- 1 Miejskie pływalnie nie dla każdego? "Z dzieckiem bez szans" (78 opinii)
- 2 Rusza rekrutacja do szkoły średniej 2024/25. Jak zapisać się i wybrać klasę? (18 opinii)
- 3 Zwyciężyli w Odysei Umysłów w Polsce. Czeka ich finał w USA (16 opinii)
- 4 Brak znieczulenia, odsyłanie pacjentek. Jakie są problemy porodówek? (109 opinii)
- 5 Imprezy rodzinne, za które trzeba płacić (90 opinii)
- 6 Atrakcje na rodzinny weekend w Trójmieście (2 opinie)
Małe dziecko uratowane na stacji benzynowej
Ratowanie niemowlęcia na stacji benzynowej na Chełmie.
Pracownice stacji benzynowej na Chełmie uratowały życie niemowlęciu, które zadławiło się kaszką.
Nagle do sklepu wbiegła kobieta.
Pracownica, pani Iwona, usłyszała krzyk:
"Pomóżcie, moje dziecko się dusi! Ratujcie!" i zobaczyła, że kobieta trzyma niemowlę ubrane w kombinezon. Było zupełnie sztywne.
Pani Iwona sięgnęła po telefon. W stresie, z trudem przypomniała sobie, że trzeba dzwonić pod 112.
Matka dziecka wbiegła na stację z samochodu, który zostawiła na środku ulicy. Była w szoku. Zupełnie nie wiedziała, co robić. Druga z pracownic stacji, pani Ewa, przejęła inicjatywę.
- Podbiegłam do kobiety, która bez przerwy krzyczała - wspomina. - Dziecko było zupełnie sztywne, jak manekin. Domyśliłam się, że się zakrztusiło i musi być skierowane głową w dół, ale matka w panice je podnosiła. Klepałyśmy je po plecach. Nie wiedziałam, czym się zakrztusiło, nie można było popełnić błędu - opowiada pani Ewa.
Pani Iwona, czekając na połączenie z numerem 112, obserwowała, co się dzieje i zadawała matce pytania.
- Gdy matka podniosła dziecko, widać było, że jest zupełnie sine. Ewa walczyła o życie dziecka, a ja z telefonem przy uchu próbowałam wydobyć z przerażonej kobiety, co się stało, czy właśnie karmiła dziecko. Akurat gdy krzyczałam "trzymajcie główkę w dół", uzyskałam połączenie i zaczęłam relacjonować dyspozytorce, co się dzieje - odtwarza wydarzenia pani Iwona.
Wreszcie dziecko wypluło kaszkę i zaczęło oddychać. Sztywność ustąpiła i na twarz dziewczynki zaczęły wracać kolory.
Dziecko zaczęło płakać. Usłyszała to dyspozytorka i powiedziała:
- Uratowałyście dziecku życie, karetka już jedzie.
Po karetkę dzwoniła też babcia dziecka, która została w samochodzie, na środku ulicy, lecz nie wiedziała, gdzie się znajduje. Klientka stacji przyprowadziła samochód na stację. Karetka po przyjeździe stała na stacji przez 20 minut, po czym odjechała z matką i dzieckiem do szpitala.
Zarówno pani Ewa, jak i pani Iwona uczestniczyły wcześniej w szkoleniach z pierwszej pomocy, lecz, jak same mówią, działały intuicyjnie. Ale, gdy ogląda się monitoring, wydaje się, że dokładnie wiedzą, co robić.
- Jestem dumna z moich koleżanek, że mimo stresu nie straciły głowy i zachowały się bardzo profesjonalnie. To wspaniale mieć takich pracowników - komentuje Agnieszka Maciaś, ajentka stacji Lotos.
- Bardzo dziękuję pracownikom naszej stacji za postawę w sytuacji, gdy zagrożone było życie dziecka. Taką postawę należy propagować i nagradzać - podkreśla Krzysztof Zwierzycki, ze spółki Lotos Paliwa.
Opinie (233) ponad 10 zablokowanych
-
2019-03-08 07:14
Brawo
Brawo i jeszcze raz brawo dla tych Pań.
- 6 1
-
2019-03-08 07:51
Wspaniałe! !!
Wielkie Brawa! !!
- 6 1
-
2019-03-08 07:57
jakim trzeba być "człowiekiem" ????
by wcisnąć kciuk na dół , co za świat...
Brawo dla tych pań! dzięki Wam można wierzyć w ludzi . Super .- 6 1
-
2019-03-08 08:14
Ogólnie fajnie, że zareagowały
ale akcja przeprowadzona troszkę nieprawidłowo. Pamiętajcie, że u takich dzieci najcięższa jest głowa i trzeba ją asekurować :) Polecam szkolenia w tym temacie.
Nie zmienia to faktu, że szacunek za reakcję. Lepiej jest zrobić coś niż nie zrobić nic.- 5 0
-
2019-03-08 08:22
Bravo LOTOS! Bravo ORLEN!
Macie wspaniałych pracowników i pracownice!
- 0 1
-
2019-03-08 08:54
Zachowanie godne człowieka :) brawo mało ludzi na tym świecie ... serio... brawo
- 5 1
-
2019-03-08 09:20
Super!!!!Należy się tym paniom wielka nagroda!!!
- 5 0
-
2019-03-08 09:55
a co robi ta pani
po prawej stronie w pierwszych sekundach filmu swoją prawą ręką?
- 0 0
-
2019-03-08 10:03
Miałam podobną sytuację
Wiele lat temu będąc na spacerze z mamą i córką jadłyśmy śliwki. Moja córka zjadła śliwkę wraz z pestką i zakrztusiła się. Nie wiedziałam co robić, krzyknęłam do mamy ,że mała się dusi. W tej samej chwili nieznajoma osoba wyrzucała śmieci , słyszała naszą paniczną rozmowę i podbiegła do córki , wzięła ja do góry nogami na ręce i wytrząsała z niej śliwkę. Udało się. Byłam w szoku, nie wiedziałam ,że tak można pomóc duszącej się osobie.Nieznajoma pani uratowała mi dziecko.
- 2 1
-
2019-03-08 10:04
Na szkołach rodzenia
Są talie kursy po 20 dychy za osobe. Warto i tyle
- 4 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.