Prywatne przedszkola obawiają się kolejnego zamknięcia z powodu pandemii koronawirusa i wysyłają rodzicom aneksy ws. opłat. Placówki chcą mieć pewność, że jeśli dzieci nie będą mogły się u nich pojawiać, to za oferowaną opiekę zdalną rodzice zapłacą 100-procentowe czesne. W jednym z przedszkoli za brak podpisu grozi wydalenie dziecka.
Przedszkola i żłobki powinny zostać zamknięte ze względu na pandemię?
Z jednej strony brak opieki to problem dla pracujących rodziców. Z drugiej przedszkola, szczególnie prywatne, które pobierają opłaty za pobyt dzieci, obawiają się problemów finansowych i już teraz szukają zabezpieczenia.
- Dostaliśmy właśnie aneks do umowy, który dotyczy scenariusza zdarzeń związanego z sytuacją epidemiologiczną. Według niego zobowiązujemy się płacić 100 proc. czesnego w chwili czasowego zamknięcia placówki. Kiedy rodzice zapytali się, co w sytuacji, gdy nie podpiszą dokumentu, usłyszeliśmy, że wtedy dziecko zostanie wydalone z placówki w ciągu siedmiu dni - opowiada nam mama przedszkolaka z Gdańska.
Placówka w piśmie oferuje opiekę zdalną z wykorzystaniem "urządzeń umożliwiających kontakt na odległość (...) w szczególności takich jak: transmisja głosu i wideo, czat, udostępnianie plików, prezentacji". Rodzice jednak podkreślają, że taka opieka nic im nie daje w sytuacji gdy i tak musieliby zrezygnować z pracy.
- Rozumiem, że mogą chcieć dobrze, ale w sytuacji, kiedy w zamian za normalną opiekę mam posadzić małe dziecko przed komputerem czy tabletem i płacić za to całe czesne, to brzmi kuriozalnie - dodaje gdańszczanka.
Mimo próśb rodziców przedszkole jednak nie chce ani negocjować wysokości opłaty ani nawet na ten temat rozmawiać z rodzicami.
- Dla niektórych rodziców pewnie nie ma problemu żeby zapłacić 100%, ale dla innych osób które nie dostały się do przedszkola publicznego a prywatna placówka była jedyną szansą na powrót do pracy albo jeśli ktoś ma dwójkę dzieci to są naprawdę duże pieniądze, w sytuacji kiedy i tak trzeba z dziećmi zostać w domu - mówi nasz czytelnik, jeden z rodziców.
Rodziców, którzy nie podpisali aneksu poinformowano o rozwiązaniu umowy.
Przedszkola w Trójmieście
Opłaty w czasie zamknięcia zgodne z prawem?
Wielu rodziców wciąż odczuwa skutki wiosennego lockdownu i związanego z nim problemu braku opieki nad dzieckiem czy komplikacji zawodowych. Rodzice już wtedy szukali sposobów, aby uchronić się od płacenia czesnego za okres zamknięcia placówek.
Wielu z nich powoływało się na stanowisko, które znalazło się w raporcie UOKiK z kontroli wzorów umów stosowanych przez przedszkola niepubliczne z 2008 r. Według niego, jeśli w umowie z przedszkolem jest postanowienie, że placówka pobiera czesne, nawet gdy jest zamknięta - np. z powodu siły wyższej, epidemii - taka klauzula jest nieważna, gdyż jest wpisana do rejestru klauzul niedozwolonych.
Natomiast jeśli umowa nie reguluje kwestii czesnego w czasie zamknięcia przedszkola, a dyrektor placówki sam zadecydował, że będzie za ten czas pobierać czesne, takie działanie jest bezpodstawnym wzbogaceniem i jest niedozwolone na podstawie art. 495 Kodeksu cywilnego.
Ogłoszenia
- Nie ma w tym winy ani przedsiębiorców, ani rodziców. Właściciele placówek nie mogli tej sytuacji przewidzieć, planując ryzyko biznesowe. Doszło do nadzwyczajnej zmiany okoliczności, co przewiduje też Kodeks cywilny w stosunkach cywilnoprawnych, to tzw. klauzula rebus sic stantibus - przekonywała Małgorzata Cieloch, rzecznik prasowy UOKiK. - Każdy przypadek należy oceniać odrębnie. Strony umowy muszą się porozumieć, jak sprawiedliwie dzielić koszty czesnego. Tak by przedsiębiorcom umożliwić przetrwanie, a jednocześnie nie przerzucić na konsumentów całości ciężaru utrzymania przedszkoli i żłobków. Z pewnością niedopuszczalne jest pobieranie czesnego w pełnej wysokości za czas, kiedy dzieci w ogóle nie przebywają w placówce, np. opłaty za wyżywienie nie powinny być pobierane - dodaje.
UOKiK zaapelował do rodziców i właścicieli o wypracowanie rozwiązania, które usatysfakcjonuje obie strony.