

    Dżesika i Brajan nigdzie nie jadą.miesiąc u jednej babci,drugi u drugiej. Taniej.może z moim Januszem pojedziemy gdzieś odpocząc do egiptu,zeby bylo widac opalenizne prawdziwa a nie z solarium.

    • 7 3

    • super

      super dawno tak się nie uśmiałam pozdrawiam autora👍

      • 3 0

  • Moje kolonie

    1 noclegi w starej poniemieckiej szkole (ładna, lecz bez WC(
    2 pobudka o 8:00
    3 gimnastyka 8:15
    4 poranna toaleta na podwórku, ale pod daszkiem (tylko zimna woda)
    5 apel poranny 8:30
    6 śniadanie 8:45
    7 ścielenie łóżek, sorzątanie sal itp do 9:30
    8 zajęcia w grupach (jezioro, las, zwiedzanie okolicy itp
    9 obiad 13:00
    10 cisza poobiednia do 15
    11 podwieczorek 15:00
    12 zajecia w grupach j.w.
    13 kolacja 18:00
    14 Apel wieczorny 19:00
    15 mycie brudnych nóg (tylko zimna woda)
    16 cisza nocna 21:00
    17....no i wtedy sie zaczynało...kocówy, wizyty u zaprzyjaźnionych kolonistów itd

    to były wspaniałe wakacje. Na obozach i koloniach byłem 16 razy

    • 7 0

  • Obozy dla dzieci

    No, nie przesadzajmy. Ja swoje puszczam ze SportujMy. Syn w tym roku pojedzie trzeci raz, córa drugi i uważam, że to najlepsze co mogło ich spotkać. Komary, kleszcze? Normalna sprawa, które są również w domu, a brak zasięgu? Ludzie! To są dzieci, im mniej telefonu tym lepiej dla nich.

    • 0 0

  • Dajmy dzieciom szansę :)

    Nie każda kolonia i wyjazd musi się kończyć jakimś dramatem :) sama kiedyś pracowałam jako wychowawca kolonijny i wiem, że większość problemów jest sztucznie nadmuchana przez nas, rodziców ;) zamiast powiedzieć dziecku " super, że jesteś na takim fajnym obozie" to dzwonimy i mówimy " o jej, pewnie strasznie tęsknisz, my za Tobą też". Dajmy dzieciom szanse na samodzielność ;) teraz jako matka, wysyłam dzieci na obozy żeglarskie, akurat z szkołą Feniks Mazury. Dziecko tak zajęte zdobywaniem wiedzy żeglarskiej i zabawą nie ma nawet czasu zatęsknić :) super kadra i forma obozów, szczerze polecam :)

    • 0 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Forum

Wydarzenia

Wystawa budowli z klocków Lego (2 opinie)

(2 opinie)
33 - 35 zł
wystawa

Wystawa dinozaurów Di­no­world (7 opinii)

(7 opinii)
45 zł
wystawa

Unikaj statków, gdzie nie mają zwierząt. Zwierzęta na Darze Pomorza - wystawa czasowa (2 opinie)

(2 opinie)
28 zł
wystawa

Najczęściej czytane