• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Samodzielności też trzeba dziecko nauczyć

Katarzyna Mikołajczyk
13 maja 2014 (artykuł sprzed 10 lat) 
Zbytnia opiekuńczość rodzica w stosunku do dzieci nie wychodzi im na dobre. Wyręczając dzieci w czynnościach, które mogłyby wykonać same, opóźniamy ich rozwój. Zbytnia opiekuńczość rodzica w stosunku do dzieci nie wychodzi im na dobre. Wyręczając dzieci w czynnościach, które mogłyby wykonać same, opóźniamy ich rozwój.

Wydaje się, że czasy, w których nasi koledzy z podwórka biegali z kluczem na szyi i samodzielnie pokonywali drogę do szkoły odeszły bezpowrotnie. Wspominamy je nie bez sentymentu, ale własne dzieci wychowujemy już zupełnie inaczej. Czy rodzice nadopiekuńczy, kontrolujący i wyręczający dziecko w trudniejszych czynnościach ułatwiają, czy utrudniają mu start w samodzielność?



Czy twoje dziecko ma jakieś obowiązki domowe?

Choć ze wszystkich stron słyszymy, że rodzice poświęcają dzieciom za mało czasu, że telewizja zastąpiła rozmowy, a dzieci wychowuje Internet, rzeczywistość wygląda zaskakująco. Dzisiejsi dorośli są związani ze swoimi pociechami silniej niż kiedykolwiek. Odpowiada za to szereg pozornie drobnych czynników: kładzenie noworodka na brzuchu mamy, system rooming-in, w którym mama i dziecko od chwili porodu są właściwie nierozłączni, możliwość towarzyszenia starszemu maluchowi podczas jego hospitalizacji itp.

Kampanie społeczne także uświadamiają i zachęcają rodziców do poświęcania czasu dziecku. Do tego niegdysiejsze dzieci z kluczem na szyi, niejednokrotnie niedopieszczone przez zapracowaną mamę i tatę, to właśnie dzisiejsi rodzice, którzy chcą, by ich potomstwo nie miało takich doświadczeń.

- To, że bliska relacja z dzieckiem jest w naszych czasach budowana już od pierwszych wspólnych chwil z jednej strony uwrażliwia dorosłych na dziecięce potrzeby, z drugiej sprawia, że trudniej im rozluźnić więź z dzieckiem, gdy przychodzi na to czas - mówi psychoterapeuta z Gdyni, Magdalena Zmuda Trzebiatowska. - Jeśli rodzic ma w głowie obraz własnego dziecka jako nieporadnej istoty, dziecko również tak siebie postrzega. A przecież dzieci są różne. Różne są też ich rozwojowe doświadczenia separacyjne i to w dużej mierze od tych doświadczeń zależy poziom samodzielności dziecka.

O jakich doświadczeniach mowa? Np. o pobycie u babci, nocowaniu u kolegi, zostaniu pod opieką cioci na weekend. Jeśli siedmio- czy ośmiolatek nie przeżył jeszcze takich rzeczy, trudno wymagać, by nagle stał się samodzielny, trudno też jego gotowość na tę samodzielność ocenić.

Trzymanie dzieci zbyt długo pod kloszem i zbytnia opiekuńczość nie wychodzi im na dobre. Wyręczając dziecko w czynnościach, które mogłoby wykonać samo, opóźniamy jego rozwój.

- Przerażeniem napełnia mnie widok dziesięcioletniego chłopaka z klęczącą u jego stóp babcią, która po basenie zakłada mu skarpetki - mówi Maja z Gdańska, mama czwartoklasistki Idy i sześcioletniego Bartka. - W naszym domu dzieci mają obowiązki znacznie trudniejsze, niż samodzielne ubranie się. Na przykład rozpakowują i pakują zmywarkę, potrafią włożyć do pralki brudne ubrania i włączyć odpowiedni program, przygotować sobie posiłek.

Popełniamy wiele takich błędów uzasadniając je dobrymi intencjami. Między innymi zbyt długo odrabiamy lekcje wspólnie z dzieckiem - dużo dłużej, niż ta nasza pomoc jest realnie potrzebna.

- Dzieci często są używane do tego, by dorosły czuł się potrzebny - zauważa Magdalena Zmuda Trzebiatowska. - Zazwyczaj to właśnie opiekun nie może się "rozstać" z potrzebą bycia niezbędnym. Warto zadać sobie pytanie, ile w tym, że robię coś za dziecko, albo że na coś dziecku nie pozwalam, jest mojego pragnienia, by nadal było maluszkiem, a ile realnej oceny sytuacji i możliwości dziecka.

Często też dorosły wyręcza dzieci z braku czasu. - Sami szybciej zawiążemy buty, szybciej przebierzemy przed treningiem - zauważa Jerzy, tata Idy i Bartka. - Dzieci uczą się, że nie muszą same podejmować wysiłku, bo przecież ktoś w końcu zrobi wszystko za nie.

Samodzielność zaczyna się w domu, ale szybko wydostaje się za jego próg i przenosi np. na place zabaw czy sklepy. Dzieci z kluczami na szyi poznikały z przydomowych podwórek. Nie znaczy to, że dzieci, które same wychodzą na dwór jest mniej. I choć wydaje nam się, że żyjemy w świecie gorszym niż ten, który pamiętamy ze swojego dzieciństwa, nie ma danych potwierdzających tę teorię. Od lat przestępstw popełnianych na dzieciach jest mniej więcej tyle samo, wzrosła za to świadomość społeczna i rodziców, i dzieci.

- Na spotkaniach w szkołach i przedszkolach uczymy dzieci, jak zachować się w różnych sytuacjach - mówi Magdalena Falkowska z Wydziału Prewencji Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. - Współczesne dzieci nadal wychodzą same na podwórko, ale wiedzą już, że nie powinny nikomu się przyznawać, że na placu zabaw są bez opieki, nie noszą też klucza zawieszonego na tasiemce, wiedzą, gdzie w razie czego zwrócić się po pomoc. Rodzice także wiedzą, jakich błędów nie popełniać i że np. nie zostawia się klucza dla dziecka pod wycieraczką.

Nie uchronimy dziecka przed niebezpieczeństwami nie spuszczając go z oka. Możemy to zrobić tylko rozmawiając, uświadamiając zagrożenia. Ważne jest, by nie straszyć światem, ale instruować, jak maluch powinien się w różnych sytuacjach zachować.

- Dziecko, które się nie boi, bo jest nieświadome istniejących zagrożeń, jest w niebezpieczeństwie - mówi Magdalena Zmuda Trzebiatowska. - Wskazana jest natomiast dyskretna obserwacja przy pierwszych próbach samodzielności. Dziecko jest na tę samodzielność gotowe, kiedy przestrzega ustalonych zasad, nawet kiedy rodzica nie ma w pobliżu.

Nie istnieje uniwersalna granica wieku, po przekroczeniu której każde dziecko należy rzucić na głęboką wodę dorastania. Odkąd jednak obowiązek szkolny zaczął dotyczyć dzieci w wieku 5 i 6 lat, okazało się, że maluchy doskonale radzą sobie w nowej rzeczywistości.

- Nasze pięcio- i sześciolatki są bardzo samodzielne - mówi Benigna Wejnerowska, nauczycielka Przedszkola nr 75 w Gdańsku. - O ile jeszcze na początku roku rodzice pomagali im w szatni w przebieraniu, o tyle w tej chwili wszystkie dzieci są w tym zakresie zupełnie samodzielne, większość potrafi nawet zasznurować buty. Zmienił się też program nauczania. Dzieci szybciej zaczynają pełnić różne funkcje. Dyżurnych wybiera się już w grupie trzylatków. Dzieci nie hamowane naszą nadmierną troską lub programem nauczania bardzo szybko uczą się nowych rzeczy, traktując to jako zabawę.

Wiemy, że nadopiekuńczość może zrobić więcej złego niż dobrego, na drugim biegunie są jednak rodzice, którzy pchają swoje pociechy do samodzielności, zanim te są do tego przygotowane, co także nie wychodzi im na dobre. Istnieje także spore prawdopodobieństwo, że dzieci dziś usamodzielniane przedwcześnie za jakiś czas staną się nadopiekuńczymi rodzicami. Zachowując zdrowy rozsądek i uważnie obserwując swoje dziecko mamy szansę wyrwać się z tego zaklętego kręgu błędów wychowawczych.

Miejsca

Opinie (25)

  • a nie lafiryndy wychowują bezstresowo małe bękarty (4)

    robia syf, dra morde a mamuska stoi i sie gupio usmiecha :/

    • 39 7

    • samodzielność TAK, ale z głową (3)

      Samodzielność oczywiście, od początku, od pierwszego dnia życia i to nie jest żąrt.
      Każdego dnia musimy dzieci uczyć i wykorzystywać to czego już się nauczyły. Jeśli potrafi już jeść łyżeczką to niech je, Jeśli pije z kubka , to niech pije. Jeśli potrafi sznurować buty, to niech sznuruje. Jeśli potrafi posprzątać pokój to niech sprząta. Wszytko da się zrobić, ale trzeba chcieć. Nie wysyłajmy dziecka do szkoły jeśli nie potrafi zawiązać swoich nowych butów ! I to nie jest sprawa wieku, w zerówce są dzieci, które same wiążą buty i takie,które dostały od Mamy zadanie nauczenia się czyli siedzą w szatni i płaczą . To nie ta droga. Nauczmy i wymagajmy. Dzieciaki, które sprzątają zabawki w domu, nie obrażają się na Panią w zerówce, że trzeba sprzątać. Dzieciaki, które mają podzielony w domu czas na zabawę i na naukę potrafią się zorganizować.
      Co do odrabiania lekcji z dzieckiem to dla mnie jest to zupełnie obce. Z żadnym, nigdy nie siedziałam przy biurku, bo chyba o to tu chodzi. Owszem odpowiadam na pytania, sprawdzam zeszyty od czasu do czasu, ale nikt , nigdy ze mną nie odrabiał lekcji i ja również tego nie robię, to chyba jakiś wymysł XXI wieku. Moje dzieciaki są w podstawówce, więc może jeszcze nie dotarłam do tego momentu "odrabiania lekcji" ale prawdę mówiąc skąd WY macie na to czas ? No chyba, że przy jedynakach, to może ....
      U mnie niewiele się zmieniło od 40 lat. Dzieciaki spędzają czas na podwórku (choć nie na trzepaku) z piłką, na rowerach, na rolkach, z rakietami do tenisa do badmintona. Są w granicach osiedla i jakoś to funkcjonuje. Jeżdżą od 7 roku życia na kolonie , obozy i funkcjonują normalnie. Chyba po prostu są nauczone normalnego życia.

      • 40 1

      • aż przyjemnie się czyta tą wypowiedź (1)

        takie powinno być podejście, niestety z moich obserwacji wynika, że stosuje je mniejszość

        • 17 0

        • brak zastosowania w praktyce

          Powiem więcej, moje sąsiadki to widzą i niby są ZA, ale z zastosowaniem w swoich domach ciężko.... ich dzieci nie są "wypuszczane" na plac zabaw, a co robią ? Siedzą oczywiście po kilka godzin przed komputerem.
          I niby wiadomo gdzie są i co robią, a na placu zabaw i na obozach to nauczą się wszystkiego co najgorsze.

          • 3 3

      • brawo

        Brawo dla rozsądnej Mamy!:) Moje dziecko również jest uczone życia.. Bo o niczym innym tu nie mówimy. Jeśli dziecko potrzebuje pomocy - pomagamy, podpowiadamy, uczymy.. Jeśli potrafi - pilnujemy,zachecamy,zeby to robił.... I tyle. Jestem mamą jedynaka, dziecko długo ze mna siedziało w domu i wg opinii innych - nie powinno być samodzielne a jednak jest:) W przedszkolu doskonale sobie radzilo ze wszystkim, obecnie jest w szkole i również nie ma z niczym problemów. Nie zmuszałam nigdy dziecka do niczego, ale uczyłam, podpowiadałam, jak co ma zrobić, jak się zachować, jak sobie radzić z problemami. Do dziś to robimy. Dzięki temu dla dziecka oczywistym jest,ze po przyjściu ze szkoły ma do odrobienia lekcje i robi jest samodzielnie, jasne też jest, ze gdy się czyms bawi-sprząta po sobie. Po zjedzeniu odstawia naczynia do kuchni, a rano i wieczorem idzie się umyc.. Nie dla wszystkich dzieci jest to takie oczywiste, dlatego warto od małego wyrabiać w dzieciach te nawyki. To są proste rzeczy a jak wiele dają dziecku na przyszłość. Moje dziecko-niegdyś wg opinni innych "przyklejone do mamy"-dziś jako 7-8latek super sobie radzi i w skzole i poza nią, kolejny rok wyjdedzie na kolonie, z których też wraca szczęśliwe i bogatsze o nowe doświadczenia. Dlatego pozwólmy dzieciom na samodzielność, tym nie mniej to nasze dzieci i to my rodzice wiemy, kiedy nasze dzieci na ta samodzielność sa gotowe. Nic na sile. Ale przy naszej pomocy i pod naszym czujnym okiem to się udaje:)

        • 7 0

  • za moich czasów to biegałem i bawiłem się patykiem (5)

    a w piłkę grałem pustą puszką po konserwach

    • 27 1

    • (1)

      to ty potrafisz obsługiwać komputer?

      • 4 13

      • Co to ma do rzeczy?

        • 9 1

    • Wspołczujemy.

      My wolimy kłady, pecety i fejsy.

      • 3 7

    • nowe czasy

      ..a dziś dzieci mają firmowe piłki, rolki, rowery..a i tak na dwór z nimi nie wyjdą - bo albo są wożone na tzw. zorganizowane zajęcia (stąd trudno im się samym zorganizować pod blokiem..) albo..mają również dobry sprzęt w postaci komputerów, tabletów, smartfonów i nie widzą potrzeby meczenia się na podwórku, skoro równie przyjemnie można ten czas spedzic wygodnie w domu. A przyjaciół mają - zamiast na trzepaku to na "fejsie", gadu gadu..itp. Cóż, nowe czasy...

      • 7 1

    • To ile masz lat, tak z ciekawości ?

      rocznik 1957 na wsi kaszubskiej już miał piłkę prawdziwą, nie szmacianą

      • 4 1

  • Niektórzy rodzice, ulegając dziwnemu zamętowi pojęć, zamiast, jak tego prawo Boże wymaga, wdrażać dzieci do uszanowania, jedynie o tym myślą, jak ich zachciankom dogadzać, ciężką tym wyrządzają dzieciom krzywdę, a dla siebie zdobywają tylko lekceważenie. I tak, srogo się mści ten przewrót porządku Bożego. Niewątpliwie, że póki dzieci są małe, rzeczą jest rodziców oddawać im usługi, których dzieci same sobie oddać nie mogą, ale w miarę jak one podrastają, stosunek ten powinien się zmienić.

    Rodzice, jeśli nie chcą dzieci swoich na nieszczęśliwych samolubów wychować, powinni, nie nadużywając sił dziecięcych, nie zaprzątając im czasu ze szkodą dla nauki, wprawiać je po trosze, wedle możności, do oddawania maleńkich usług, do pomagania w rozmaitych zajęciach. Niech się dzieci wcześnie przekonają, że szczęśliwszy jest ten, co daje, niż ten, co bierze. Ucząc dzieci oddawania przysług, rozwija się najlepsze zasoby ich serca; przeciwnie, pozwalając im przyjmować usługi niezasłużone, rozwija się lenistwo, samolubstwo i pychę.
    Jadwiga Zamoyska "O wychowaniu", 1903

    • 24 2

  • problem w tym, że dużo dzieci nie jest wychowywanych tylko chodowanych... potem sceny w sk;epach, na placach zabaw... to jak zachowuje sie dziecko jest odzwierciedleniem podejscia do wychowania jego rodziców.... trzepaku, piłko wróć :)

    • 22 3

  • (1)

    Beztresowe wychowanie owocuje tym , że po latach takiego wychowania mamy takie programy jak , surowi rodzice , a kto jest temu winien sam rodzic , który pozwalał swojemu dziecku na wszystko i we wszystkim go wyręczał .

    • 14 5

    • Nie nazwałabym tego bezstresowym wychowaniem, raczej brakiem wychowania

      • 10 0

  • (1)

    Każdą rozsądną opinię ktoś minusuje. To jak sadzę mamuśka rozwydrzonego bachora.Istnieje zasadnicza różnica pomiędzy dzieckiem a bachorem. Coraz łatwiej ją zauważyć.

    • 12 3

    • Bezstresowe wychowanie to takie, gdzie nie stosuje się kar cielesnych i nękania, zastraszania dziecka!
      A to, że dziecko robi sceny, nie potrafi się zachować a rodzice po jakimś czasie nie potrafią sobie z nim poradzić i muszą korzystać z programów typu "Surowi rodzice" to jest BRAK WYCHOWANIA!
      Rozróżniasz te dwie rzeczy?

      • 1 2

  • babcie zawsze będą wiązać wnuczkowi buciki (3)

    nawet jak te dzieci będą miały 15 lat - takie już są babcie ( oczywiście są wyjątki)

    • 6 8

    • (1)

      Mam niespełna dwu letnia córkę i staram się ja w granicach rozsądku usamodzielniac ( jak chce gdzieś się wdrapać gdzie wiem za da rade sama to jej nie pomagam, jak się wywroci to czekam aż wstanie) czasem się zloscila bo wiadomo jak mama zrobi to łatwiej i wtedy właśnie napadał mnie tłum kwok iż jestem bez serca, niektóre z tych mam potrafiły nawet wyręczyć moja córkę. Efekt, obecnie moja 2 latka jest obrót a, samodzielna i odważna, na tle dzieci w jej wieku z nadopiekunczymi mamami widac różnicę

      • 8 1

      • tak trzymać - też tak robię!

        • 4 0

    • Dodajmy, że głupie babcie,

      bo mądre tego nie robią.

      • 1 0

  • Curling

    W Szwecji mówią na takich rodziców "rodzice curling" - kto zna ta dyscyplinę sportu zrozumie o co chodzi. Nadopiekuńczy rodzice właśnie tak traktują dzieci.

    • 3 0

  • wychowywane bezstresowwo bachory a teraz takie artykuły dlatego tekst nie jest popularny

    wiec niewiem czemu ma służyć bo i tak nikt na niego nie zareaguje

    • 1 1

  • NORMALNE ŻYCIE? SAMODZIELNOŚĆ!!!???? (1)

    To może łaskawie zapoznajcie się (w kolejności p. red. Mikołajczyk i wszelkiej maści komentatorzy od wszystkiego-zwłaszcza bezdzietni) z PRZEPISAMI w naszym chorym kraju! Jak puściłem mojego 6latka pod opieką 9.5 letniej córki do sklepu 300m od domu po chleb, to na następny dzień w szkole pedagog uznała za stosowne przeprowadzić ze mną rozmowę uświadamiającą ,że widziała dzieci bez opieki i "właściwie to ona powinna to zgłosić"! Że pani Dyrektor i pedagog w innej szkole informuje rodziców,że dzieci 'DO 10 roku życia nie powinny pozostawać same w domu" itp!!!!! UCZYĆ SAMODZIELNOŚCI JEŚLI PAŃSTWO (chore nota bene) STRASZY NA KAŻDYM KROKU PRZEPISAMI!!! A spróbuj wyjechać rowerem bez kasku z dzieckiem - mi na ciągu pieszorowerowym przy Nowatorów policjant próbował dać MANDAT ZA BRAK KASKU NA GŁOWIE 8 latka!!!! To Państwo jest nadopiekuńcze w osobie jego niedorozwiniętych urzędników! Posłuchajcie sobie komentarzy w TV przy okazji jakiegoś nieszczęścia (które niestety zawsze były są i będą) - "a co 14 latek robił o 20 poza domem" - ostatnio w TVN padło. Zacznijcie piętnować debilnych urzędasów i redaktorzyny - rodziców zostawcie na koniec, bo Oni głupieją już co im wolno a co nie! Żąda się od nich dyscypliny dla dziecka ODBIERAJĄC jednocześnie prawo jakiegokolwiek dyscyplinowania! Niebieską kartę można dostać nawet za odebranie telefonu dziecku bo zgodnie z nową ustawą jest to przemoc domowa!!!! Jestem absolutnie za samodzielnością u dzieci ("jak się nie wywróci to się nie nauczy"), ale nasze Państwo, urzędy i TV robi wszystko, aby życie rodzica maksymalnie utrudnić. A kiedy syn kolegi za bójkę z kolegą (z jego inicjatywy i winy) dostał od Ojca w tyłek za pobicie słabszego, to w szkole dowiedział się jedynie,że rodzic nie ma prawa go bić i jak się to powtórzy to ma zgłosić nauczycielce. O tym,że kolegi nie powinien bić PANI NIE PRZYSZŁO DO GŁOWY POWIEDZIEĆ ANI SŁOWA!!!Amen.

    • 3 0

    • bicie , nie tedy droga

      Gdyby go ojciec nie bil, to wiedzialby, ze bic nie wolno. Koniec i kropka. Jezeli ojciec pokazuje, ze mozna bic, to znaczy ze mozna:(

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Forum

Wydarzenia

Wystawa budowli z klocków Lego (2 opinie)

(2 opinie)
33 - 35 zł
wystawa

Wystawa dinozaurów Di­no­world (8 opinii)

(8 opinii)
45 zł
wystawa

Unikaj statków, gdzie nie mają zwierząt. Zwierzęta na Darze Pomorza - wystawa czasowa (2 opinie)

(2 opinie)
28 zł
wystawa

Najczęściej czytane