• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Zupa owocowa, kasza z sokiem i kakao. Wspominamy smaki dzieciństwa

Julia Rzepecka
11 stycznia 2021 (artykuł sprzed 3 lat) 
Kopytka - jedno z popularnych dań kojarzących się z dzieciństwem. Kopytka - jedno z popularnych dań kojarzących się z dzieciństwem.

Makaron z truskawkami, pampuchy od babci, oranżada czy jabłka i śliwki skradzione "na szaber" od sąsiada. To tylko niektóre przykłady smaków z dzieciństwa, które wspominamy po latach. Co jeszcze królowało na stołach w czasach, gdy byliśmy mali? Zapytaliśmy mieszkańców Trójmiasta o ich kulinarne wspomnienia.



Przedszkola w Trójmieście


Czy dobrze pamiętasz smaki swojego dzieciństwa?

Sklepy wypełnione słodyczami i szybkimi przekąskami, automaty w każdym biurze i szkole, knajpki na każdej ulicy i nieograniczony dostęp do fast foodów - dzisiaj dostęp do jedzenia i słodyczy jest niezwykle łatwy, łatwiejszy niż kiedykolwiek. Jednak jeszcze kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu wyglądało to zupełnie inaczej. Posiłki opierały się głównie na bazie nieprzetworzonych produktów, można zaryzykować stwierdzenie, że jedzono skromniej, ale zdrowiej.

Prawdopodobnie każdy z nas ma swoje wyjątkowe wspomnienia związane z przysmakami z czasów młodości. Wiele z nich to pierwsze szkolne lub przedszkolne posiłki, ulubione dania, ale także znienawidzone potrawy, na myśl o których nadal może robić się słabo. Zapytaliśmy mieszkańców Gdańska, Sopotu i Gdyni, co najbardziej zapadło im w pamięć.

Czytaj też: Telegram w butelce sprzed 50 lat odnaleziono w murach remontowanego dworca

- Moje smaki dzieciństwa przypadają na lata 60. - wspomina Maria z Gdańska. - Są to przede wszystkim chleb polany kawą Turek i posypany cukrem. Czasami w innej wersji, z kwaśną śmietaną i cukrem. To także bułka ze smalcem domowej roboty i solą, a do tego jabłko, czyli kwaśna "papierówka" prosto z jabłonki z ogródka. Oczywiście był też placek drożdżowy z rodzynkami, którym pachniał cały dom w sobotę po przyjściu ze szkoły. Nie zapomnę lodów Eskimos kupowanych na ul. Wyspiańskiego we Wrzeszczu. Była też oranżada od Cyrsona z budki z warzywami, którą wspominał również Paweł Huelle w książce "Weiser Dawidek". Zimą stawialiśmy ją za piecem kaflowym, żeby się ogrzała. A na koniec jabłko, tak zwana "zimówka", czyli pieczone w piecu.
Są dzieci, które na posiłki przychodzą z radością, lubią próbować nieznanych potraw i łatwo przekonują się do nowych smaków. Są również takie, które potrzebują znacznie więcej czasu i cierpliwości, dlatego szybko zostają okrzyknięte "niejadkiem". Są dzieci, które na posiłki przychodzą z radością, lubią próbować nieznanych potraw i łatwo przekonują się do nowych smaków. Są również takie, które potrzebują znacznie więcej czasu i cierpliwości, dlatego szybko zostają okrzyknięte "niejadkiem".
- Ja się zawsze na śniadanie w przedszkolu spóźniałam, bo nie liczyliśmy czasu rano i w przedszkolu lądowałam, gdy ze śniadania zostawało dosłownie kilka kanapek - opowiada Dominika, która do przedszkola chodziła w latach 90. - Pamiętam, że kanapki były z pastą jajeczną i choć dawniej jej nie lubiłam, to dziś z chęcią bym takie kanapki zjadła. Do tego pamiętam naleśniki serwowane wyłącznie w piątki, bo przestrzegano postu. Było też kakao i kompot. Do tego chyba najfajniejsze jest wspomnienie zapachu świeżej zupy czy kotletów, który niósł się przez całe przedszkole. Zawsze na mnie wrażenie robił ten gigantyczny gar z zupą i z ogromną chochlą w kuchni, gdy zaglądałam tam ukradkiem.

Najbardziej znane trójmiejskie zespoły lat 90.



Z wizytą w Fabryce Czekolady "Bałtyk":


- Bardzo dużą część swojego dzieciństwa spędzałem na terenie klubu tenisowego na Lechii - opowiada Alan. - Pamiętam tamten sklepik, w którym często kupowałem słodycze czy frytki. W przedszkolu natomiast się jadło ryż z cynamonem i jabłkami, budyń z jakimś sztucznym różowym syropem, piliśmy też kawę zbożową. Moje smaki to także maliny w słoiku od dziadka, kotlet schabowy mamy i ciastko z nadzieniem jabłkowym, na które zawsze chodziłem po treningu.
- Do przedszkola chodziłem w latach 90. i najlepiej z tamtego okresu wspominam danie, które nazwaliśmy nie wiadomo właściwie dlaczego "lodziki" - śmieje się Daniel. - Był to po prostu makaron z twarogiem na słodko, za czym przepadali niemal wszyscy. Kiedy okazywało się, że tego dnia serwowane jest nasze ulubione danie, wbiegaliśmy do jadalni z radosnym okrzykiem "lodziki, lodziki!". Pamiętam też, że bardzo modne były wtedy tatuaże, które można było znaleźć w opakowaniach gum do żucia i przyklejało się je do skóry na wodę. Jeden z moich wujków, chcąc mnie zniechęcić do ich naklejania, wciąż powtarzał, że te tatuaże zmieniają kolor krwi i są strasznie szkodliwe.
Zobacz także: Mieszkaniec Witomina zebrał zdjęcia z 70 lat istnienia swojej dzielnicy

Naleśniki na słodko też mają wielu fanów w przedszkolu. Naleśniki na słodko też mają wielu fanów w przedszkolu.
- Moim ulubionym przedszkolnym daniem była "potrawka" - mówi Agata. - Było to mięso z kurczaka z ryżem i białym sosem, do tego gotowana marchewka. Ale były też dania, których nie znosiłam, takie jak zupa mleczna. Zjadłam ją tylko raz, gdy przymusiła mnie przedszkolanka będąca u nas na zastępstwie, nie znająca naszych zwyczajów i upodobań. Nadal mam bardzo wyraźne wspomnienie tego dnia. Na co dzień byłam fanką śledzi w śmietanie i parówek. Teraz uświadamiam sobie, że nie była to najlepsza dieta, ale łudzę się, że zdrowych rzeczy po prostu nie pamiętam. Zawsze lubiłam zupy, ale te domowe, nie z przedszkola czy od innych osób. Musiał być "mój" smak - opowiada.
- Moje smaki z dzieciństwa to przede wszystkim te związane z kuchnią regionalną - mówi Hubert, który pierwsze lata życia spędzał na Mazurach. - Na tamte rejony wpłynęła mocno kuchnia litewska, więc dużo było rzeczy mącznych i ziemniaczanych: babka ziemniaczana, kopytka, kartacze, pierogi. Natomiast w przedszkolu królowała zupa owocowa. Nikt jej nie lubił, ale ja się nią zajadałem. Do tego zupa mleczna na lanych kluskach lub z makaronem i oczywiście kaszka manna z syropem Paoli. Był także ryż z jabłkami i cynamonem lub z truskawkami. Oczywiście odbywał się też zawsze rytuał mycia rąk przed i po jedzeniu. Mieliśmy taki bardzo długi zlew z wystającymi kurkami i myliśmy w nim ręce aż po łokcie. A słodycze to przede wszystkim lody Bolero albo wodne lody pałki po 30 groszy. Do tego flipsy i gumy kulki. A jak brakowało słodyczy, ojciec robił mi kogel-mogel, a mama zawsze wołała na wylizywanie miski z kremu do ciasta.
  • Gumy kulki miały niezapomniany smak - jeszcze dziś można znaleźć je w osiedlowych sklepikach.
  • Gumy Turbo kupowali zwłaszcza kolekcjonerzy ilustracji z samochodami, które były dołączone w opakowaniu.
  • Gumy Turbo kupowali zwłaszcza kolekcjonerzy ilustracji z samochodami, które były dołączone w opakowaniu.
  • Cukierki Roksy można było kupić na przykład na odpustach.
- W okresie przedszkola byłem strasznym niejadkiem i toczyła się zawsze walka na stołówce o jedzenie - wspomina Tomasz z Gdyni. - Dopiero w wieku sześciu lat wysłano mnie do przedszkola, wcześniej byłem przyzwyczajony do posiłków, które gotował mi dziadek. Nie mogłem się długo przestawić na te wszystkie owocowe zupy. Była też zawsze walka o picie mleka, którego do dziś nie znoszę. Mój przysmak z dzieciństwa to kanapka z masłem i solą. Natomiast nie mogłem przekonać się do gotowanego mięsa z zupy i nigdy go nie jadłem. Jeśli chodzi o słodycze, pamiętam chrupki, w których można było znaleźć różne gadżety. Pamiętam serię kart z ciekawostkami ze świata "Ile zjesz, tyle wiesz". Lody "Solo" zajadałem, aż mi się uszy trzęsły. I uwielbiałem pić oranżadę Helenę, litrami.
A jakie są Wasze ulubione smaki z dzieciństwa? Czekamy na wspomnienia w komentarzach.

Opinie (245) 8 zablokowanych

  • Vibovit jedzony na sucho, a (2)

    starsze dzieci visolvit. Jedliśmy też na sucho... galaretkę w proszku. Co za chore pomysły ha ha ha

    • 16 0

    • Oranzade w proszku się jadło (1)

      To był standard w latach 70-tych

      • 5 0

      • i 80

        • 3 0

  • Wafelki

    Kuku ruku ,najsmaczniejszy napój w przeźroczystym woreczku,gumy Donald,mandarynki-zapach i smak niezapomniany,serdelki to kiedyś było coś:)

    • 3 0

  • Ziemniaki zjedz mięso zostaw?

    Kogiel mogiel?, mleko w proszku??

    • 5 0

  • Smaki

    Przedszkole: obrzydliwa zupa mleczna, paskudny, rozgotowany, rozwodniony kompot i wymemłana trawą- szpinak jako kleks na talerzu. Olej, który przypominał napędowy, ale innego nie było. Pomarańczowy wyrób seropodobny z darów i solone masło. Czy ktoś pamięta cukierki Michałki? Drożdżówka z cukierni Dorota która znikała całymi blachami. Pół Oliwy kupowało w niedzielę.

    • 3 0

  • Tak się tylko wydaje...

    nie było nic poza czegoś tam bylejakiego z pewexu co dało się zjeść.
    Wszystko bylejakie i tak też smakowało.

    • 1 1

  • wszystko bylo wtedy niedobre

    oblesna turecka guma turbo, ktora po 10 minutach zucia juz byla bez smaku i twarda
    jeszcze gorsza guma donald i byla tez niedobra guma he-man
    flipsy ktore nie mialy smaku
    kompot ktorego nigdy nie lubilem to mi sie tylko kojarzy z niedzielnymi obiadami u babci albo z barem mlecznym
    zupe owocowa wystarczlo ze zobazczylem, nigdy nawet nie sprobowalem, to samo zupa mleczna.
    pamietam tez niedobre trufle, to byla chyba nadziewana czekolada
    a najgorsze cukierki jakie kiedykolwiek jadlem to byly raczki i kukułki. przysiegam ze juz aspiryna jest smaczniejsza od raczkow.

    na szczescie mialem babcie w RFN ktora przywozila i przysylala mambe, nussbaisera, czupa czupsy, skittelsy, bo 'slodycze' dostepne wtedy w Polsce byly tak ohydne ze nawet szczura bym nimi nie nakarmil

    • 1 6

  • Pamiętam napój Lepsi (podroba Pepsi).

    Widziałem to coś w sklepie kiedyś chyba w Kościerzynie albo na innej wiosce.
    Kojarzy ktoś? Bo nawet google tego nie znajduje.
    Lepsi Cola sie to dokładnie nazywało.

    • 1 2

  • Sprytny Zbyś

    !!!!

    • 0 1

  • Eklerki i ptasie z kremem takim jak w ciepłych lodach do dziś jak zobaczę kupuję i ostentacyjnie zjadłam. Inni zazdroszczą jak mogę sobie na to pozwolić i być zczupla

    • 2 1

  • oranżada od Cyrsona (1)

    najlepsza była z Oliwy, ul. Armii Radzieckiej, niewielka manufaktura w podwórku. Reszta to były rozpuszczone landrynki. I oczywiście oranżada w proszku zajadana na sucho.
    Kompot z rabarbaru latem obowiązkowo. Jak weszła Pepsi to po prostu był szał. Kwas chlebowy sprzedawany w butelkach od śmietany, pycha.
    W wieku lat 15-tu zamieniłem te napitki na "patykiem pisane". Ryjka wykręcało we wszystkie strony, ale waliło w głowę :D

    • 5 0

    • To nie kwas chlebowy a serwatka była.

      • 1 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Forum

Wydarzenia

Wystawa budowli z klocków Lego (2 opinie)

(2 opinie)
33 - 35 zł
wystawa

Wystawa dinozaurów Di­no­world (6 opinii)

(6 opinii)
45 zł
wystawa

Unikaj statków, gdzie nie mają zwierząt. Zwierzęta na Darze Pomorza - wystawa czasowa (2 opinie)

(2 opinie)
28 zł
wystawa

Najczęściej czytane