• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Historie kulinarne: dziecko w restauracji. Zabierać czy nie zabierać?

Anna Włodarczyk
18 kwietnia 2017 (artykuł sprzed 7 lat) 
Początki rodzicielstwa to ciężki okres dla stałych bywalców restauracji, przynajmniej tych empatycznych... Początki rodzicielstwa to ciężki okres dla stałych bywalców restauracji, przynajmniej tych empatycznych...

Nasze niedawne teksty o restauracjach przyjaznych dzieciom i tych, w których maluchów raczej nie spotkamy, wywołały gorącą dyskusję wśród czytelników. Teraz głos zabiera nasza felietonistka i autorka cyklu "Trójmiejskie historie kulinarne", Ania Włodarczyk, prywatnie mama 1,5-rocznego Olka. Jak zabieranie małych dzieci do lokali wygląda z jej perspektywy?



Jak reagujesz na głośne zachowanie obcych dzieci w restauracji?

Początki rodzicielstwa to ciężki okres dla stałych bywalców restauracji, przynajmniej tych empatycznych. Problemy się piętrzą (pampersy, karmienie piersią, płacz, brak miejsca na wózek...) i, co najgorsze, z upływem czasu wcale nie robi się lżej, bo potomek zaczyna krzyczeć, walić łyżką o blat, zrzucać przedmioty ze stołu... Rodzi się więc pytanie: chodzić czy nie chodzić?

Jest niemal pewne, że twój kilkumiesięczny osesek, który smacznie śpi w wózku, po przekroczeniu progu restauracji czy kawiarni z aniołka przeistoczy się w ryczącego diabła. I "zignoruje" fakt, że akurat zamówiłeś talerz ciepłej zupy albo suflet, który niezjedzony w ciągu kilku minut klapnie. Twój potomek (i spokój innych gości!) jest najważniejszy, więc wyciągasz zawiniątko z wózka i udajesz się w odludne miejsce, by uspokoić maleństwo.

Jeśli wybrałeś się do restauracji z partnerem, jesteście w o tyle komfortowej sytuacji, że podczas gdy jedno z was je, drugie może zająć się dzieckiem. Swoją drogą, uczestniczyłam kiedyś w walentynkowej kolacji, na którą wybrali się również świeżo upieczeni rodzice ze swym podopiecznym. Maluch postanowił, że rodzice nie zaznają spokoju i zaczął płakać już przy przystawce. Resztę wieczoru rodzice spędzili osobno, opiekując się zmianowo dzieckiem - gdy jedno krążyło z wózkiem po dworze, drugie w pośpiechu zjadało "romantyczną" kolację.
O ile kiedyś nie wdawałam się w dyskusje, odkąd jestem rodzicem wiem, że owszem, "to tylko dziecko", ale to nie oznacza, że pozostali goście, którzy wybrali się do restauracji muszą cierpieć


Te ciężkie początki rodzicielstwa dotknęły i mnie. Mam na koncie kilka obiadów połykanych w pośpiechu i bez smaku, byleby jak najszybciej wyjść z restauracji. W pewnym momencie przestaliśmy jadać na mieście, bo stres przysłaniał radość z jedzenia. Napięcie, które rośnie w rodzicu, jest dwojakie. Po pierwsze, stresuje się tym, że płaczące dziecko będzie przeszkadzać innym gościom, po drugie, gdy potomek zaczyna płakać, myśli się jedynie o tym, by go pocieszyć i uspokoić. Wszystko to ma miejsce, jeśli rodzic jest kulturalny, bo są i takie okazy, którym obojętne jest samopoczucie otoczenia (najczęściej to te same sztuki, które np. na plaży umilają innym czas głośną muzyką z telefonu).

  • Jeśli maluch nie daje się uspokoić, hałasuje albo - w przypadku starszych - robi czterdzieste okrążenie dokoła sąsiedniego stolika - trzeba skrócić ucztę i opuścić lokal. Nie każdy rodzic jest tego świadom, niestety.
  • Szanuję i rozumiem fakt, że istnieją takie lokale, są przecież goście, którzy nie chcą towarzystwa dzieci, są sytuacje, kiedy potrzeba ciszy. Nie pcham się tam z wózkiem, bo kiedyś sama mogę potrzebować tego spokoju.
  • Trzeba też mieć wyczucie co do miejsca. Mądry rodzic wyczuje, który lokal jest nieco odporniejszy na dziecięce wrzaski i w którym można się spodziewać nieco więcej tolerancji w tym temacie. To takie miejsce, w którym jest punkt zabawy dla dzieci, porządny kącik socjalny i sporo fotelików.
  • Jest niemal pewne, że twój kilkumiesięczny osesek, który smacznie śpi w wózku, po przekroczeniu progu restauracji czy kawiarni z aniołka przeistoczy się w ryczącego diabła.
  • Początki rodzicielstwa to ciężki okres dla stałych bywalców restauracji, przynajmniej tych empatycznych...
Niejednokrotnie zdarzało mi się jeść w akompaniamencie płaczącego lub krzyczącego przy stoliku obok dziecka, przy całkowitej ignorancji rodziców. Prośby o uciszenie pociechy kończyły się oburzonym fuknięciem w stylu "to tylko dziecko". O ile kiedyś nie wdawałam się w dyskusje, odkąd jestem rodzicem wiem, że owszem, "to tylko dziecko", ale to nie oznacza, że pozostali goście, którzy wybrali się do restauracji, by się odprężyć, zjeść coś dobrego, przeżyć coś miłego, muszą cierpieć.

Jeśli maluch nie daje się uspokoić, hałasuje albo - w przypadku starszych - robi czterdzieste okrążenie dokoła sąsiedniego stolika - trzeba skrócić ucztę i opuścić lokal. Nie każdy rodzic jest tego świadom, niestety.

Poza tym trzeba mieć wyczucie co do miejsca. Mądry rodzic wyczuje, który lokal jest nieco odporniejszy na dziecięce wrzaski i w którym można się spodziewać nieco więcej tolerancji w tym temacie. To takie miejsce, w którym jest punkt zabawy dla dzieci, porządny kącik socjalny i sporo fotelików. Miejsca bez tych udogodnień na wstępie często wysyłają sygnał: "gości z dziećmi raczej nie wpuszczamy".

Szanuję i rozumiem fakt, że istnieją takie lokale, są przecież goście, którzy nie chcą towarzystwa dzieci, są sytuacje, kiedy potrzeba ciszy. Nie pcham się tam z wózkiem, bo kiedyś sama mogę potrzebować tego spokoju.

O autorze

autor

Anna Włodarczyk

miłośniczka dobrego jedzenia, autorka bloga Strawberriesfrompoland oraz książek "Zapach truskawek. Rodzinne opowieści" i "Retro kuchnia". Od lat zakochana w Trójmieście. W swoim cyklu "Trójmiejskie historie kulinarne" oprowadza nas po swoich ulubionych smakach i miejscach.

Opinie (193) ponad 10 zablokowanych

  • Zapraszam do gdyńskiej Pizzy Hut w niedzielne popołudnie. (1)

    Rzeź niewiniątek.

    • 20 1

    • Byłem, potwierdzam. Już tam mnie wrócę.

      Do Riviery też już nie chodzę.

      • 11 1

  • j***d - naprawdę ktoś ma z tym kłopot?

    i potem się jeden z drugim dziwi, że Europa wymiera....

    • 3 10

  • Jełi zachowuje się jak człowiek, to zabierać.

    Jeśli jak orangutan - trzymać w odosobnieniu.

    • 27 1

  • (4)

    Jeśli dziecko jest dobrze wychowane to nie mam z tym, żadnego problemu, ale jeśli rodzic jest zdania że "płace, wymagam" a moje dziecko jest pępkiem świata i może krzyczeć, biegać itd, no to sorry... Powinny być do tego specjalnie przystosowane miejsca, gdzie osoby które nie maja najmniejszej ochoty wysłuchiwać wrzasków rozpuszczonego bachora,będą mogły zjeść w spokoju zamówiony obiad. Dla mnie wyjście do restauracji jest rodzajem luksusu, rozrywki i dlaczego mam wysłuchiwać wrzasków? No chyba, ze taki rodzic zapłaci mi za to.. A jeszcze najlepsze jest to kiedy takie "dzieciaczki" biegają i wszystko rozwalają, dotykają brudnymi łapami, a obsługa musi sprzątać, no bo przecież od tego jest prawda? Dramat

    • 205 9

    • (3)

      ja po swoim posprzątam to co mogę ale masz rację, po to idę do restauracji aby po mnie obsługa posprzątała. Za to przecież płacę.

      • 4 38

      • co wy tak minusujecie ludzie? Rozumiem że Wy to restauracji chodzicie ze szmatami, mopami i fartuchami a po skończonej konsumpcji zabieracie się za sprzątanie. Musicie być nieźle spięci przy jedzeniu aby przypadkowo nie nakruszyć. Wyluzujcie, obsługa jest od tego aby wizyta w restauracja była przyjemnością, a nie troską o to aby personel się nie napracował. Oczywiście mówię o normalnych standardach kultury i zachowania.

        • 5 8

      • (1)

        Oczywiście, dlatego: faceci są tacy romantyczni, że wyjmują kwiaty z wazonów i dają je swoim Juliom, paragony i słomki są wrzucane do wazonów, gumy przyklejane do stolików i krzeseł, toaleta wygląda ja obora, talerz to ozdoba itd., tak więc jak najbardziej jest do tego prawo, bo przecież idziemy do restauracji po to aby obsługa po nas posprzątała, a i siedzimy 4h przy jednym piwie/kawie, mając gdzieś godziny zamknięcia, bo przecież zapłacone... te przykłady nie są niestety wyssane z palca, a codziennością, jakby każdy z nas popracował chociaż z 6 dni w reasekuracji to by zobaczył jacy ludzie są dla siebie okrutni, nie mówię żeby zaraz p osobie sprzątać i zostawiać idealny stan, no ale ludzie chociaż odrobina kultury! nie sądzę aby ktoś z was chciał czyścić czyjeś g... za 10zł/h

        • 34 3

        • opisujesz jakie standardy buraków, ja mówię o sobie czyli normalnym kulturalnym człowieku. Zawsze po sobie zostawiam ład ale jak niechcąco coś wyleję to przecież nie będę ze szmatą przy tym zasuwał. takie przypadki się zdarzają a od utrzymania porządku i zapewnienia komfortu dla gości jest obsługa. Zresztą zawsze jestem miły dla ludzi i to z reguły się opłaca. Pozdrawiam.

          • 9 4

  • Warto (3)

    Dziecko trzeba przyzwyczajać do pobytu w takich miejscach. I tyle. A od restauracji tak naprawdę sporo zależy czy pobyt w niej będzie przyjemny dla wszystkich - gości bezdzietnych, rodziców i samych dzieci. Wystarczy wygospodarować kącik, gdzie dzieci będą mogły po prostu się pobawić. Bo najgorsza w restauracji dla dziecka jest nuda. Gdy zadba się o to, żeby maluch miał zajęcie - wszyscy będą szczęśliwi.

    • 12 35

    • A co z zupełnie małymi dziećmi? Takimi, które jeszcze się same nie bawią ?
      Myślę, że warto przyzwyczajać dzieci do restauracji, ale w takich miejscach które są dla dzieci przystosowane.
      Przecież dziecko uczy się wielu rzeczy, ale nie idzie zawsze od razu na głęboką wodę podczas nauki pływania.. Gdy uczy się jeździć na rowerze nie zaczyna od skuterów.
      Są restauracje nastawione na całe rodziny i tam można dzieci nauczyć podstawowych zasad kultury, trochę przetestować ich cierpliwość w oczekiwaniu na posiłek. Wiadomo, że trening jest potrzebny, ale trzeba ten trening zrobić w sposób rozsądny.
      Szkoda, że część rodziców tak obojętnie na innych gości restauracji podchodzi do kwestii zachowania swoich pociech.

      • 10 4

    • Od tego są rodzice żeby się dziecko nie nudziło

      • 17 0

    • Dobrze by było, gdyby rodzice zaczęli kodowanie dobrych manier od własnych czterech ścian. Dopiero później można wychodzić z dzieckiem między ludzi. Dlaczego cały ten cyrk ma się odbywać kosztem innych klientów restauracji?

      • 21 1

  • Oczywiście , że nie brać !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! (1)

    Jeśli masz małe dziecko to pod żadnym pozorem nie wychodź z nim z domu -trzymaj je najlepiej w wygłuszonym pokoju przez pierwszych co najmniej 8 lat - a później w zależności od opinii sąsiadów oraz obcych ludzi na ulicy. Zabieranie małych dzieci do restauracji jest zbrodnią przeciwko wolnościom obywatelskim. Karmienie piersią jest najobrzydliwsza rzeczą na świecie - jeśli zrobicie to w restauracji inni klienci automatycznie zacznął wymiotować - tak wygląda świat w XXI wieku.

    • 19 26

    • Większość ludzi ma dzieci, ale prawda jest taka, że dziś nie są one prawie niczego uczone. I nie chodzi tylko o zachowanie w restauracji. Apel w szkole - kiedyś obowiązkowo strój galowy, a dziś trampki, dżinsy, w teatrze - dramat. Nawet w kościele- żucie gumy... żadnych zasad, norm, ogólne schamienie - i dotyczy to nie tylko zachowania dzieci- one takie są jak je rodzice wychowują, a raczej chowają - karmią, wożą, ubierają ...

      • 15 1

  • u tymka (1)

    do lokalu U TYMKA nie sa wpuszczane mamusie z wozkami na zewnatrz umieszczony jest znak zakazu i ja to popieram

    • 25 4

    • Każdy ma prawo

      • 3 2

  • A co na to restauratorzy? (1)

    Może warto poznać opinie drugiej strony, czy dla restauratorów dzieci są również takim balastem co dla większości tu komentujących. Nie widzę problemu, żeby dać jasny sygnał dla klientów gdzie są miłe widziane dzieci, a gdzie nie.

    • 17 2

    • Tja. Zaraz by się zjechały wszystkie telewizje, a larum byłoby ogólnopolskie. I na 100% jakaś mama wytoczyła by proces owej restauracji, o dyskryminację

      • 16 0

  • Nie zabierac! przeciez restauracje sa dla eleganckich gosci lubiacych zjesc sobie w ciszy

    i ktorzy lubia sie delektowac powoli daniem nie spieszac sie...a jak nagle wpadnie rodzinka z dzieciarami to jak uderzenie bomby,szok dzwiekowy,kęs dania nagle tkwi w gardle,czlowiek zaczyna szybko jesc żeby jak najszybciej uciec z tej restauracji i juz nigdy tam nie wrócic

    • 29 6

  • w USA jedna restauracja zakazala wstepu z malymi dziecmi

    tam jest wolnosc, wiec mozna takei rzeczy. Swiete oburzenie mamusiek, ale zyski od razu w gore o 1/3 poszly. Wiec jesli restauratorzy to czytaja, to zachecam do eksperymentow w Polsce. Mamuski pińcet plus i tak sa kiepskimi klientami

    • 47 6

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Forum

Wydarzenia

Wystawa budowli z klocków Lego (2 opinie)

(2 opinie)
33 - 35 zł
wystawa

Wystawa dinozaurów Di­no­world (7 opinii)

(7 opinii)
45 zł
wystawa

Unikaj statków, gdzie nie mają zwierząt. Zwierzęta na Darze Pomorza - wystawa czasowa (2 opinie)

(2 opinie)
28 zł
wystawa

Najczęściej czytane