• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Spędzają dzień w szkole, a potem długie godziny za biurkiem. Czy prace domowe są potrzebne?

Dominika Majewska
3 kwietnia 2017 (artykuł sprzed 7 lat) 
Prace domowe - spełniają swoje funkcje, a może powinny zostać ograniczone? Za sprawą Rzecznika Praw Dziecka sprawa po raz kolejny została poddana pod rozwagę. Prace domowe - spełniają swoje funkcje, a może powinny zostać ograniczone? Za sprawą Rzecznika Praw Dziecka sprawa po raz kolejny została poddana pod rozwagę.

Zabierają wolny czas i zniechęcają do nauki, czy uczą obowiązkowości - prace domowe, bo o nich mowa, być może odejdą w niepamięć. Rzecznik Praw Dziecka, pod naporem skarg od rodziców i uczniów, wystąpił z oficjalną prośbą do minister edukacji o pochylenie się nad tematem nadmiernej ilości prac domowych. Jednak nawet jeśli zmiany będą brane pod uwagę, łatwo nie będzie. Większość nauczycieli ciągle uważa, że prace domowe przynoszą więcej pożytku niż szkody.



Czy nauczyciele zadają za dużo prac domowych uczniom?

- Uczniowie są przemęczeni, zniechęceni do zajęć szkolnych, nie mają możliwości odpoczynku oraz szans na realizowanie i rozwijanie pasji. Nauczyciel zadający obszerną pracę domową zwykle nie wie o pracach zadawanych z innych przedmiotów, czego efektem jest wielogodzinne spędzanie czasu przeznaczonego na odpoczynek - na nauce, nawet do późnych godzin wieczornych - twierdzi Marek Michalak, Rzecznik Praw Dziecka (RPD).
Obawy RPD nie są bezpodstawne. Obecnie, jak wynika z analizy przeprowadzonej przez Instytut Badań Edukacyjnych (IBE), odrabianie prac domowych pochłania lwią część czasu wolnego uczniów. Średnio na uporanie się tylko z zadaniami z języka polskiego i matematyki dzieci i młodzież przeznaczają po pół godziny dziennie. Jeśli doliczyć do tego prace domowe z innych przedmiotów, czas spędzony po szkole przy biurku znacznie się wydłuża.

Propozycja RPD skierowana do szefowej resortu edukacji z prośbą o podjęcie dyskusji na temat zasadności zadawania prac domowych, wywołała lawinę komentarzy. Z konfrontacji zwolenników i przeciwników na razie obronną ręką wychodzą ci pierwsi, ale coraz więcej osób zaczyna sobie wyobrażać system edukacyjny pozbawiony zadań domowych.

Prace domowe okiem uczniów

Jak argumentują przeciwnicy prac domowych, ich odrabianie w niektórych uczniach wyrabia złe nawyki. Żeby zyskać chwile wolnego czasu dla siebie, dzieci, szczególnie nastoletnie, ten szkolny obowiązek traktują po macoszemu, a zadania przepisują np. od kolegów tuż przed zajęciami.

- W starszych klasach pojawia się np. kombinowanie. Polega to np. na przepisywaniu zadań domowych na przerwie od kolegów. Niektórzy zupełnie sobie odpuszczają i prac domowych po prostu nie robią. To często nie jest kwestia lenistwa, uczniowie chcą w ten sposób wyłuskać trochę wolnego czasu dla siebie. Czasem trudno się im dziwić. Nauczyciele naprawdę potrafią z dnia na dzień nałożyć na uczniów nadmiernie dużo obowiązków - opowiada Maja Kaniewska, psycholog dziecięcy, która od wielu lat na co dzień pracuje w jednym z trójmiejskich gimnazjów .
Nie oznacza to jednak, że prace domowe postrzegane są przez uczniów tylko i wyłącznie jako przykry obowiązek.

- Nauczyciele zadają nam tyle prac domowych, ile uważają za stosowne, a ja i większość moich kolegów ze szkoły to w pełni akceptujemy. Zdajemy sobie sprawę, że prace domowe mają jakiś cel i sens - wykonywanie zadań w domu ma nas przecież lepiej przygotować do dalszej edukacji. Nie widzę powodu, żeby się przeciwko temu buntować. I choć odrobienie prac domowych zajmuje mi dziennie średnio dwie-trzy godziny, to wiem, że w przyszłości ten wysiłek nie pójdzie na marne - mówi Paweł, uczeń I Liceum Ogólnokształcącego w Gdańsku.
Szkoły bez prac domowych to nie fikcja

W większości trójmiejskich publicznych szkół zadawanie prac domowych jest na porządku dziennym, ale już w niektórych prywatnych placówkach oświatowych odchodzi się od tego zwyczaju. I choć w badaniu przeprowadzonym przez Instytut Badań Edukacyjnych nauczyciele wskazywali, że nie wyobrażają sobie edukacji bez zadawania prac domowych, to coraz bardziej widoczne są próby zerwania z tym schematem. Tak jest m.in. w szkołach posiłkujących się w nauczaniu metodą Montessori.

- W naszej szkole nie ma czegoś takiego jak "praca domowa" w tradycyjnym tego słowa rozumieniu. Krótko mówiąc, chodzi o to, żeby zwrócić czas wolny dzieciom. Nie wyobrażamy sobie sytuacji, w której uczeń wychodzi ze szkoły np. o godz. 15, potem stoi w korkach w drodze do domu, a po przekroczeniu progu swojego pokoju zasiada prosto do prac domowych. Dziecko ma prawo do wypoczynku po szkole i relaksu w weekend - tłumaczy Mariusz Patok, wychowawca IV klasy w Chrześcijańskiej Szkole Montessori w Gdańsku.
Nauczyciele przyznają, że nadmierne obciążanie uczniów obowiązkami może mieć poważne konsekwencje.

- Niektórzy uczniowie w związku ze zbyt dużą ilością obowiązków przeżywają traumę. Trudne doświadczenia w młodym wieku, stres związany z oczekiwaniami, zasypywanie pracami domowymi, często pociągają za sobą dotkliwe konsekwencje. To ogromne emocjonalne obciążenie, któremu nie wszyscy młodzi ludzie są w stanie sprostać - podkreśla Patok.
Nie mają czasu na bieganie po podwórku

Z kolei zdania rodziców są podzielone. Podczas gdy jedni uważają, że dzieciom potrzeba więcej pozalekcyjnej swobody, inni twierdzą, że odrabianie zadań domowych wyrabia w uczniach pożądane cechy tj. obowiązkowość czy sumienność.

- Kiedy patrzę na moje dziecko, które od świtu do wieczora siedzi w szkole, na zajęciach dodatkowych, a potem jeszcze wraca do domu i zasiada do odrabiania pracy domowej, to robię się najczęściej zła. Dzisiejsze dzieci są tak samo zaganiane jak dorośli i nie miałabym nic przeciwko, gdyby prace domowe zostały zlikwidowane, albo chociaż ograniczone do minimum. Zresztą, gdyby te prace miały jakiś sens, ale najczęściej, z tego co obserwuję, sprowadza się to do prostego zakuwania i klepania formułek na pamięć - mówi mama 13-letniego Kamila z Gdyni.
- To prawda, że zadań domowych bywa za dużo. Nie mam jednak poczucia, że prace domowe to samo zło, co najlepiej widzę po swoich dzieciach. To rozwijające zajęcie, które wyrabia w uczniach np. zdolność samodzielnego myślenia. O ile oczywiście rodzice nie wtrącają się do odrabiania takich prac, bo z takimi przypadkami też się często stykam rozmawiając z innymi mamami - ocenia z kolei Ania z Gdańska, mama 10-letniej Magdy i 15-letniego Bartka.
Dominika Majewska

Miejsca

Opinie (164) 1 zablokowana

  • Bez pracy nie ma kołaczy (6)

    A jak chcecie się nauczyć tabliczki mnożenia ?
    A jak się nauczyć odmiany przez przypadki etc...

    Każda nauka przez dzieci jest formą ćwiczenia zapamiętywania oraz przygotowania do dorosłego życia .
    No ale rozumiem zwolenników najlepiej żeby dzieciaki tylko grały na telefonach i

    • 28 7

    • Bzdury (1)

      Owszem, może "Łysek z pokładu..." ma przewidywalny koniec, ale może warto dzieci uczyć empatii? Jakiekolwiek uczucia dla zwierzaków sa ponadczasowe.

      • 0 0

      • Tym gniotem oduczysz empatii.

        Uczyć miłości, empatii etc. trzeba mądrze. Byle jak, uzyskasz odwrotny efekt. Mam uraz psychiczny, bo dorośli torturowali mnie tą książką. Czymże grozili jak nie zdam sprawdzianu z niej. Siłą rzeczy, krzywda wszystkiego co przypomina konia nie rusza mnie. Straszne zniszczenie, które ktoś musi cofnąć.

        • 0 0

    • Skonczylem studia technicze, pracuje w zawodzie 20 lat i dobrze zarabiam a mimo to nie znam dobrze tabliczki mnozenia. Mature z matematyki zdalem z drugim wynikiem w szkole nie znajac na pamiec wiekszosci wzorow bo je sobie w miare potrzeb wyprowadzilem. Trwalo to godzine dluzej ale dzieki tej dodatkowej godzinie spedzonej na maturze nie zmarnowalem wczesniej setek godzin. Pracowitoscia i pilnoscia mozna dojsc nawet do doktoratu ale co z tego? Co nam po takich wyksztalconych na sile ludziach bez pasji? Wystarczy zreszta zejsc poziom nizej i zobaczyc ilu magistrow pracuje na kasach. Zmarnowali czas na studiach bo prawdopodobnie spelniali czyjes wygorowane oczekiwania albo po prostu byli pilni i jedyne co robili to lekcje nie majac czasu na nic innego. Lepiej poszliby do szkoly zawodowej po ktorej byc moze tez pracowaliby na kasie ale kilka lat wczesniej nie marnujac czasu.

      • 4 0

    • A może wcale nie chcemy? Nie wmawiaj mi woli. (2)

      Chcemy Harrego Pottera na liście lektur obowiązkowych. "Łysek z pokładu Idy" to prehistoria. A ma takie znaczenie w historii ludzkości jak schnąca ściana, która nie chce wyschnąć.

      Partia, która doda HP ma mój głos w najbliższych wyborach po mojej osiemnastce.

      • 2 13

      • Większej nudy nie mogłaś zaproponować? (1)

        zasnąłem czytając.
        A czytam dużo.

        • 6 1

        • Tam się coś dzieje. Potwornie wyeksploatowany motyw przedstawiony w totalnie nowy sposób.

          Trzyma w napięciu, wiele uczy, ciągle zaskakuje.

          Tymczasem ''Łysek...'' to przewidywalna tortura.

          • 0 2

  • Hipokryci dla mnie daremnie ukryci

    Dobre zdanie rodziców- Prace domowe nie bo zabierają czas i dzieciństwo. Ale jak taki stary czy stara wysyła 5 letnie dziecko na zajęcia począwszy od angielskiego przez balet kończąc na nauce programowania bo przecież synuś sąsiadki chodzi a ja nie mogę być gorsza to jest dobrze. Przestańcie na chama robić z dzieci supergeniuszy to te 2 h pracy domowej im dzieciństwa nie zabierze;]

    • 10 1

  • prace domowe - NIE (13)

    Dzieci przychodza do domu ok 16:00 - rozdizce konczą pracę. Wtedy basen, treningi etc. Jest godz. 19:00 I dziecko musi jeszcze wykonać prace domową. nonsens. a co z dzieciństwem, zabawą itd?

    • 68 47

    • (12)

      basen, treningi etc to nie zabawa?

      • 43 10

      • dzieci (4)

        Powinny się uczyć a nie chodzić na jakieś dodatkowe zajęcia. Pływać to się może nauczyć w morzu przez cały rok a reszta to jakiś wymysł i chore ambicje rodziców.

        • 15 18

        • Nie wiem, czy chorą ambicja jest prowadzanie na zajęcia sportowe? (2)

          Lepiej zapewne, żeby rosło społeczeństwo grubasów, które w wieku 40 lat obciąża podatnika niezliczoną ilością chorób! Dziecko musi się rozwijać wszechstronnie, także ruchowo. A nie tylko siedzenie przed biurkiem i wkuwanie.

          Kto z dorosłych wykorzystuje w pracy regułki wyuczone w gimnazjum? Nie lepiej nauczyć myślenia, logiki, analizy, niż pracy odtwórczej? Poprawnie wykształcony człowiek powinien zadany materiał prawidłowo zanalizować i postawić odpowiednie wnioski.

          Podoba mi się system szkolenia w Finlandii. Efektem jego są pokolenia najlepiej przystosowanych do obecnej rzeczywistości ludzi. Ale o tym trzeba trochę poczytać...

          • 6 2

          • Dziwne dziwe (1)

            Za moich czasów nie było tylu grubasow, bez względu na to, czy chodziło się na zajęcia sportowe, czy nie. Piłka na podwórku w opór, zimą sanki...

            • 7 0

            • zauważ że w naszych czasach nie było tyle min. syropu g-f w pozywieniu

              • 0 1

        • Plywanie to nie zadna chora ambicja a bardzo przydatna umiejetnosc ratujaca zycie. Rozumiem, ze uczysz swoje dziecko plywac w morzu w grudniu?
          Rozumiem, ze poza praca nie masz zadnych zainteresowan? Wychodzisz z pracy i bierzesz robote do domu i tak w kolko?

          • 15 7

      • (1)

        Czesto zabawa rodzicow - znam wiele dzieci, ktore jak mama czy tata nie slysza mowia, ze nie lubia chodzic na basen czy balet ale chodza... bo musza.

        • 35 2

        • Ciekawe skąd znasz tyle opinii dzieci?

          podejrzane. I co to znaczy "wiele"? trzy, cztery?

          • 1 17

      • No raczej nie, bo jeszcze z 1h w samochodzie siedzą na dojazdach. (4)

        • 9 17

        • to po co chodzą, jak to taki przykry obowiązek i marnotrawstwo czasu? (1)

          • 26 3

          • ale co marnotrastwo? prace domowe tak, zajęcia dodatkowe nie.

            to chyba oczywiste.

            • 5 17

        • (1)

          To niech dojeżdżają rowerami.

          • 20 6

          • Owoc edukacji.

            • 5 2

  • Nie

    Jak nauczyciele sie odbijają na lekcjach to pózniej zadają do domu obarczajac tym rodzicow ! Ja bym sie rematowi przyjrzał (:

    • 2 5

  • Uwaga

    Tak czytam i czytam i cóż mi wyszło

    1. Myślę że na prace domowe najbardziej narzekają ci co muszą je robić za dzieci lub z dziećmi. Może czas przyznać że "moje dziecko" nie jest geniuszem i to nie jest kwestia "bo za dużo zadają" a po prostu dziecko odstaje inteligencją lub ma predyspozycje do czegoś innego niż bycie "małym geniuszem".

    2.Te wszystkie tłumaczenia o zajęciach dodatkowych na które dziecko nie ma już czasu. Ale o czym wy piszecie?
    O angielskim? Sorry ale jest teraz w każdej szkole od najmłodszych klas. Jeżeli nie jest w stanie nauczyć się tego języka w szkole to po co wywalać pieniądze na dodatkowe lekcje?
    O basenie lub innych zajęciach pozaszkolnych? Chyba co druga szkoła ma teraz basen, a co z zajęciami WF-u? To na nich dziecko powinno się poruszać. Podwórko zamiast smartfonu, tabletu lub TV. Ale przecież teraz od najmłodszego rodzice wciskają dziecku te gadżety żeby tylko dało im spokój.
    Wydaje mi się że to po prostu "wybujała" ambicja rodziców, bo w towarzystwie fajnie jest powiedzieć "mój Krzysiu to chodzi na basen, angielski i karate".

    Nie obniżajcie poziomu i przyznajcie że nie wszystkie dzieci to urodzeni laureaci Nobla.

    p.s. uważam że polska szkoła nie jest idealna i program nauczania powinien być zmieniony, nastawiony na bardziej kreatywne działanie, ale tak tragicznie tez nie jest

    • 9 4

  • Do rzeczy: (1)

    jestem wdzięczna za prace domowe córki.

    Niestety dzieci teraz często nie mają zeszytów a te książki ćwiczeń to bubel, który nie uczy dziecka systematyzowania wiedzy, notowania, uczenia się.
    Na dodatek dzieci często nie przynoszą zeszytów do domu.
    W tej sytuacji gdyby nie prace domowe, nie wiedziałabym co dziecko przerabia,
    nie wiedziałabym też jak sobie radzi z programem.

    I co, miałabym po miesiącach zaległości dowiedzieć się że mojemu dziecku coś nie wychodzi?
    Nauczyciel nie jest w stanie pracować indywidualnie z dziećmi, które sobie nie radzą. Przykładowo moje dziecko potrzebuje na zrozumienie tematów z matematyki więcej czasu niż 45 minut w szkole. Dlatego braki nadrabiamy w domu.

    • 7 4

    • po to jest kontakt z nauczycielem

      żeby wiedzieć jak dziecko sobie radzi z czym ma trudności i jest dostępny codziennie nie raz na kilka miesięcy (miesiące zaległości?)

      większość rodziców nadmiernie kontroluje naukę dzieci
      hodowla geniuszy 21 wieku

      • 2 0

  • pracom domowym mówię nie!

    - Nasze dzieci w Polsce i tak mają dużo nauki.
    - Jeżeli dziecko ma problemy z nauką, wolę aby po szkole przeznaczyło czas na nadrobienie zaległości niż odrabianie prac domowych .
    - lektury , sprawdziany , kartkówki i jeszcze prace domowe?

    ja po pracy odpoczywam a dzieci..... ?
    (w tym roku moje dziecko miało pracę domową z w-f i plastyki )

    • 7 1

  • Jaja ktoś sobie robi?!? (3)

    To artykuł z 1. kwietnia, czy co? Za "moich" 12 szkolnych lat (1984-1996) był czas na odrobienie zadanych lekcji, naukę do zapowiedzianych klasówek, naukę do regularnego odpytywania z kilku przedmiotów czy niezapowiedzianych sprawdzianów, angielski po godzinach, ale także udawało się znaleźć czas na spotkanie z kolegami na podwórku, czy - w późniejszych latach - przy komputerze. Do tego jeszcze pochłaniałem stosy książek, zacząłem mniej więcej od 9. roku życia (nie dla dzieci - tylko beletrystykę wojenną). Byli uczniowie słabi i dobrzy, leniwi i kujony, byli tacy, którzy przepisywali na przerwach i tacy, co dawali innym spisywać (np. ja), ale system się sprawdzał. Wyrosło pokolenie ludzi, którzy umieli i umieją odnaleźć się w wolnorynkowej Polsce, pracują nie pytając się czy "się da" i nie oglądając się na innych. Rękawy do góry i do roboty, dzieci także!

    • 9 3

    • (2)

      Wydaje mi się, że kiedyś dzieciaki chodziły do najbliższej rejonówki, a dzisiaj niejednokrotnie są wożone na drugi koniec miasta- w skali dnia to może być strata nawet 1 godziny. Akurat tyle, żeby odrobić pracę domową:)

      A swoją drogą to trochę nie rozumiem tego trendu. Za moich czasów praca domowa to był obowiązek ucznia i nikt nie oczekiwał, że rodzice będą się jakoś mocno w jej odrabianie angażować. Moja mama po pierwszym semestrze pierwszej klasy nawet mnie nie pytała czy mam coś zadane. Wyszła ze słusznego założenia, że w razie problemów sama do niej przyjdę. Jak dzieciak ma się nauczyć tej osławionej systematyczności i obowiązkowości jeśli cały czas jest pod kontrolą rodzica?

      • 7 0

      • prace domowe

        Ogólnie nie kumałam do niedawna o co ten cały raban z tymi pracami domowymi. Przecież były i za "moich czasów" i się przydawały, pozwalały utrwalać wiadomości i uzyskiwać większą sprawność, a tym samym pogłębiać wiedzę i umiejętności w danej dziedzinie. No ale synek zacznie szkołę w tym roku, to od pewnego czasu zaczęłam się przyglądać "szczegółom" - i jestem załamana: obecnie nauczyciele niektórzy walą pracami domowymi jakby byli nie nauczycielami a "nadkierownikami" w jakiejś "korpo" - dorzucają bo mogą, i kto im zabroni? Nie ma to ładu ani składu, nie służy dobru dziecka tylko odhaczeniu przez pedagoga faktu spełnienia obowiązku służbowego. Potrafią też zadawać prace domowe wykraczające więcej niż daleko poza aktualne możliwości uczniów - mówiąc, iż kto nie odda w terminie ten dostanie jedynkę ( jedno z publicznych trójmiejskich gimnazjów) ( prawidłowe wykonanie tej pracy wymagałoby specjalistycznej wiedzy inżynierskiej oraz dostępu do specjalistycznego oprogramowania - pociotek pedagoga akuratnie taki biznes prowadzi, pedagog nadal uczy). Dodatkowo tu cytat z pani nauczycielki nauczania początkowego w odpowiedzi na pytanie rodzica o której dzieci wróciły ze spaceru: "a czy ja muszę mieć zegarek?, czy mnie płacą żebym sprawdzała o której one wracają?" - uczą nasze dzieci osoby emocjonalnie nie nadające się do uczenia, o wątpliwym "kręgosłupie" etycznym zarówno własnym jako obywatela- członka jakiejś tam społeczności jak i zawodowym jako nauczyciela no i osoby, które całkowicie gardzą "zbiorowością" którą akurat mogą sobie pozarządzać. Modlę się aby moje dziecko trafiło do kogoś kto akurat chociaż lubi dzieci. Bo po wielu latach negatywnej selekcji do zawodu i niewielkiej rotacji w konsekwencji realizacji zapisów karty nauczyciela i zasad tzw. awansu zawodowego doszło do utrwalenia w szkołach wśród nauczycieli postaw nieprawidłowych i obecna rzeczywistość jest niestety taka jak w tym dowcipie: jaka jest różnica między pedagogiem a pedofilem?...

        • 0 2

      • Tak, jazda samochodem to strata czasu i energii. Oceniam wożenie dzieci do szkół "nie po drodze" jako głupotę. Dziwnym trafem, szkoły są obłożone równomiernie, co jednak oznacza, że to wożenie dzieciaków nie ma sensu i tylko generuje ruch. W jakimś tępym przeświadczeniu jednak rodzice np. z Chełmu wożą swoje dziecko do Oliwy, rodzice z Oliwy uważają, że nie ma lepszej szkoły niż ta w Centrum. Ci z Centrum dowiedzieli się o super szkole gdzieś za Obwodnicą, a ci z Banina nie wyobrażają sobie nie zapisać swojego dziecka do szkoły na Chełmie, podobno najlepszej. Głupota goni głupotę, a jej katalizatorem jest INTERNET. Naczytają się opinii i - tak, jak np. z samochodami - potem każdy wybór wydaje się zły, bo opinie pojawiają się zwykle negatywne (pozytywnych nie chce się ludziom formułować) i szukają na siłę rozwiązań, których stają się niewolnikami. A potem tylko korki na ulicach.

        • 5 0

  • NIE dla prac domowych (1)

    Syn zaczyna zajęcia o 7:15 lub o 8 zwykle zajęcia ma do 16. Gdy dojedzie do domu jest już 17 . Kiedy dziecko ma czas dla siebie , na wypoczynek czy zwykła dziecięca zabawę , nie wspomnę że wielu rodziców stara się zorganizować dla dzieci zajęcia np na basenie
    Gdzie czas na wspólny spacer , wyjście na lody i bycie rodzina przez duże R.
    Dziecko chodzi do szkoły i tam powinno się uczyć, w domu powinno mieć czas dla siebie i rodziny.

    • 9 1

    • Czas dla siebie ma w weekendy. Nie wiesz kiedy. I dwa miechy wakacji . Nie wspomnę o feriach przerwach świątecznych. Bez przesady. A rok szkolny jest od tego aby się uczyć a nie bimbać.

      • 2 6

  • (8)

    Niestety całe dzisiejsze szkolnictwo zawiera się w tym zdaniu:
    "Słowacki wielkim poetą był. Powtórz!"
    Należałoby zlikwidować programy nauczania i dać szkołom oraz nauczycielom wolną rękę, jeżeli chodzi o materiał i sposób prowadzenia zajęć.
    Szkoły i nauczyciele powinni rywalizować swoim, autorskim programem o ucznia, a uczniowie powinni móc wybierać nauczycieli, do których chcą chodzić na zajęcia.
    Dzisiaj niestety mamy program, który de facto jest propagandą, układaną przez imbecyli w Warszawie, która uczy rozwiązywania testów, a nie twórczego i samodzielnego myślenia.
    Rak trawi całe szkolnictwo od podstawowego, przez średnie, do szkół wyższych.
    Sama likwidacja gimnazjów nic nie zmieni.

    • 48 15

    • (4)

      "Należałoby zlikwidować programy nauczania i dać szkołom oraz nauczycielom wolną rękę, jeżeli chodzi o materiał i sposób prowadzenia zajęć" - ty sobie kpiny robisz? Zaraz by w szkołach zaczęli uczyć wszelkiej maści oszołomy, kreacjoniści, denialiści, epidemicy, sekta smoleńska i inni płaskoziemcy!

      • 10 10

      • (3)

        Dlatego uczniowie powinni mieć prawo do wyboru szkoły i nauczyciela.
        Jeżeli nie pasuje im Pan/Pani X, idą do Pana/Pani Y. Nie pasuje im szkoła Z, idą do szkoły D.
        Takim sposobem wszelkiego rodzaju, jak to zostało określone "wszelkiej maści oszołomy" wymrą. Zadziała ewolucja w skali mikro - darwinizm społeczny.

        • 5 7

        • Obecnie mają wybór szkoły - w zamian mamy tylko korki. (2)

          A oszołomstwo nie wymiera - a odkąd dostęp do internetu się upowszechnił, to ma się coraz lepiej. Żadnego wolnego rynku w oświacie! Jeden program+rejonizacja, przynajmniej na poziomie podstawowym!

          • 10 3

          • (1)

            zapomniałoś się podpisać: kiepski belfer

            • 1 1

            • Belfrom nie bronię zmieniać szkół

              • 0 0

    • Prawda

      Dlatego ja w szkole bywałem okazyjnie, prac domowych nie odrabiałem nigdy, nie przeczytałem ani jednej lektury i tak dalej.
      Ze zgrozą myślę o tym, gdzie dzisiaj bym był jakbym zamiast uczyć się technologii i rozwijać marnował czas w szkole/na studiach etc.
      Kiedyś ludzie szli do pracy jak tylko zaczynali chodzić, dziś po 20 latach w systemie edukacji do firmy przychodzi roszczeniowa, leniwa kaleka. A najgorsze są kujony, same 5 na dyplomie a nic nie potrafią, żeby mogli obsłużyć ksero trzeba dać im dokładną instrukcję i dwa dni na nauczenie się jej na pamięć :D
      Dlatego już od dawna nie patrzymy na dyplom, tylko stawiamy gościa przy tokarce i patrzymy jak sobie radzi.

      • 2 1

    • Popieram także, ale omyłkowo wypowiedziałam się pod pierwszym postem (1) (1)

      • 6 0

      • Co do egzaminów to jak najbardziej da się to wszystko dopasować do autorskiego programu nauczania, wystarczą tylko chęci. Niestety rządzący cały czas utrzymują ten sam poziom nauczania, a teraz cofają szkołę do PRL (aczkolwiek ja jestem zdania, że to tylko kosmetyczna zmiana i nie wpłynie to na nic).
        Potrzebujemy kreatywnych osób z własnym zdaniem, z samodzielnie ukształtowanymi poglądami, gotowych do nowych wyzwań. Na razie mamy roboty zakuwające do kolejno: testu po 6 klasie, testu po gimnazjum, matury, sesji.

        • 9 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Forum

Wydarzenia

Wystawa budowli z klocków Lego (2 opinie)

(2 opinie)
33 - 35 zł
wystawa

Wystawa dinozaurów Di­no­world (8 opinii)

(8 opinii)
45 zł
wystawa

Unikaj statków, gdzie nie mają zwierząt. Zwierzęta na Darze Pomorza - wystawa czasowa (2 opinie)

(2 opinie)
28 zł
wystawa

Najczęściej czytane