- 1 Majówka 2024: matury i egzaminy. W szkołach będzie ponad 2 tygodnie wolnego? (39 opinii)
- 2 Festyny, dinozaury, pociągi, a może zwiedzanie? Majówka 2024 z dziećmi (12 opinii)
- 3 Rodzinne atrakcje i parki rozrywki - jakie ceny, ile kosztuje zabawa? (32 opinie)
- 4 Krztusiec bije rekordy w kwietniu (125 opinii)
- 5 16 chętnych na budowę nowej szkoły w dzielnicy Piecki-Migowo (84 opinie)
- 6 Kicia Kocia, Lego, Park Ewolucji, a może atrakcje w Akwarium? Planujemy weekend
Zupa owocowa, kasza z sokiem i kakao. Wspominamy smaki dzieciństwa
Makaron z truskawkami, pampuchy od babci, oranżada czy jabłka i śliwki skradzione "na szaber" od sąsiada. To tylko niektóre przykłady smaków z dzieciństwa, które wspominamy po latach. Co jeszcze królowało na stołach w czasach, gdy byliśmy mali? Zapytaliśmy mieszkańców Trójmiasta o ich kulinarne wspomnienia.
Przedszkola w Trójmieście
Prawdopodobnie każdy z nas ma swoje wyjątkowe wspomnienia związane z przysmakami z czasów młodości. Wiele z nich to pierwsze szkolne lub przedszkolne posiłki, ulubione dania, ale także znienawidzone potrawy, na myśl o których nadal może robić się słabo. Zapytaliśmy mieszkańców Gdańska, Sopotu i Gdyni, co najbardziej zapadło im w pamięć.
Czytaj też: Telegram w butelce sprzed 50 lat odnaleziono w murach remontowanego dworca
- Moje smaki dzieciństwa przypadają na lata 60. - wspomina Maria z Gdańska. - Są to przede wszystkim chleb polany kawą Turek i posypany cukrem. Czasami w innej wersji, z kwaśną śmietaną i cukrem. To także bułka ze smalcem domowej roboty i solą, a do tego jabłko, czyli kwaśna "papierówka" prosto z jabłonki z ogródka. Oczywiście był też placek drożdżowy z rodzynkami, którym pachniał cały dom w sobotę po przyjściu ze szkoły. Nie zapomnę lodów Eskimos kupowanych na ul. Wyspiańskiego we Wrzeszczu. Była też oranżada od Cyrsona z budki z warzywami, którą wspominał również Paweł Huelle w książce "Weiser Dawidek". Zimą stawialiśmy ją za piecem kaflowym, żeby się ogrzała. A na koniec jabłko, tak zwana "zimówka", czyli pieczone w piecu.
- Ja się zawsze na śniadanie w przedszkolu spóźniałam, bo nie liczyliśmy czasu rano i w przedszkolu lądowałam, gdy ze śniadania zostawało dosłownie kilka kanapek - opowiada Dominika, która do przedszkola chodziła w latach 90. - Pamiętam, że kanapki były z pastą jajeczną i choć dawniej jej nie lubiłam, to dziś z chęcią bym takie kanapki zjadła. Do tego pamiętam naleśniki serwowane wyłącznie w piątki, bo przestrzegano postu. Było też kakao i kompot. Do tego chyba najfajniejsze jest wspomnienie zapachu świeżej zupy czy kotletów, który niósł się przez całe przedszkole. Zawsze na mnie wrażenie robił ten gigantyczny gar z zupą i z ogromną chochlą w kuchni, gdy zaglądałam tam ukradkiem.
Najbardziej znane trójmiejskie zespoły lat 90.
Z wizytą w Fabryce Czekolady "Bałtyk":
- Bardzo dużą część swojego dzieciństwa spędzałem na terenie klubu tenisowego na Lechii - opowiada Alan. - Pamiętam tamten sklepik, w którym często kupowałem słodycze czy frytki. W przedszkolu natomiast się jadło ryż z cynamonem i jabłkami, budyń z jakimś sztucznym różowym syropem, piliśmy też kawę zbożową. Moje smaki to także maliny w słoiku od dziadka, kotlet schabowy mamy i ciastko z nadzieniem jabłkowym, na które zawsze chodziłem po treningu.
- Do przedszkola chodziłem w latach 90. i najlepiej z tamtego okresu wspominam danie, które nazwaliśmy nie wiadomo właściwie dlaczego "lodziki" - śmieje się Daniel. - Był to po prostu makaron z twarogiem na słodko, za czym przepadali niemal wszyscy. Kiedy okazywało się, że tego dnia serwowane jest nasze ulubione danie, wbiegaliśmy do jadalni z radosnym okrzykiem "lodziki, lodziki!". Pamiętam też, że bardzo modne były wtedy tatuaże, które można było znaleźć w opakowaniach gum do żucia i przyklejało się je do skóry na wodę. Jeden z moich wujków, chcąc mnie zniechęcić do ich naklejania, wciąż powtarzał, że te tatuaże zmieniają kolor krwi i są strasznie szkodliwe.
Zobacz także: Mieszkaniec Witomina zebrał zdjęcia z 70 lat istnienia swojej dzielnicy
- Moim ulubionym przedszkolnym daniem była "potrawka" - mówi Agata. - Było to mięso z kurczaka z ryżem i białym sosem, do tego gotowana marchewka. Ale były też dania, których nie znosiłam, takie jak zupa mleczna. Zjadłam ją tylko raz, gdy przymusiła mnie przedszkolanka będąca u nas na zastępstwie, nie znająca naszych zwyczajów i upodobań. Nadal mam bardzo wyraźne wspomnienie tego dnia. Na co dzień byłam fanką śledzi w śmietanie i parówek. Teraz uświadamiam sobie, że nie była to najlepsza dieta, ale łudzę się, że zdrowych rzeczy po prostu nie pamiętam. Zawsze lubiłam zupy, ale te domowe, nie z przedszkola czy od innych osób. Musiał być "mój" smak - opowiada.
- Moje smaki z dzieciństwa to przede wszystkim te związane z kuchnią regionalną - mówi Hubert, który pierwsze lata życia spędzał na Mazurach. - Na tamte rejony wpłynęła mocno kuchnia litewska, więc dużo było rzeczy mącznych i ziemniaczanych: babka ziemniaczana, kopytka, kartacze, pierogi. Natomiast w przedszkolu królowała zupa owocowa. Nikt jej nie lubił, ale ja się nią zajadałem. Do tego zupa mleczna na lanych kluskach lub z makaronem i oczywiście kaszka manna z syropem Paoli. Był także ryż z jabłkami i cynamonem lub z truskawkami. Oczywiście odbywał się też zawsze rytuał mycia rąk przed i po jedzeniu. Mieliśmy taki bardzo długi zlew z wystającymi kurkami i myliśmy w nim ręce aż po łokcie. A słodycze to przede wszystkim lody Bolero albo wodne lody pałki po 30 groszy. Do tego flipsy i gumy kulki. A jak brakowało słodyczy, ojciec robił mi kogel-mogel, a mama zawsze wołała na wylizywanie miski z kremu do ciasta.
- W okresie przedszkola byłem strasznym niejadkiem i toczyła się zawsze walka na stołówce o jedzenie - wspomina Tomasz z Gdyni. - Dopiero w wieku sześciu lat wysłano mnie do przedszkola, wcześniej byłem przyzwyczajony do posiłków, które gotował mi dziadek. Nie mogłem się długo przestawić na te wszystkie owocowe zupy. Była też zawsze walka o picie mleka, którego do dziś nie znoszę. Mój przysmak z dzieciństwa to kanapka z masłem i solą. Natomiast nie mogłem przekonać się do gotowanego mięsa z zupy i nigdy go nie jadłem. Jeśli chodzi o słodycze, pamiętam chrupki, w których można było znaleźć różne gadżety. Pamiętam serię kart z ciekawostkami ze świata "Ile zjesz, tyle wiesz". Lody "Solo" zajadałem, aż mi się uszy trzęsły. I uwielbiałem pić oranżadę Helenę, litrami.
A jakie są Wasze ulubione smaki z dzieciństwa? Czekamy na wspomnienia w komentarzach.
Opinie (245) 8 zablokowanych
-
2021-01-12 10:22
Vibovit jedzony na sucho, a (2)
starsze dzieci visolvit. Jedliśmy też na sucho... galaretkę w proszku. Co za chore pomysły ha ha ha
- 16 0
-
2021-01-12 12:22
Oranzade w proszku się jadło (1)
To był standard w latach 70-tych
- 5 0
-
2021-01-12 16:40
i 80
- 3 0
-
2021-01-12 11:33
Wafelki
Kuku ruku ,najsmaczniejszy napój w przeźroczystym woreczku,gumy Donald,mandarynki-zapach i smak niezapomniany,serdelki to kiedyś było coś:)
- 3 0
-
2021-01-12 12:55
Ziemniaki zjedz mięso zostaw?
Kogiel mogiel?, mleko w proszku??
- 5 0
-
2021-01-12 15:55
Smaki
Przedszkole: obrzydliwa zupa mleczna, paskudny, rozgotowany, rozwodniony kompot i wymemłana trawą- szpinak jako kleks na talerzu. Olej, który przypominał napędowy, ale innego nie było. Pomarańczowy wyrób seropodobny z darów i solone masło. Czy ktoś pamięta cukierki Michałki? Drożdżówka z cukierni Dorota która znikała całymi blachami. Pół Oliwy kupowało w niedzielę.
- 3 0
-
2021-01-12 17:54
Tak się tylko wydaje...
nie było nic poza czegoś tam bylejakiego z pewexu co dało się zjeść.
Wszystko bylejakie i tak też smakowało.- 1 1
-
2021-01-12 21:01
wszystko bylo wtedy niedobre
oblesna turecka guma turbo, ktora po 10 minutach zucia juz byla bez smaku i twarda
jeszcze gorsza guma donald i byla tez niedobra guma he-man
flipsy ktore nie mialy smaku
kompot ktorego nigdy nie lubilem to mi sie tylko kojarzy z niedzielnymi obiadami u babci albo z barem mlecznym
zupe owocowa wystarczlo ze zobazczylem, nigdy nawet nie sprobowalem, to samo zupa mleczna.
pamietam tez niedobre trufle, to byla chyba nadziewana czekolada
a najgorsze cukierki jakie kiedykolwiek jadlem to byly raczki i kukułki. przysiegam ze juz aspiryna jest smaczniejsza od raczkow.
na szczescie mialem babcie w RFN ktora przywozila i przysylala mambe, nussbaisera, czupa czupsy, skittelsy, bo 'slodycze' dostepne wtedy w Polsce byly tak ohydne ze nawet szczura bym nimi nie nakarmil- 1 6
-
2021-01-12 21:08
Pamiętam napój Lepsi (podroba Pepsi).
Widziałem to coś w sklepie kiedyś chyba w Kościerzynie albo na innej wiosce.
Kojarzy ktoś? Bo nawet google tego nie znajduje.
Lepsi Cola sie to dokładnie nazywało.- 1 2
-
2021-01-12 21:09
Sprytny Zbyś
!!!!
- 0 1
-
2021-01-12 21:20
Eklerki i ptasie z kremem takim jak w ciepłych lodach do dziś jak zobaczę kupuję i ostentacyjnie zjadłam. Inni zazdroszczą jak mogę sobie na to pozwolić i być zczupla
- 2 1
-
2021-01-12 22:00
oranżada od Cyrsona (1)
najlepsza była z Oliwy, ul. Armii Radzieckiej, niewielka manufaktura w podwórku. Reszta to były rozpuszczone landrynki. I oczywiście oranżada w proszku zajadana na sucho.
Kompot z rabarbaru latem obowiązkowo. Jak weszła Pepsi to po prostu był szał. Kwas chlebowy sprzedawany w butelkach od śmietany, pycha.
W wieku lat 15-tu zamieniłem te napitki na "patykiem pisane". Ryjka wykręcało we wszystkie strony, ale waliło w głowę :D- 5 0
-
2021-01-13 12:54
To nie kwas chlebowy a serwatka była.
- 1 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.